Aga vs. Geocaching

Aga, jak to Aga, przeglądała sobie internet. Było to przy okazji szukania informacji odnośnie odznak PTTK i tym podobnych spraw. Szukała, gapiła się, klikała i wynalazła coś, co ją zainteresowało. A mianowicie Geocaching.

O Geocachingu Aga słyszała już dawno temu, bo to żadna nowość. Wiedziała, że są sobie jakieś tam skrytki pochowane po całym świecie i, że się je szuka. Nie wiedziała nic więcej. Ale teraz, ujrzawszy informację, że od 2012 roku, PTTK we współpracy z portalem Geocaching Polska ustanowiło specjalne odznaki, zainteresowała się tematem. Zaintrygowana Aga zaczęła czytać czym są tzw. kesze i z czym się je żre.

W skrócie: zakładasz konto na geocaching.com, pobierasz aplikację na telefon, patrzysz gdzie znajduje się najbliższa skrytka i używając GPSa idziesz jej szukać. Jak znajdziesz, wpisujesz się do specjalnego, ukrytego w niej logbook’a, rejestrujesz znalezisko w serwisie i się cieszysz, że się udało. Albo się nie cieszysz, bo to zależy czy Ci zabawa przypadnie do gustu czy nie.

Aga, gdy tylko przeczytała jak to działa, zajarała się tym strasznie, bo już wiedziała, że to coś dla niej (mimo iż orientację w terenie ma do kitu, a GPS to dla niej czarna magia). Szybko się zarejestrowała, zrobiła co tam było do zrobienia i przy okazji wieczornego biegania, ruszyła na pierwsze łowy, gdyż okazało się, że na jej stałej trasie znajdują się skrytki.

Jak nie trudno się domyślić, nic nie znalazła. Głównie przez to, że było za dużo ludzi, co nie pozwalało na zbyt nachalne rozglądanie się. Ale w dużej mierze przez to, że tak na prawdę nie wiedziała czego szuka. Trudno iść szukać czegoś, nie wiedząc co to jest. Bo wtedy jeszcze tego nie wiedziała.

Niezbyt mądrym posunięciem było też wybieranie na początek skrytek „bliskich” a nie łatwych. By dostać się do pierwszego kesza trzeba było przeskoczyć przez strumień, przedrzeć się przez las pod stromą górę i wleźć na drzewo. Tu na etapie skoku już pojawiła się trudność, w postaci tłumów ludzi z podejrzliwym wzrokiem. Kesz został odłożony na kiedy indziej.

Drugie podejście to zgliszcza jakiegoś squatu, znajdujące się za wielkim polem, za kłującymi krzakami i pokrzywami wyższymi od Agi. Przedarła się tam mimo wszystko. Jednakże skrytka w pięciostopniowej skali trudności, miała 3,5 punkta, a znalazcy i tak twierdzili, że jest to zaniżone. Jak nie trudno się domyślić, tym razem też się nie powiodło.

IMG_20170806_183213_HDR

Pomimo niepowodzeń, braku jakiegokolwiek osiągnięcia w tej dziedzinie, Aga nie poddawała się, bo w dalszym ciągu uważała, że to super zabawa. Kilka dni później wstała rano, wskoczyła na rower i wyruszyła na całodzienną podróż poszukiwawczą. W końcu znalazła swojego pierwszego, tradycyjnego kesza. Zaraz potem, pierwszy kesz magnetyczny. Była przeszczęśliwa.

I choć wielu osobom, tego typu aktywność wydaje się głupia i bezcelowa, to Adze się ona podoba. Wyjeżdżając gdzieś, czasem spotyka skrytkę na swej drodze i wyrusza na poszukiwania. Będąc w górach też na nie polowała, co dodatkowo urozmaiciło jej wyjazd. Geocaching w pewnym sensie stał się częścią jej życia, daje satysfakcję, cieszy. I choć do odznaki brakuje jej jeszcze sporo, to kawał złomu przestał być priorytetem. Teraz liczy się dla niej głównie świetna zabawa, a taką niewątpliwe ma!

Profile for agapilecka

Czy są na pokładzie jacyś Geocacherzy? Aktywni, byli, jacykolwiek? 😀