Podręcznik Przygody Rowerowej – Robert „Robb” Maciąg i przyjaciele

Podręcznik przygody rowerowej w tym roku doczekał się rozszerzonego, drugiego wydania. Na ogół nie robi się kolejnych wydań, jeśli coś jest złe. Zatem w tym przypadku, jak najbardziej uzasadnione jest to, co zrobiło wydawnictwo Bezdroża.

To, że dzięki Bezdrożom możemy czytać ciekawe, nie tylko podróżnicze, ale i „sportowe” książki już wiemy. Jednakże ja, pierwszy raz skusiłam się na coś rowerowego i zaskoczyłam tym sama siebie. Dlaczego? A no dlatego, że tak na dobrą sprawę, nie przepadam za rowerami. Wolę monocykl, albo od niedawna: bieganie. Niestety w ostatnim czasie jestem skazana na ten środek transportu, z prostego powodu: umarł mi samochód. Zatem powoli oswajam się z moim dwukołowcem, przyzwyczajam się. I w tym właśnie czasie pojawił się Podręcznik przygody rowerowej. „Cholera, jak już muszę tym jeździć, to może zrobię coś, żeby to polubić?” – pomyślałam. I tak oto wpadła w moje łapy publikacja Roberta Maciąga i jego przyjaciół.

Nie byłam pewna czego się spodziewać po tej książce. Myślałam, że będzie coś w stylu: to jest koło, to łańcuch, to kierownica. Pamiętaj żeby pompować koła. Na rower najlepiej ubrać się tak i tak. Tego używaj w ten sposób, a tak nigdy nie rób. Wiecie, taka instrukcja obsługi roweru z informacjami ułatwiającymi dłuższą podróż. No, ale jak widać nie miałam racji. Pierwsza część książki wciągnęła mnie na dobre i zafascynowała. Rozdział „Opowieści z drogi” to nic innego jak historie z trasy różnych osób. Mówią o swoich przygodach, o dobrych, złych momentach jakie ich spotkały. Te fragmenty ich rowerowych przygód sprawiają, że ma się ochotę też zrobić coś takiego. Wspominałam o tym, że rower to nie moja bajka? Jak zaczęłam to czytać, zapragnęłam też wyruszyć w taką podróż.

Kolejny rozdział zawiera proponowane trasy na tego typu wyprawę. Bardzo fajna sprawa, niestety bardzo zróżnicowana, przez to, że pisana przez różnych autorów. O ile w pierwszym rozdziale miało to swój urok, tak tutaj brakuje mi jakiegoś ujednolicenia, jednorodnego sposobu przekazywania informacji. Podane w ten sposób wydaje się być mało miarodajne i o ile niektóre trasy są świetnie opracowane, tak inne przedstawione są powierzchownie i w zasadzie niczego to nie wnosi.

Dopiero pięć kolejnych rozdziałów zawiera to, na co czekałam. Zatem mamy informacje co powinniśmy ze sobą zabrać (dwa razy możemy przeczytać o namiotach, co według mnie jest bez sensu), jak się przygotować, gdzie spać. Wszystko wydaje mi się być opisane tak, że bez problemu będziemy mogli skompletować swój sprzęt i jakoś przetrwać taką podróż. Myślę, że najwięcej i tak nauczymy się w praktyce, tu mamy taką teoretyczną wprawkę, dzięki której nie zginiemy pierwszego dnia.

podrecznik rower

Podstawy poznamy, jednakże mi brakowało jednej rzeczy. Od początku książki zastanawiałam się, co Ci ludzie robią z rowerami w nocy? W sensie jadą sobie, robi się noc, rozbijają namiot i co? Rowery zostają na zewnątrz? Przypinają je do drzewa? Mają osobny namiot na rowery? Ustalają warty i pilnują swego dobytku siedząc przy ognisku? O tym nie ma ani słowa. I choć o nieszczęsnych namiotach czytamy dwukrotnie, to na temat przechowywania rowerów się nie dowiedziałam niczego, a to aspekt który zastanawia mnie i niepokoi w największym stopniu.

Bardzo spodobał mi się ten układ publikacji. Najpierw te historie, dzięki którym zapragnęłam takiej podróży. Dopiero później przygotowanie do podróży. Gdyby było to podane w odwrotnej kolejności, pewnie bym się zniechęciła. Co ciekawe, w tych „instrukcjach”, poradach wyjazdowych, również nie ma suchych faktów. Nawet tam wplecione są kolejne historie podróżników. Książka ta, choć niewielka, zawiera mnóstwo opowieści. Opowieści, które poza tym, że intrygują, to także motywują, by wyruszyć w drogę. Znalazło się tu miejsce nawet na kilka szybkich, wycieczkowych przepisów.

Książka nie jest wielka, za to zawiera mnóstwo treści. Dość mała czcionka, poza tym, że pozwala na wrzucenie więcej tekstu, to wygląda bardzo estetycznie. Sporo kolorowych zdjęć uatrakcyjnia publikację i pozwala nam jeszcze bardziej poczuć opisywany przez autorów klimat. Niestety, nie wszystkie zdjęcia mają podpisy, przez co nie mamy pewności co przedstawiają. Jeśli chodzi o podpisy, są też takie na dole strony, informujące nas jaki rozdział czytamy. Fajna sprawa, gdyby nie to, że pod koniec książki się to trochę „rozjechało” i przestało pokazywać nam właściwe podrozdziały.

„Podręcznik przygody rowerowej”, to pozycja, godna polecenia osobom, które mają chęć wyruszyć w taką podróż, ale także takim, które z chęcią czytają o wypadach innych. Dodatkowo duża ilość autorów i odnośniki do ich stron czy blogów, gdzie relacjonują swoje przygody, to jeszcze więcej lektury motywującej do wyjazdu. Piękne wydanie, świetne historie i mnóstwo motywacji, by gdzieś pojechać i pokochać swój rower. Myślę, że mam szansę w końcu to uczynić.

Za książkę dziękuję wydawnictwu:
bezdroza logo