The Powerpuff Girls Classics: Atomówki – Tom 2
Jak już część z Was wie, Atomówki to jedna z miłości mojego dzieciństwa. Kreskówka, którą oglądałam jeszcze w czasach anglojęzycznego Cartoon Network. Zatem gdy ponad rok temu, Wydawnictwo Studio JG wypuściło pierwszy tom komiksu Powerpuff Girls, od razu go chwyciłam, choć nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać. Teraz, gdy pierwszy tom mam już za sobą, z jeszcze większą chęcią wzięłam się za lekturę kolejnego. Wiedziałam już co mogę tam zastać i wprost nie mogłam się doczekać kolejnej podróży do miasta Townsville.
Piękna, błyszcząca, kolorowa okładka – standardowo. O tym piszę za każdym razem, i w przypadku Atomówek, ale też Adventure Time czy Samuraia Jacka. W kółko o tym gadam, ale wydawnictwo na to gadanie zasługuje, bo komiksy na licencji Cartoon Network prezentują się wyśmienicie. Tym razem na pierwszym planie Mojo Jojo, który uwięził Burmistrza. Atomówki wkraczają do akcji. Intensywne kolory, sporo dynamizmu. Tyle mi wystarczy, by z chęcią i utęsknieniem otworzyć i zerknąć do środka.
Wewnątrz mamy siedem historii. Nie mają one określonego tematu przewodniego, specjalnego wątku. Tak samo jak w kreskówce, są to niezależne od siebie opowieści, w których występują nasze główne, tytułowe bohaterki, burmistrz, przestępcy, profesor Atomus itd. Profesora w tym tomie akurat nie ma zbyt wiele, za to fani Mojo Jojo będą zachwyceni, gdyż tego złoczyńcy jest chyba najwięcej, jeśli chodzi o czarne charaktery.
Opowieści różnią się nie tylko fabularnie, ale także objętościowo. Na przykład „Zrobiona w balona” to bardzo krótki komiks. W zasadzie skończył się, nim się zaczął. Mimo to, autorzy, a przede wszystkim tłumacz, i tak zdążyli wepchnąć tu błyskotliwą grę słów, co rekompensuje nam fakt, że komiks jest tak króciutki.
Myślę, że warto zatrzymać się trochę na tym tłumaczeniu. Bo w przeciwieństwie do okładek od Studio JG, tłumaczenie chwaliłam zdecydowanie za mało. Publikacje z którymi mam tu do czynienia, bohaterowie, są mi znani głównie z anglojęzycznych produkcji, rzadko kiedy oglądałam polskie wersje. W zasadzie to bardzo rzadko oglądam polskie wersje czegokolwiek, jeśli oryginał jest angielski. Nieliczne wyjątki robię dla pełnometrażowych filmów animowanych, bo czasem zdarza się, że dubbing jest ciekawszy, żarty przełożone są na polskie realia. Ale są to wyjątki bardzo rzadkie i jeśli coś wyszło po angielsku, to takiej wersji językowej się trzymam. Dlaczego? Bo z reguły tłumaczenia są tragiczne, a ja irytuje się tym, jak coś zostało przełożone. Studio JG nie ma tego problemu. Tu pracuje Katarzyna Burda, której tłumaczenia lubię z prostego powodu: nie rażą mnie. Mimo iż czytana przeze mnie treść jest po polsku, nie wkurza mnie, a czasem nawet śmieszy. Błyskotliwa gra słów, o której już wspomniałam, a także różne frazy, które wywołują liczne wspomnienia i wprawiają w dobry nastrój. Świetnym przykładem jest tu: „Uzbrojony po ząb”, w którym to ze wściekłością zostało wykrzyczane zdanie: „Jesteś u Profesora!” Tak, tłumaczenie zasługuje na wielkiego plusa! Trochę gorzej ma się sprawa korekty. Nie jest to może nagminne, ale zdarzają się literówki.
Atomówki charakteryzują się świetnym poczuciem humoru. Prośba o wysyłanie magicznych papierków potrzebnych do życia, w komiksie: „Droga bajka Bajki” jest genialna. Prawie tak świetna jak prośba uroczej Bajki o kupno kucyka w „Pomóż nam pomóc”. Ciężko mi powiedzieć, która z historii najbardziej przypadła mi do gustu. Nie umiem też określić, która z nich była najgorsza. Całość była spójna, mniej więcej równa, nie dostrzegłam tu rażących różnic w poziomie komiksów.
Fabuła, fabułą, ale to co jest tu najistotniejsze to oczywiście oprawa graficzna. Wewnątrz pięknie, kolorowo, jak na okładce. Bardzo dynamicznie, szybka akcja, zdecydowana kreska. W jednym miejscu co prawda mimika była nieadekwatna do treści, ale można to wybaczyć, gdyż był to jednorazowy incydent.
To co graficznie bardzo mi się podoba, to wielkie strony tytułowe, wprowadzające do każdej opowiastki. Nie mniej w jednym miejscu mam wrażenie, że twórcy trochę się zapędzili i tytuły są dwa. Ostatni komiks to „Tort Ci w oko!” lub „Nieklawe klauny”. Komiks bardzo ciekawy, ukazujący nam świetną wizję tego, dlaczego ludzie zostają klaunami. Niestety, nie wiem jaki ma tytuł i nie jestem pewna czy to ja się w tym pogubiłam czy autorzy.
The Powerpuff Girls tom 2, to już drugi powód, by sięgnąć po tę serię. Ja jak zwykle bawiłam się wspaniale i nawet te drobne potknięcia i niedociągnięcia nie zepsuły mi rozrywki. Jedyne co mogę teraz zrobić to oczekiwać na kolejny tom i oczywiście polecić Wam, byście także cofnęli się do dzieciństwa z pomocą tych niesamowitych zeszytów. Warto!
Za komiks dziękuję wydawnictwu: