Trening mentalny biegacza. Jak utrzymać motywację – Jeff Galloway

„Trening mentalny biegacza. Jak utrzymać motywację” to książka, o której słyszałam bardzo dużo. A w zasadzie to czytałam, bo Galloway w wspominał o niej w każdej ze swych publikacji, przytaczając fragmenty i niektóre porady. Zachęcona i zaintrygowana w końcu sięgnęłam po tę pozycję.

Zawsze wydawało mi się, że to będzie najlepsza książka Galloway’a. Często pisze on, reklamując inne pozycje, ale ta wydawała mi się najbardziej niesamowita. W moim wyobrażeniu urosła już do takich rozmiarów, miałam tak wygórowane oczekiwania wobec niej, że absolutnie nie dziwi mnie fakt, że mnie zawiodła. Jednakże nie na tyle, bym mogła uznać to za stratę czasu, bo do tego mi daleko.

Jeff ma olbrzymią wiedzę. Nie zatrzymuje jej tylko dla siebie, dzieli się z czytelnikami. Robi to w sposób prosty, zrozumiały, przystępny. Czasem wręcz mam wrażenie, że niektóre rzeczy tłumaczy zbyt dosadnie, nie pozwalając czytelnikowi samemu myśleć. To akurat zaleta. Lepiej przegiąć trochę w tę stronę, niż zostawić niedopowiedzenia i niejasności. Niestety Galloway ma też tendencję do powtarzania różnych rzeczy. Nie mówię o powtarzaniu treści z innych książek (choć to też jest nagminne), ale o pisaniu kilka razy o tym samym. Wracanie do tego co już wiemy lub też dosłownie kopiowanie całych akapitów zamiast zamieszczenia informacji, że w tym i tym przypadku choroby jest tak samo. Jest to niepotrzebne rozciąganie treści, sztuczne zwiększanie ilości stron, jak dla mnie zbędne.

trening mentalny

„Trening mentalny biegacza. Jak utrzymać motywację” zawiera sporo motywacyjnych rad. Rozdział z mantrami trochę mnie śmieszył, bo mamy tam wypisane teksty w stylu: „Endorfiny, chodźcie do mnie!”. Autor wypisuje nam mnóstwo propozycji takich tekstów, trochę traktując nas, jakbyśmy sami byli zbyt mało kreatywni i nie mogli wymyślić ich samodzielnie. Ale jako inspiracja sprawują się doskonale.

Standardowo są historie ludzi, którzy mieli jakiś problem i bieganie pomogło im go rozwiązać. Tego typu opowieści są niemal w każdej biegowej książce, i dobrze, bo działają i dodają chęci na kolejny trening.

Dobre jest też to, że mamy tu taką jakby analizę powodów braku motywacji. Przykładowo: nie chce nam się biegać, bo ostatnio coś nas bolało. Zatem mamy rozdział odnośnie kontuzji i informacje jak sobie z nimi radzić, aby uniknąć problemu w przyszłości. Autor podpowiada nam sporo rzeczy, jakie możemy robić, aby motywacja nie słabła. Wiadomo, na niektórych będą działać jedne, na pozostałych inne sposoby, ale mamy w czym wybierać. Myślę, że każdy znajdzie tu chociaż jedną radę, która przyda mu się podczas treningów czy nawet zawodów, którym poświęcony jest odrębny rozdział.

To co najbardziej mnie raziło, to nawet nie są powtórzenia, tylko grafika. Użyte zdjęcia, już nie ważne, że czarno – białe, są słabej jakości. Powiększone do granic możliwości, rozpikselowane, wyglądają okropnie. Najlepiej by było, gdyby w ogóle nie było tu fotografii. Gdyby nie one, książka wyglądałaby o wiele lepiej. Całość ma ładny układ, są ramki z najważniejszymi informacjami, wypunktowania, podrozdziały. Czyta się naprawdę nieźle, łatwo też odnaleźć dany fragment czy nawet uczyć się, zapamiętywać niektóre treści. Jest to całkiem niezły podręcznik, który ktoś oszpecił zdjęciami. Podręcznik, dla każdego biegacza, ale raczej początkującego i przede wszystkim takiego, który nie czytał żadnych książek w tej dziedzinie. Jak ktoś chce rozpocząć przygodę z Galloway’em i jego metodą marszo- biegu, myślę, że ta pozycja jest idealnym startem.

Za książkę dziękuję wydawnictwu: