Endgame. Klucz Niebios – James Frey, Nils Johanson-Shelton

Endgame. Klucz Niebios to druga część cyklu Endgame. Cyklu, który jak się okazuje, nie jest wyłącznie zwykłą książką. Jest czymś więcej. Jest grą, jest rozgrywką, rywalizacją, projektem multimedialnym. Ponoć traktowanie go, jak zwykłej książki jest krzywdzące. Uznawanie go za zwykłą powieść to błąd.

Cóż, jak widać lubię popełniać błędy. I na owych błędach się nie uczę, bo od zeszłego tomu nie poprawiłam się, nie zmieniłam swojego postępowania. W dalszym ciągu nie biorę udziału w żadnych rozgrywkach. Nie zatapiam się w projekcie na innych płaszczyznach niż literatura. I cały Endgame od początku był dla mnie wyłącznie lekturą. Był i nadal jest tylko zwykłą książką. Albo raczej aż książką. I nie do końca taką zwykłą. Ale też nad wyrost byłoby powiedzieć „niezwykłą”. Jest książką dobrą, może nawet bardzo dobrą, ale nie rewelacyjną.

kluczniebios

Klucz Niebios, podobnie jak swój poprzednik, przyciąga uwagę. Tym razem okładka jest czerwona. Bardzo intensywna. Przywodzi na myśl krew. Skojarzyła mi się z walką, agresją, ale także namiętnością. Najwyraźniej dobrze mi się skojarzyła, bo dokładnie to znajdziemy wewnątrz. Są silne uczucia. Bohaterami targają najróżniejsze, niekiedy skrajne emocje. Ambiwalencja jest tu na porządku dziennym. Nienawiść przeplata się z miłością. Gniew walczy ze współczuciem. I choć momentami nie ma miejsca na litość, to zdarzają się momenty wzruszające i pełne ciepła. Nie ma wątpliwości co do tego, że owa publikacja jest przepełniona emocjami. Dotyczą one nie tylko bohaterów, ale i czytelnika. Doznania te, są bardzo intensywne. Równie intensywne, jak kolor okładki.

Wspominałam też o agresji. Książka jest nią przesiąknięta. Mnóstwo tu przemocy, zarówno fizycznej jak i psychicznej. James Frey i Nils Johanson-Shelton stawiają na mocną i szybką akcję. Chyba nawet ostrzejszą niż w pierwszym tomie. Dużo scen walki, dużo ofiar, dużo krwi. Tak jak podczas lektury „Wezwania” miałam wątpliwości odnośnie wieku odbiorców, tak teraz mam jeszcze większe. Mam wrażenie, że Endgame idzie w kierunku coraz większej ilości przemocy. Nie przypominam sobie, aby poprzednio było aż tyle przekleństw. Teraz, mam wrażenie, że jest tego aż nadto. Seria staje się coraz bardziej wulgarna i w tym konkretnym wypadku, nie uważam tego za pozytyw.

Mimo to, wciąga. Momentami fabuła nie pozwala nam się oderwać. Jesteśmy ciekawi jak potoczą się losy bohaterów, które w tym przypadku są także losami całego świata. Niekiedy zastanawiamy się, co jest dla nas ważniejsze, czy dobro całej ludzkości, czy jednego uczestnika gry. Niekiedy jako czytelnik, możemy mieć dylemat. Przez dwa tomy, można już bardzo polubić występujące postacie. Poznajemy je już na tyle, że możemy pałać do nich nienawiścią, życzyć im śmierci i czytać właśnie z taką motywacją, z nadzieją, że coś im się stanie. Motywacja do czytania bywa różna, jednakże w przypadku Endgame, chyba najsilniejsza jest ciekawość. Ciekawość dalszej, intrygującej fabuły.

Układ książki jest spójny z pierwszym tomem. Każdy rozdział rozpoczyna się od imion i symboli graczy w nim występujących oraz miejsca akcji. Narrator trzecioosobowy, wszystkowiedzący. Dodane zostało miejsce na notatki na samym końcu. W środku, między rozdziałami zdarzają się także dziwne symbole, niekiedy niepokojące grafiki, obrazki, a także strony komiksu. Czy są to jakieś zagadki, podpowiedzi? Nie wiem, bo tak jak mówiłam, nie gram. Jednakże z punktu widzenia czysto czytelniczego, mogę stwierdzić, że wygląda to bardzo estetycznie i mi się podoba.

Kolejne ponad pół tysiąca Endgame’owych stron za mną. Nie był to czas zmarnowany. I jeśli miałabym jednym słowem określić Klucz Niebios, powiedziałabym, że był intensywny. Mówię oczywiście wyłącznie o powieści, bo jako taką traktuję książkę. Tak, intensywny to dobre słowo. I mam nadzieję, że już niebawem, będę mogła scharakteryzować nim kolejną część. Kolejną, intensywną część. Bo całe Endgame takie właśnie jest: intensywne.


Za książkę dziękuję wydawnictwu:

Wydawnictwo SQN