Księga cudów

Księga cudów to gra dłuuugo przeze mnie wyczekiwana. Widząc w materiałach promocyjnych książkę, która się otwiera i rozkłada do poziomu trójwymiarowej planszy, byłam zafascynowana. Gra wydawała mi się niesamowicie intrygująca i chciałam dorwać ją w swoje łapska. 

Gdy w końcu do mnie trafiła i wskoczyła na stół, fascynacja nie mijała. Cały nasz trójosobowy zespół nie mógł doczekać się otwarcia księgi, wskoczenia na drzewo i eksplorowania okolicznej krainy. Ale musieliśmy czekać. I na zwiedzenie całości czekamy nadal…

 

O co w tym wszystkim chodzi?

Chodzi przede wszystkim o przygodę. O przetrwanie. O to by nie dać się pokonać Zębaczom. Gra składa się z sześciu rozdziałów. W każdym eksploruje się inne tereny. Obecnie mamy za sobą połowę gry, także jeszcze nie wszystkie zakamarki odwiedziliśmy. Nie ukrywam, że mam też trudność z pisaniem tego tekstu i robieniem zdjęć, bowiem nie chcę spoilerować. Także pilnuję się jak mogę, by tego nie robić.

Gra jest wydana przepięknie. Już nawet nie chodzi o dokładną wypraskę i super otwieraną księgę, z której to wyłaniają się różne niesamowite rzeczy. Mamy tu też figurki. I o ile bohaterowie są zwykli, tak potwory zwane Zębaczami to coś pięknego i wspaniałego. W dodatku mają tak fajnie ułożone rączki, że wyglądają jakby tańczyły. Nic więc dziwnego, że tak kiepsko mi idzie walka z nimi, ja po prostu nie chcę krzywdzić tych wspaniałych, tanecznych stworzonek!

Gra jest dopieszczona graficznie, aczkolwiek nie obyło się bez błędów w kartach. Mieliśmy małe zawirowania, bo informacja na karcie prowadziła nas nie tam gdzie trzeba, na szczęście zorientowaliśmy się w porę, nie psując sobie tym gry.

Jest tu trochę podejmowania decyzji, wyborów, można podążać różnymi ścieżkami rozgrywki, decydując wspólnie gdzie iść, co zrobić, jak się zachować. Delikatna gra paragrafowa, choć mam wątpliwości czy nasze wybory mają tu aż tak duże znaczenie.

Choć całość wygląda pięknie, mechanika jest prosta, to fabuła jednak aż tak nie porywa. Momentami rozgrywka mi się dłużyła i tylko ciekawość co będzie dalej i chęć przejścia kolejnego rozdziału, pchała mnie do kolejnych działań.


Co mamy w pudle?

  • rozkładaną książkę
  • 4 figurki bohaterów
  • 8 figurek zębaczy
  • 248 kart (6 talii rozdziałów)
  • 6 kart zębaczy
  • 16 kart skrawków
  • 5 kości
  • 17 znaczników iskier magii
  • 40 żetonów serc
  • 10 żetonów przeznaczenia
  • 8 żetonów oszołomienia
  • żeton mrocznej aury
  • 4 pierścienie do podstawek
  • kopertę skrzyni
  • instrukcję



Zalety:

– pięknie wydana
– prosta mechanika gry
– tryb solo
– zębacze <3
– dobrze się skaluje
– wypraska
– intrygująca

Wady:

  • pomyłki w kartach
  • dłuży się
  • niska regrywalność
  • losowość

Czy w ogóle warto…?

I tak, i nie. Na pewno warto zapoznać się z planszą, doświadczyć jej, pooglądać, doczekać do niespodzianek, jak chociażby magicznej koperty.

Warto też poznać same Zębacze, bo jak już wspomniałam, rozkochały mnie w sobie. Natomiast jeśli chodzi o samą grę… Cóż, poza wyglądem nie ma aż tak dużo do zaoferowania. Jest to miks gry paragrafowej z jakąś przygodówką. Do tego charakteryzuje się sporą losowością. Można się co prawda wyratować jakimiś dodatkowymi umiejętnościami, bonusami itd. niemniej rzut kośćmi jest tutaj kluczowy.

Zatem jeśli chodzi o wygląd, to w dalszym ciągu się jaram i uważam, że pod tym względem gra zasługuje na olbrzymie uznanie. Jeśli chodzi o całą resztę, to coż… obawiam się, że po raz kolejny miałam zbyt wygórowane oczekiwania, zatem nie dało się im sprostać.

Liczba graczy: 1-4 osób
Wiek: 10+
Wydawca: Rebel
Autorzy: Martino Chiacchiera, Michele Piccolini

Za grę dziękuję wydawnictwu:

znaki rebel3