Teatr Lalek – Piotr Borlik

Teatr Lalek dzięki swej wspaniałej okładce, przed premierą był bardziej rozpoznawalny niż jego autor. Jeszcze niedawno, gdy pytałam kogoś czy kojarzy Piotra Borlika, praktycznie nikt nie odpowiedział mi twierdząco. Dziwne, bo przecież nie jest to pisarz, który wziął się znikąd. Histeria, Brama, Okolica Strachu, kilka zbiorowych antologii – te miejsca „zaliczył” swoimi opowiadaniami. Nadszedł czas na powieść, po której, według mnie, ma dużą szansę stać się o wiele bardziej rozpoznawalny.

Natomiast jeśli chodzi o wspomnianą okładkę, to jest to kolejne cudo stworzone przez Darka Kocurka. Tajemnicza sówka przyciąga wzrok, dzięki czemu ma się chęć sięgnięcia po książkę, nawet jeśli nie kojarzy się autora. Jestem zawiedziona tym, że okładka nie jest matowa, jak spora część Videografowych publikacji. I nie tylko dlatego, że moja półka z książkami nie jest spójna, ale głównie z powodu pięknej sówki, która według mnie zasługuje na jak najlepsze wydanie.

Dobra, nie będziemy się tyle rozwodzić nad okładką, bo nie jest tu najważniejsza. Najistotniejsza jest tu treść. A to właśnie ona od samego początku intryguje i sprawia, że czytamy nieustannie. Ostatnio rzadko mi się to zdarza, ale w przypadku Teatru Lalek była to książka „na raz”, tzn. czytana bez dłuższych przerw i przeplatania innymi lekturami. Bardzo możliwe, że byłaby przeczytana w tempie rekordowym, niestety nie było mi to dane sprawdzić, gdyż zapalenie spojówek zrobiło mi przymusową przerwę zarówno w czytaniu, w pisaniu jak i ogólnie w życiu. I chyba świetną rekomendacją będzie gdy powiem: „męczyłam się strasznie, bo byłam gdzieś w połowie i nie mogłam kontynuować powieści!”

Główny bohater podobno jest psychologiem. W jego gabinecie wisi mnóstwo certyfikatów, które ponoć potwierdzają jego kwalifikacje. Czytając o nim absolutnie nie czułam się jakbym czytała o wykształconym psychologu, tylko o zapatrzonym w siebie life coachu, któremu rodzice zasponsorowali szybki kurs by w końcu wziął się do roboty i zrobił coś ze swoim życiem. Oczywiście tak nie było, niczego takiego w treści nie znajdziecie. Takie są moje odczucia odnośnie tej postaci. A przez to, że odbieram ją w taki a nie inny sposób, to szczerze jej nienawidzę. Według mnie Konrad jest nieprofesjonalny i irytujący. Nie wiem czy zabieg ten był zamierzony, aczkolwiek nie wydaje mi się, by autor chciał zaszczepić w nas nienawiść do głównego bohatera. Ja niestety od samego początku czytałam z nadzieją, że facetowi się coś stanie. Nie byłam w stanie mu kibicować.

Zresztą nie tylko on nie uzyskał mojej aprobaty i przez karty powieści gnał bez jakiegokolwiek czytelniczego dopingu. Reszta postaci także nie przekonała mnie do siebie. By żona Konrada nie przypadła mi do gustu, wystarczyło to, że była jego żoną. Z kolei jego przyjaciel poza tym, że był jego przyjacielem, denerwował mnie dziwnym dla mnie, nienaturalnym wręcz sposobem powitań czy rozmowy z kumplem.

borlik

Problem postaci polega na tym, że są nijakie. Wszystko przez to, że nie wiele o nich wiadomo. Mało informacji sprawiło, że nie znalazłam u nich żadnego punktu zaczepienia, żadnego elementu, który zamiast zniechęcać, przybliżyłby mnie do nich. Podczas lektury czułam się trochę jak przy oglądaniu Fear of the Walking Dead. Dziwne porównanie, ale już tłumaczę o co chodzi. Nie ma tu ani jednej postaci, którą lubię. W najlepszym przypadku zdarza się jakaś, która jest mi obojętna. Ale generalnie wszyscy mnie wkurzają i tylko czekam aż coś im się stanie. Jest sytuacja zagrożenia – automatycznie pojawia się myśl: „niech zdechną, niech zdechną!”. I to ciągłe oczekiwanie, by w końcu wszyscy poumierali…

W przypadku idiotycznego spin offu The Walking Dead skończyło się to tak, że odpuściłam, przestałam oglądać, bo miałam tego dość. W przypadku książki Borlika było zupełnie inaczej. Czytałam i to wcale nie z przymusu. Czytałam z wielkim zainteresowaniem. Czytałam ciekawa co będzie dalej. Czytałam, czytałam i czytałam, co znaczyć może tylko jedno: fabularnie jest to bardzo dobra książka.

Bo jeśli pomimo nienawiści do praktycznie całej obsady Teatru Lalek, brnę w to dalej i chcę wiedzieć co się stanie, to jest nieźle. Jeśli pomimo ciągłej irytacji pseudopsychologiem, w dalszym ciągu jestem zaintrygowana historią, to znaczy, że jest bardzo dobrze. Jeśli jestem w stanie przymknąć oko na nienaturalnego, durnowatego przyjaciela Konrada i skupić się na opowieści, musi to znaczyć, że opowieść jest tego warta.

Warta jest przeczytania, od początku do końca. Choć ten koniec wydawał mi się jakby przyspieszać. W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że autor stwierdził, że czas już zakończyć, przerwać opowiastkę. Zakończenie jakby przyspiesza, wydaje się być za szybkie przez co lekko naciągane. Choć powieść jest pełna tajemnic, nadnaturalnych mocy i dziwnych spraw, bohaterowie dość szybko (za szybko) rozumieją ten świat i rządzące nim prawa. Nie jest to rażące, dopiero przy tej szybkiej końcówce jest bardziej dostrzegalne. Myślę, że jakby troszkę zwolnić z akcją, wyszłoby to na plus.

Sporą zaletą jest tu zabijanie. Nie dlatego, że giną ludzie, ale dlatego w jaki sposób to robią. Są bardzo ładnie masakrowani. Krew się leje, a my niemal czujemy jak bardzo ofiary cierpią przy zadawaniu sobie kolejnych wymyślnych ciosów. Czyta się to dobrze, jest tego sporo. A co najważniejsze: widać, że autor nie boi się rozpruwać flaków. I niech rozpruwa ich jak najwięcej.

Borlik w swej debiutanckiej powieści, udowodnił nam rzecz, którą powinno się udowadniać w debiutanckiej powieści. Piotr pokazał nam, że potrafi pisać. Robi to w sposób prosty, ale zajmujący. Operuje słowami tak, że mamy ochotę je chłonąć i sprawdzać co dzieje się na kolejnych stronach. Umie zaciekawić czytelnika. Łapie potencjalnego czytacza za rączkę i prowadzi, pokazując barwne lecz nie przekoloryzowane obrazy. Dobrze by było, by z czasem, poza ręką chwytał także za serce czytelnika. Niestety, aby do tego doszło, potrzebni są bohaterowie, których się pokocha lub chociaż będzie darzyć minimalną sympatią. I właśnie na to liczę przy kolejnych publikacjach autora, które z przyjemnością przeczytam.

Za książkę dziękuję wydawnictwu:
videograf-wydawnictwo-logo