Paul Tergat. Biegaj z mistrzem! – Jürg Wirz
„Paul Tergat. Biegaj z mistrzem!” to książka, która z założenia jest jakby poradnikiem i historią biegacza. Piszę „jakby” poradnikiem, gdyż w dużej mierze przeplatana jest ona wątkami biograficznymi jednego z bardziej znanych biegaczy. A jak to wygląda w praktyce?
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, po otwarciu mojego egzemplarza, to czcionka. Duża czcionka. Tak wielka, że w zasadzie nie było opcji, abym nie zwróciła na to uwagi. Z pewnością jest to dobra wiadomość dla osób, które nie mają za dobrego wzroku. Dzięki temu lektura, nie będzie dla nich męcząca i uciążliwa, bo nie sposób mieć problem z dostrzeganiem tutaj poszczególnych liter. Jednakże zabieg ten ma również swój minus. Wiadomo, im większa czcionka, tym mniej treści.
I faktycznie, treści nie mamy tu za wiele. Cała publikacja zawiera mnóstwo zdjęć Tergata, jego rodziny, przyjaciół, rywali. Zdjęć jest cała masa. Zastanawiam się, czy jakby to tak policzyć, to czy ilościowo nie wyszłoby ich więcej niż treści (pomimo gigantycznej czcionki). A zatem niemal można nazwać tę publikację albumem.
Tak, album Tergata, to byłoby dobre określenie. Zdjęcia okraszone opisem sytuacji w jakiej zostały zrobione. Do tego nie długa informacja jak do owej sytuacji doszło, kiedy miała miejsce. Jakaś anegdotka, jakaś krótka wzmianka o tym co się jeszcze wydarzyło, no i kolejny rozdział. Tak to mniej więcej wygląda.
Z książki możemy dowiedzieć się co nieco na temat rodziny Tergata, jego życia, początków kariery i sukcesów, jakie osiągną. Czyli w zasadzie wszystkiego po trochu. Jak typowa biografia, aczkolwiek nie do końca typowa, bo ta teoretycznie ma wpleciony poradnik. Przyznam szczerze, że dla mnie te porady nie są bardzo wartościowe. Nie biegam i nie zamierzam biegać na tak dużych dystansach. Nie interesuje mnie także zdobywanie podium w tego typu wydarzeniach. Tak więc strony ukazujące plan treningowy Paula są dla mnie zbędne. Mogą być ciekawostką, informacją o tym jak dużo ćwiczył, ile poświęcał dla sportu, który kocha. Nie mniej można było o tym napisać krótko, tak jak było to zrobione, i darować sobie kilkanaście stron z tabelkami.
Moją uwagę przykuła informacja odnośnie kenijskiego jedzenia. Autor pisał o tym, że w Kenji mają specyficzne potrawy, które mogą mieć wpływ na ich wyniki w sporcie. Przytoczył nawet kilka nazw i to by było na tyle. W tym miejscu, książka aż się prosiła o to, aby umieścić w niej przepisy. Przepisy, na typowe kenijskie potrawy dla biegaczy. Nie ma tego. Według mnie to jest największa wada publikacji i najbardziej ubolewam z tego powodu. Jasne, mogę to sobie wyszukać w internecie, ale to nie to samo.
Biorąc do ręki książkę, którą napisał Jürg Wirz, miałam świadomość, że w dużej mierze będzie to biografia. Jednakże nie spodziewałam się, że aż w takim stopniu. Nie przypuszczałam też, że będzie ona tak przeładowana zdjęciami, a treści w niej zawartej będzie tak mało. „Paul Tergat. Biegaj z mistrzem!” to około dwustu stron do łyknięcia na raz. Na szybko. Bez pozostawienia jakiegoś spektakularnego smaku. Po lekturze możemy stwierdzić co najwyżej, że była „okay”, ale nic więcej. Raczej nie będziemy odczuwać potrzeby, aby pochłonąć ją jeszcze raz. Mi ten raz w zupełności wystarczy.
Za książkę dziękuję wydawnictwu: