W zachwycie o odbycie – Jonas Kinge Bergland, Kaveh Rashidi
W zachwycie o odbycie to książka, która od samego początku coś mi przypominała. Już nawet przedmowa z czymś mi się kojarzyła. Nie, przepraszam, nawet nie przemowa, tylko dedykacja umieszczona zaraz po stronie tytułowej: „Naszym ewentualnym przyszłym dzieciom. Przepraszamy za wstyd, który ogarnie was, gdy odkryjecie, że wasi ojcowie napisali książkę o otworze w pupie.” Z czymś mi się to kojarzyło. Z każdym słowem, z każdym zdaniem frustracja i próba odnalezienia w swojej pamięci jakiegoś elementu łączącego tę lekturę z jakąś inną, wzrastała. Im dalej brnęłam, im więcej czytałam, im więcej dziwacznych grafik oglądałam, tym bardziej czułam, że coś takiego już gdzieś było. I w końcu mnie olśniło!
Pamiętacie takie książeczki jak „Straszna historia” i „Monstrualna erudycja”? Ja pamiętam bardzo dobrze. Szczególnie tę drugą serię, bo historii nie lubię, a te monstrualne rzeczy na ogół były dla mnie fascynujące. Do tej pory mam jeszcze trochę tych czytadeł i jakoś sentyment nie pozwala mi się ich pozbywać. No i teraz, po latach, czytając książkę o odbycie, skojarzyłam to z lekturami mojego dzieciństwa, które połykałam jedna za drugą. Nie wiem czy moje skojarzenie jest trafne, może tamte pozycje wcale nie przypominały tej. Ale wiem jedno: ten odbytowy zachwyt w odbiorze jest dla mnie taki, jak odbiór tamtych książek w moich wspomnieniach. Czułam się mniej więcej jak wtedy, te dwadzieścia lat temu. To było dość miłe uczucie, jednocześnie napawające lekkim smutkiem, uświadamiające upływ czasu.
No dobra, ale jakie to odczucia towarzyszą przy tamtych czy przy tej lekturze? Z pewnością jest to ciekawość, no bo nie ukrywajmy, odbyt jest cholernie ciekawy i myślę, że można o nim napisać o wiele, wiele więcej. Pojawiają się też zaintrygowanie niektórymi wątkami, aczkolwiek nie zawsze były one rozwinięte na tyle, na ile bym tego oczekiwała. Obecne było zniesmaczenie, ale w moim przypadku dotyczyło bardziej kwestii zaglądania dzieciom w odbyt niż rimmingu czy fistingu, o którym też oczywiście była tu mowa. Owszem, zdarzały się tu żarty niezbyt wysokich lotów, niekiedy wręcz dość żenujące, ale to specyfika tego typu publikacji. Choć czasem to irytuje, to większość czasu ma to pewnego rodzaju urok. Dzięki temu książka jest bardzo lekka, czyta się ją szybko, płynnie i jest ona przystępna dla każdego. Bo mimo iż napisało ją dwóch lekarzy, nie ma tu paskudnego, medycznego języka, a jeśli takowy się pojawia, jest on tłumaczony dość łopatologicznie, zrozumiale i niekiedy z humorem.

W zachwycie o odbycie zawiera sporo szkiców nawiązujących do treści, które jeszcze bardziej pomagają zrozumieć co autorzy chcieli nam przekazać. Mamy rozdział odnośnie anatomii, dzięki któremu możemy się dowiedzieć jak wsadzać sobie (lub komuś) czopki. Jest pokaźny rozdział dotyczący chorób odbytu, ale także osobny odnośnie chorób wenerycznych. Mamy poruszoną kwestię higieny, a na końcu jest nawet quiz analny. I tak, tak, odpowiadając na pytanie, które z pewnością Was dręczy od samego początku: tak, jest też o seksie analnym. Bo w sumie jak można napisać książkę o odbycie i nie wspomnieć o seksie? Mało tego, autorzy zaszaleli i w siódmym segmencie odpowiedzieli na pytanie: „Co wejdzie do odbytu?” co jest super, bo dzięki nim wiem, że mogę sobie wsadzić Biblię w dupę, a jeśli okaże się dla mnie za duża, to zawsze mogę umieścić tam Koran. Mało tego, nawet powiedzieli jak tego dokonać! Niechęć do Kościoła, antyszczepionkowców i homofobów jest tu wyczuwalna. Norwescy lekarze nawet się z nią nie kryją. I dobrze. Dla mnie to dodatkowe zalety tej publikacji.
Myślę, że mimo prostoty i niekiedy durnowatych żartów, jest to książka godna polecenia. Choć dużo tu anegdotek i drwin z czytelnika, jest tu także dawka wiedzy. Wiedzy, która w moim mniemaniu powinna być tą fundamentalną dla każdego, żeby nikt nie miał wątpliwości co do tego, że nazwa GRID, która dawniej była określeniem dla AIDS nie powinna w ogóle istnieć. Ale nawet jeśli nie chcecie się dokształcać odbytniczo, nie interesuje Was ta część ciała to pamiętajcie o ważnej rzeczy, o której Rashidi i Bergland trąbią non stop: używajcie prezerwatyw!
Za książkę dziękuję wydawnictwu:
