Zombie Tsunami
Zombie Tsunami to gra, a właściwie to dwie gry. To o czym chcę pisać jest grą planszową. Jednakże owa planszówka nie wzięła się znikąd. Jest ona oparta na prostej grze platformowej na telefon. Ciekawe? Dla mnie bardzo.
Nie gram na telefonie. Tego typu gry mnie nie interesują, nie korzystam z nich, nie znam. Dlatego u mnie było odwrotnie: najpierw dowiedziałam się o Zombie Tsunami w formie planszówki, dopiero później dowiedziałam się o pierwowzorze. Jednakże nim zaczęłam grać w opcję bez prądu, postanowiłam sprawdzić wersję mobilną. Pobrałam, zainstalowałam, włączyłam i… przepadłam. Teraz, pisząc te słowa, jestem już na 60 którymś levelu. To cholerstwo strasznie wciąga.
O co chodzi? Generalnie to o to, by mieć jak najwięcej zombiaków. Idzie się gromadką zombie, po drodze zjada się ludzi, którzy dołączają do naszej hordy. Przewraca się samochody, busy i inne pojazdy, by zdobyć jeszcze więcej żywych trupów, zbiera się monety. I w zasadzie to wszystko co się tam robi. Ponadto sterowanie jest banalnie łatwe. Skacze się i nic więcej. Gdy pierwszy raz w to grałam, pomyślałam sobie: „jak ktoś wpadł na pomysł, by zrobić z tego planszówkę?!” To pytanie pozostało ze mną do teraz.
Lucky Duck Games to wydawnictwo, które słynie z przerabiania gier mobilnych na planszowe. Nic więc dziwnego, że to oni postanowili przekształcić w ten sposób zombiaki. Pomysł, choć wydawał mi się porąbany i absurdalny, o dziwo wypadł całkiem nieźle.
Co mamy w pudle?
– 19 kart ulicy
– 7 kart tajnego bonusu (w sumie to 35 kart, bo po 7 z każdego języka)
– 20 kart sklepu
– 3 karty sklepu do dodatku
– 72 kostki zombie
– 6 żetonów rozstrzygania remisów
– 12 żetonów cywili
– 18 znaczników wyboru drużyny
– 9 kart wydarzeń
– 18 kart zomptaków
– 12 złotych monet
– planszę ulicy
– instrukcję (tzn. 5 instrukcji, w różnych językach)
O co w tym wszystkim chodzi?
Chodzi o to by przeprowadzić hordę zombie przez miasto. Każdy prowadzi swoją hordę i pragnie, by była ona jak największa i jak najsilniejsza. I w zasadzie to jest wszystko do czego dążymy. Wbrew moim obawom, planszówka świetnie oddaje klimat i sens pierwowzoru mobilnego.
Gra przeznaczona jest dla grupy od 3 do 6 graczy. Ośmielę się powiedzieć, że jest to taka trochę imprezówka. Sporo losowości, ale w granicach rozsądku, nie jest to drażniące. Do tego trochę negatywnej interakcji. To wszystko składa się na bardzo fajną, szybką, ale i prostą gierkę. Gierkę barwną i w dodatku wielojęzykową. Mamy tu kilka instrukcji, a także te kilka kart, które zawierają tekst, są w kilku wariantach językowych. Poważnie, otrzymujemy spory stos kart, z którego tylko kilka z nich bierze udział w rozgrywce. To od nas zależy, w jakim języku one będą, choć po kilku rozgrywkach i ten nie ma znaczenia, bo już pamiętamy jakie akcje się tam wykonuje.
Ta międzynarodowość gry jest olbrzymią zaletą. Większość działań oparta jest na symbolach, reszta opisana i wytłumaczona jest w różnojęzycznych instrukcjach. Dzięki temu możemy grać praktycznie z każdym. Z każdym, powyżej 14 roku życia (choć uważam, że ten wiek jest i tak zawyżony).
Pierwsza rzecz jaka mnie zaskoczyła po otrzymaniu gry to pudełko. Nie chodzi o to, że jest pięknie wykonane graficznie, żywe, barwne i przyciągające wzrok. Ono przyciąga także dotyk (o ile można tak powiedzieć). Jest twarde, solidne, wydaje się być niezniszczalne. Zresztą wszelkie elementy znajdujące się wewnątrz też są solidne i bardzo wytrzymałe. Ale to pudło bije wszystko. Nie wiem czy kiedykolwiek widziałam tak dobrze wykonane pudło do gry planszowej. Przez chwilę aż się zaniepokoiłam, myśląc, że może jest tak solidne, bo wewnątrz znajdują się prawdziwe zombie. Na szczęście tak nie było, byłam bezpieczna.
Ale to moje bezpieczeństwo to niestety tylko pozorne. Zagrażały mi nie zombiaki, tylko moi przeciwnicy. Otóż gdy prowadzi się swoją hordę przez miasto, czasem pojawia się jakiś pojazd, np. autobus. Aby nie stracić swych umarlaków, trzeba go przeskoczyć. Jeśli mamy za mało zombie by tego dokonać, musimy połączyć siły ze swoimi rywalami. Do tego właśnie służą kolorowe znaczniki wyboru drużyny. Wszyscy jednocześnie pokazują wybrany przez siebie kolor i sumują trupy z osobami, które także wybrały ten kolor. Oczywiście przed wyborem można się umawiać. Ale co najważniejsze: nie trzeba mówić prawdy. Tu zaczyna się najlepsza akcja. Kłamstwa, oszustwa, blefowanie, wkopywanie innych. To jest ten moment, gdy wychodzi z ludzi największe paskudztwo, ukazują swoją prawdziwą, złą naturę. To jest ten moment, który daje dużo radości, a jeszcze więcej wściekłości!
Oczywiście to nie jedyna negatywna interakcja jaką tu zastaniemy. Możemy także wysadzać przeciwników bombami, okradać ich i szkodzić na różne sposoby używając kart czy też kupując jakieś akcje w sklepiku. Tak, jest tu sklepik, są monety, są wydarzenia specjalne a nawet dodatek zawierający ptaki zombie. Krótko mówiąc: gra świetnie odwzorowuje to, w co grałam na komórce.
Fajnym motywem jest także rozstrzyganie remisów. Mamy 6 żetonów mózgów, na każdym widnieje inna cyfra. Są odwrócone, wymieszane i remisujący gracze wybierają po jednym. Osoba z wyższym wskaźnikiem mózgu wygrywa. Jest to rozwiązanie banalne, ale o wiele bardziej kreatywne niż zwykła kostka. No i zdecydowanie lepsze niż kostka. Niby tu i tu mamy losowość, ale w przypadku wybierania samodzielnie, mamy wrażenie, że jednak coś tu zależy od nas, a nie tylko od bezmyślnego rzutu sześcianem.
Jeśli chodzi o tytułowe zombiaki, są one zwykłymi, malutkimi, sześcianikami z drewna. Na jednej ze ścianek mają namalowaną przeuroczą, śmieszną i spójną z oryginałem mordkę. Nie bez znaczenia jest to, że mordka jest tylko na jedną ze ścian, bowiem nasza horda również służy do przerzucania podczas tak zwanego skoku. Te trupy, które wypadną mordką w górę – spadają w przepaść i umierają.
Spadają szybko. Wszystko dzieje się tu szybko. Mimo iż mamy tu trzy rundy, gra mija ekspresowo. Jest bardzo dynamiczna. To fajna odmiana przy dużej ilości gier, gdzie trzeba czekać godzinami na ruch jakiegoś gracza (przeważnie mój). Tutaj nawet przy maksymalnej ilości osób idzie to bardzo sprawnie. Gra dobrze się skaluje i można grać w każdej konfiguracji. Żałuję, że nie ma wariantu dwuosobowego, ale mam świadomość, że przy tego typu mechanice nie miałoby to sensu.
Szukałam wad. Długo szukałam wad. Piszę tę recenzję już od kilku tygodni, cały czas mając nadzieję, że znajdę więcej wad. Bo co to za gra, która nie ma żadnych minusów? Póki co, znalazłam tylko to, że w instrukcji jest trochę niedopowiedzeń, niejasności. Nie jest to duży mankament, bo wystarczy przed grą ustalić między sobą jak robimy w danej sytuacji i tyle. No, ale potrzebowałam wadę, więc takową znalazłam. A tak poza tym, to muszę się przyznać do porażki. Gra ze mną wygrała. Nie znalazłam więcej widocznych, denerwujących mnie wad. Brawo Zombie Tsunami, jesteś niemal idealna!
Zalety:
– ładna grafika
– dobrze się skaluje
– drewniane zombiaczki
– rozstrzyganie remisów
– formowanie drużyn
– pudełko
– wytrzymałość
– wariant rozszerzony
– wysoka regrywalność
– sporo elementów
– łatwa i ciekawa mechanika
– spójność z pierwowzorem
Wady:
– niedopowiedzenia w instrukcji
Czy w ogóle warto prowadzić hordę zombie?
Oj tak i to bardzo! Wkręciłam się w grę na komórkę, co rzadko mi się zdarza. A ta planszówka tę grę komórkową idealnie przeniosła na stół. Pięknie wydane, wszystkie warianty przeniesione, można być dupkiem i szkodzić innym. Czego chcieć więcej?
Ja Wam powiem, czego można chcieć więcej. Ale spokojnie, to jest do zrobienia. Osoby, które grały na telefonie w Zombie Tsunami z pewnością znają charakterystyczną melodyjkę. I tej melodyjki mi brakowało, ale sobie poradziłam. Odpaliliśmy muzykę z gry na YouTubie, leciała w tle. I odkąd graliśmy z tym przyjemnym brzęczeniem, grało się lepiej. Muzyka dodawała dynamizmu rozgrywce. Cieszyła. Wprowadzała w lepszy nastrój. Wtedy wiedziałam jedno: to jest świetna gra imprezowa. Zapętlona muzyka z gierki, plansza na stole, kilku znajomych, ewentualnie jakieś piwo – i mamy świetnie spędzony wieczór. Polecam bardzo. Koniecznie z muzyką w tle!
Podstawowe informacje:
Liczba graczy: 3 – 6 osób
Wiek: 14+
Czas gry: 30 minut
Autorzy: Jeremie Torton, Vincent Vergonjeanne
Ilustracje: Mateusz Komada, Matthieu Malot
Teksty: Aleksandra Górecka, Arkadiusz Krzos, Benjamin Ravet, Eduardo Baraf, Julien Vergonjeanne, Katarina Lichańska, Katarzyna Juryk, Marcin Miusiał, Mateusz Anioł, Monika Grzebyk, Piotr Kuśnierzowski, Seth Johnson, Stefan Domański, Theo Garnier, Wojtek Wilk
Korekta: Dustin Schwartz, Magnus Karlsson, Kirk Dennison, Marta Vergonjeanne
Tłumaczenie polskie: Dawid Cichy, Anna Mazur
Wydawca: Lucky Duck Games