Zwierzyna – Maciej Kaźmierczak
Zwierzyna to debiut literacki Macieja Kaźmierczaka. Oczywiście mówiąc „debiut”, mam tu na myśli książkę w całości zawierającą wyłącznie jego twórczość. Wcześniej publikował już w wielu miejscach, ale samodzielny zbiór opowiadań, został wydany dopiero pod koniec roku 2015.
Nie wiem czy w tym kontekście słowo „dopiero” jest tu odpowiednie. Bowiem Maciej jest autorem młodym. Jako dwudziestolatek, może pochwalić się olbrzymim dorobkiem literackim. Kilkadziesiąt opublikowanych opowiadań. Długie teksty, shorty, drabble. Sporo tekstów nagrodzonych w różnych konkursach. Przyznam, że początkowo chciałam napisać gdzie publikował, ale teraz zmieniłam zdanie. Jego twórczość kojarzę głównie z takich miejsc jak Niedobre Literki, Szortal, Drabble Na Niedzielę. Ale teraz przeglądając całą bibliografię, rezygnuję z początkowego pomysłu, nie będę wymieniać, bo tego jest po prostu za dużo. Zainteresowanych odsyłam na profil autora.
Jakby tego było mało, Kaźmierczak nie tylko pisze, ale i zajmuje się grafiką. Z tego co mi wiadomo, współpracuje z wydawnictwami, dla których tworzy okładki książek. Z resztą i do swojej antologii zrobił okładkę.
Tak, okładka „Zwierzyny” należy do tych, które zapadają w pamięci. Gdy ją pierwszy raz zobaczyłam, zapragnęłam mieć tę książkę, chociażby po to, aby stała na półce i ładnie wyglądała. Jednakże to by było niesamowitym marnotrawstwem świetnego zbiorku. Ponadto klimatyczne, czarno- białe ilustracje wewnątrz, również są autorstwa Maćka. Człowiek renesansu – chciałoby się rzec.
Jak już jestem przy ilustracjach i przy wspaniałym wyglądzie książki, to powiem może o samym wydaniu. Otóż wydawcą jest Stowarzyszenie Absolwentów i Przyjaciół II LO w Kutnie, a sama książka jest dofinansowana przez Prezydenta Miasta Kutno. Poza piękną oprawą graficzną, dobrej jakości papierem, cieszy również idealna zakładka. Idealna, bo krótka, poręczna i, no cóż, jak wszystko tutaj, prześliczna. To co uderzyło mnie na początku, to dość drobna czcionka. Po pewnym czasie, zwyczajnie męczy oczy.
„Zwierzyna” jest wielka, można się nieźle najeść. Mała czcionka i ponad 340 stron to sporo. Z resztą nie tylko ilość pozwala nam się tu nasycić. Wiadomo jak to jest z antologiami, ciężko je ocenić. Różne teksty, niektóre przypadną nam do gustu, inne trochę mniej, jeszcze inne znienawidzimy. Może tak być, ale jak widać, nie musi. „Zwierzyna” jest specyficzna i chyba nie skłamię, jeśli powiem, że chyba nigdy nie czytałam nic takiego. Takiego… No właśnie, jakiego?
Ciężko mi tu skonkretyzować czym jest ów zbiór. Z resztą, nie lubię przyczepiać etykiet, to nikomu nie wychodzi na dobre. Sam autor określa swoją twórczość jako surrealizm fantastyczny, co chyba jest najbardziej trafne. Zdecydowanie mniej tu jest typowej grozy czy horroru, na który liczyłam, a więcej fantastyki. O dziwo, w tym konkretnym przypadku, nie jest to wada. Kaźmierczak z łatwością łączy różne gatunki, tworząc niesamowitą mieszankę. Mieszankę fantastyki, surrealizmu, science fiction z elementami już wspomnianej grozy. Wszystko to bardzo mocno podszyte filozofią i religią.
Nawiązań do religii jest całe mnóstwo, o czym możemy się przekonać już po lekturze samego spisu treści. Rozważań filozoficznych też jest cała masa. Te aspekty z pewnością mają wpływ na klimat, w pewnym sensie czynią tę pozycję poważną, skłaniającą do refleksji. To co serwuje nam autor, z pewnością nie jest lekkim czytadełkiem. To lektura, która zdecydowanie nie należy do łatwych w odbiorze. Zarówno czytając, jak i teraz, gdy już jestem po zwiedzaniu dwudziestu światów „Zwierzyny”, nie dowierzam. Mimo iż znałam część publikacji autora, w dalszym ciągu jestem pod wrażeniem jego warsztatu pisarskiego. Ciężko uwierzyć mi, że tak młoda osoba, może pisać tak dojrzale.
Kaźmierczak w swej twórczości porusza ważne kwestie. Pisze o lękach, kwestionuje istnienie boga, dobra, zła. A także uświadamia nam, że łatwo można zatracić swoje człowieczeństwo. Ile czytelników, tyle może być interpretacji. Ale jedno jest pewne. Lektura ta, zmusza do refleksji.
To co zwróciło moją uwagę i wywołało uśmiech na twarzy, to przedstawienie biblioteczki jednego z bohaterów. Na jego półkach stały książki różnych autorów. Polskich autorów. To taki miły akcent, ukłon w stronę polskiej grozy, bowiem Maciej wymienił tam również nazwiska pisarzy, na których debiut na większą skalę, z niecierpliwością czekamy. Jak chociażby Kwiatkowska, która pomogła nadać ostateczny kształt owych tekstów. Otóż Agnieszka Kwiatkowska zajęła się redakcją i korektą „Zwierzyny” i odwaliła tu kawał naprawdę dobrej roboty.
Na koniec chciałabym się do czegoś przyczepić. Niestety, nie bardzo mam do czego. Nie jest to z pewnością książka dla każdego. Nie jest to też lektura na każdy moment. Ja sama czytałam ją dość długo, bo naprzemiennie z innymi książkami. I nie tylko dlatego, że taki mam zwyczaj, żeby czytać po kilka książek na raz. Niekiedy po prostu musiałam ją odłożyć, bo po długim, męczącym dniu miałam ochotę na coś lżejszego. A „Zwierzyna” z pewnością do lekkich nie należy.
Za książkę bardzo dziękuję:
Maciejowi Kaźmierczakowi
Dzięki za ubiegły rok z Twoim blogiem i życzę udanego prywatnie i bogatego we wpisy kolejnego roku. I jako że coś tam udaję, że piszę na swoim blogu ostatnio, to wcisnę pierwszy i ostatni raz autoreklamę https://dobrafanfikcja.wordpress.com/