Pędzące Ślimaki
Pędzące ślimaki, to już trzecia „pędząca” gra od Egmonta. Ale pierwsza, z którą ja mam do czynienia. I pierwsza, która zauroczyła mnie łatwością i zabawą podczas ślimaczącej się rozgrywki.
Co mamy w pudle?
- planszę
- 5 kart
- 5 kostek
- 5 pionków ślimaków
- 36 żetonów punktów
- instrukcję
O co w tym wszystkim chodzi?
Ślimaki, jak to ślimaki, chcą udowodnić sobie wzajemnie, że są bardzo szybkie. Zatem startują w jesiennym wyścigu i przemieszczają się po planszy.
Do dyspozycji mamy rozkładaną planszę. Funkcję pól spełniają tu listki i grzybki, po których ślimaki będą pełzać. Stawiamy figurki na listku startowym. Niezależnie od tego, ile osób będzie brać udział w grze, w wyścigu startuje pięć ślimaków. Dlaczego? A dlatego, że gracze losują karty z informacją, którym ślimakom powinni kibicować. Są to ukryte cele graczy, które dodają nutkę niepewności i sprawiają, że gra jest jeszcze bardziej interesująca. Podczas rozgrywki możemy poruszać dowolnymi pionkami, myląc tym samym naszych przeciwników. Można też podejmować próby dedukcji, rozgryzienia konkurencji, aby później pokrzyżować jej plany. Czy się uda? Różnie bywa.
Gdy pierwszy raz spojrzałam na planszę, trochę byłam zawiedziona. Nie tylko dlatego, że nie lubię jesieni i kolorystycznie jest ona dla mnie smutna i przygnębiająca. Chodziło raczej o fakt, że plansza jest bardzo krótka. Myślałam, że rozgrywka skończy się, nim na dobre się rozpocznie. Na szczęście myliłam się w tej kwestii. Gdy pionek wejdzie na pole, na którym już ktoś stoi, przesuwa figurkę o jedno pole do tyłu. Zatem ślimaki, poza tym, że strasznie się ślimaczą, wolno się przemieszczają, to dodatkowo co chwile są cofane. Zatem gra, nie jest może super długa, ale z pewnością nie należy do bardzo krótkich.
Ponadto, aby szybko nam się nie znudziło, są też dodatkowe warianty gry. Jeden polega na rozgrywaniu kilku partii i sumowaniu punktów. Inny natomiast zmienia trochę mechanikę gry i po wyrzuceniu symbolu ślimaka, nie idziemy o dwa pola w przód, tylko cofamy pionek w kolorze kostki. Ach właśnie, kostki…
Kostki, poza tym, że są bardzo ładne – żywe kolory, dopracowane – mają jeszcze jedną zaletę. Są bardzo dobrze wyważone. Ciężkie, wygodne, miłe w dotyku. Bardzo dobrze się nimi rzuca. Dzięki temu, rzut jest tutaj jednym z przyjemniejszych etapów gry.
Zalety:
– dobrze wykonane figurki
– prosta mechanika gry
– zasady łatwe do wytłumaczenia
– jasna instrukcja
– waga kostek
– dodatkowe warianty gry
– nie za krótka rozgrywka
– nauka podejmowania decyzji
– ukryte cele graczy
– dedukcja
– różne taktyki gry
Wady:
– ponura kolorystyka
– brak wypraski
Czy w ogóle warto pędzić ślimaki?
Pędzące ślimaki to kolejna gra, która nie ma „przeciwwskazań” wiekowych. Dostarcza wspaniałą rozrywkę, bez względu na wiek graczy. Mechanika gry jest prosta, instrukcja łatwa, bez problemu można wytłumaczyć zasady nowym graczom.
Zatem tak, warto pędzić ślimaki, ganiać się nimi. Powiem więcej, za szybko nam się to nie znudzi. Bowiem można zastosować różne taktyki gry. Ja przy każdej partii wymyślałam co innego, modyfikowałam dotychczasowe sposoby, aby przechytrzyć przeciwników. Pomimo wielu przebytych partii, nie znudziło mi się to. W tym przypadku dobrym sformułowaniem będzie, że apetyt rośnie w miarę jedzenia (grania).
Rzecz z którą od zawsze mam problem, to podejmowanie decyzji. Gra wymusza na nas podjęcie decyzji, którym pionkiem chcemy się ruszyć. Zniecierpliwienie innych graczy, zmusza nas, do podejmowania decyzji jak najszybciej. Zatem śmiało mogę powiedzieć, że z czasem mój ruch trwał co raz krócej i co raz szybciej byłam w stanie zadecydować i przemyśleć strategię. Bo choć komuś może się tak wydawać, nie jest to bezmyślne przesuwanie pionków. Tu trzeba myśleć. Myśleć intensywnie, aby zdobyć jak najwięcej punktów i zwyciężyć!
Liczba graczy: 2 – 5 osób
Wiek: od 6 – 106 lat
Czas gry: 20 minut
Wydawca: Egmont
Autor: Reiner Knizia
Ilustracje: Rolf Vogt
Czy w tej grze jest ponura kolorystyka jak piszesz? Widzę żywe kolory na zdjęciach 🙂 Znowu, jeśli gracze marzą o wypraskach, to niech liczą się z większymi pudłami i większą ceną, ja wolę mniejsze i ciut tańsze. A gra jest świetna. Dużo zabawy i sporo kombinowania. W domu uwielbiamy ją.
Dla mnie ten jesienny klimat jest smutny i ponury. Każdy lubi co innego, ja nie przepadam za elementami fruwającymi po całym pudle 😉
Ale to wszystko nie wyklucza tego, że grę bardzo lubię i jest świetnym umilaczem czasu.
Wystarczy kupić sobie woreczki strunowe i już nic nie lata po pudle 🙂 Tak pakuję wszystkie elementy moich gier.
Ja też. Jednakże woreczki strunowe nie mają magicznych właściwości i gra w dalszym ciągu wypraski nie posiada 😉
Nawet wyładowane po brzegi zaawansowane planszówki za 200+ zł nie mają wyprasek 😀 (choć się zdarzają) i nie słychać głosów narzekania 😉 Poza tym ciekawi mnie w jakich recenzowanych planszówkach spotkała się Pani z wypraską. Taka moja dociekliwość.
Pierwsza z brzegu, jaka przychodzi mi na myśl: „Pokój 25”. Ja nie wiem gdzie tu jest słyszalny głos narzekania. W moim mniemaniu to raczej recenzja, która skupia się nie tylko na pozytywach, których jest bardzo dużo, ale też naświetla wady. Oczywiście te, które są wadami według mnie. Zaraz zacznę podejrzewać, że Egmont nasłał tu swojego człowieka, który ma negować wszystkie minusy, jakie ja dostrzegam 😉
Oj ostre słowa droga Pani. Moja kolekcja planszówek to ponad 600 pudeł więc wiem o czym mówię w sprawie wyprasek. Recenzent ma prawo do pisania swoich uwag (i tak robi każdy recenzent, których jest zatrzęsienie na rynku), po to jest recenzja, ale dostosujmy się do standardów, a nie naszych marzeń czy wyobrażeń 🙂
Widać każdy ma inne doświadczenia i standardy, do których został przyzwyczajony. Każdy też ma prawo do swojego zdania i poglądów, i nie koniecznie musi mu się podobać, gdy ktoś inny na siłę próbuje przekonać go do swoich racji.
W takiej sytuacji, nie pozostaje mi nic innego, jak pogratulować Ci kolekcji ponad 600 gier. Bardzo się cieszę, że za sprawą mojego bloga, mogłeś się tym pochwalić. Życzę miłego dnia i przyjemności z grania i recenzowania kolejnych pozycji – z wypraskami, czy też bez.
Czerpmy więc z doświadczeń innych 🙂 a nie obrażajmy się. Standardy światowe, to standardy.
Wiele lat temu była wśród recenzentów dyskusja na temat krytykowania cen w recenzji. Wszyscy wyciągnęli odpowiednie wnioski i nie piszą już o czymś względnym, nieprzeliczalnym itd. Wypraska jest czymś takim. Brak wypraski to nie wada, niech mi droga Pani uwierzy.
Ja się nie obrażam, ja naiwnie wierzyłam, że już skończyliśmy tę dyskusję 😉
Rozumiem, że możesz mieć inne zdanie w niektórych kwestiach i choć mogę się z nim nie zgadzać, nie zamierzam przekonywać do swoich racji, zwyczajnie szanuje to, że masz inne poglądy na niektóre sprawy. Możesz uważać, że odbiegam od Waszych światowych standardów czy nawet, że zwyczajnie jestem głupia, bo myślę inaczej niż owi „wszyscy”, kimkolwiek oni są. W porządku, niech tak będzie. Ale jak ja szanuję czyjeś poglądy, to chciałabym, aby moje również były szanowane. Wydaje mi się, że nie proszę o zbyt wiele.
Tyle z mojej strony. Temat uważam za zakończony. Wierz mi, mam ciekawsze rzeczy do roboty, niż odpieranie ataków na temat moich wypraskowych poglądów 😉 Miłego dnia.