Nowa Gwinea
Nowa Gwinea czyli kolejny twór Grzegorza Rejtchmana! Autor zalał nas falą różnorodnych wydań kultowego już Ubongo, a teraz uderza w podobną, aczkolwiek trochę inną stronę. Poprzednio na stoły wjeżdżała Papua. Jakbym miała określić czym jest Nowa Gwinea, to powiedziałabym po prostu: to Papua 2.
O co w tym wszystkim chodzi?
Chodzi o to co w poprzedniczce, z tą różnicą, że nie ustawiamy drabinek, tylko budujemy domki. Ustawiamy je tak by stykały się rogami, a jednocześnie zakrywamy znajdujące się na planszy obszary, by zyskać jak najwięcej punktów.
Mechanika jest tak prosta, że chyba bardziej się nie da uprościć. A gra jest tak przyjemna, że ciężko się od niej oderwać. Bardzo lubię różnorodne łamigłówki, natomiast ta układanka w moim odczuciu bije na głowę wszystkie poprzednie. Dla mnie jest o wiele lepsza i atrakcyjniejsza niż każde z Ubongo czy Papua. I myślę, że wynika to z tego, że tu nie mamy jednego możliwego układu. Możemy kombinować na różnorodne sposoby, ograniczają nas wyłącznie zasady. Dzięki temu gra wkręca, jest regrywalna i masa plansz i możliwości sprawiają, że tak szybko się nie nudzi.
Jedyne co mnie denerwowało podczas rozgrywki to… przeciwnicy, którzy kończli układanie chwilę przede mną, przez co zgarniali więcej punktów. Ja natomiast, ambitnie, nie szłam na tempo, tylko na ilośc punktów, lecz gdy nie byłam pierwsza, to nie mogłam ich zdobyć w takim zakresie jak planowałam, co mocno krzyżowało mi plany. Aczkolwiek już nie ważne te punkty, bardziej wkurzało mnie to, że swoją szybkością kończyli daną rundę i nie miałam już okazji na ułożenie do końca swojego układu i to przeszkadzało mi najbardziej, bo mało która „układana” gra sprawiała mi aż tyle radości.
Na olbrzymi minus zasługuje plansza z punktacją. Jest ona tak nieczytelna, że naprawdę głowiliśmy się w którą stronę poruszać pionki i niejednokrotnie męczyliśmy się przestawiając je. Było to uciążliwe i irytujące. Kamyczki się zlewają, do tego ilość zapisanych liczb jest mniejsza niż na przykład w Papui, a tu zdecydowanie bardziej by się przydały.
Co mamy w pudle?
32 dwustronne plansze zadań
48 kafelków chat
4 żetony punktów
1 tor punktacji
4 pionki
1 kostkę
instrukcję
Zalety:
– jasna instrukcja
– prosta mechanika gry
– wysoka regrywalność
– trzeba myśleć
– ładnie wykonana
– wypraska
– różnorodne układy
– szybka rozgrywka
– dobrze się skaluje
Wady:
– nieczytelny tor punktacji
Czy w ogóle warto krzyczeć „Gwinea”?
Oj tak! Ośmielę się powiedzieć, że gdybym miała do wyboru tylko jedną grę autorstwa Rejchmana, to wybrałabym właśnie Nową Gwineę. W moim odczuciu jest najlepsza i z pewnością będzie częstym gościem na moim stole.
Oczywiście nie można zapomnieć o pięknej oprawie graficznej, dopracowanym pudełku, wyprasce i estetycznej, dobrej instrukcji. Egmont po raz kolejny stanął na wysokości zadania i uraczył nas taką produkcją. Produkcją, po którą zdecydowanie warto sięgnąć!
Liczba graczy: 2 – 4 osób
Wiek: od 8 lat
Wydawca: Egmont
Autor: Grzegorz Rejchtman
Za grę dziękuję wydawnictwu: