SEALFIT. W osiem tygodni do sprawności Komando Fok – Mark Divine

„SEALFIT. W osiem tygodni do sprawności Komando Fok” to kolejna sportowa propozycja od wydawnictwa SQN, która ukaże się już za kilka dni. Kolejna, ale wyróżniająca się, chociażby tym, że została napisana przez komandora porucznika Navy Seal.

Mark Divine sportem interesował się jeszcze przed przystąpieniem do Sealsów. Pływanie, wioślarstwo, triatlon, sztuki walki były mu dobrze znane. Służył w różnych oddziałąch Seal, następnie trenował kolejne jednostki do oddziału. Jak się okazuje, wieloletnie doświadczenie to świetny fundament do stworzenia programu treningowego SealFit.

Ostatnio, czytając książkę Spartan Up! byłam zawiedziona, że nie było tam planu treningowego, tylko jego idea. Tutaj mamy i jedno i drugie. Jest idea Sealsów, jest też cały program ćwiczeń.

Ów program mnie powalił. Początek może jeszcze do wykonania, ale idąc dalej byłam co raz bardziej przerażona i pełna podziwu dla ludzi, którzy ćwiczą w ten sposób. W momencie gdy zobaczyłam, że miałabym zrobić 1000 pompek, to szczena mi opadła i tak już została. Tak, 1000, tu nie ma błędu, nie pomyliłam zer. Dla pewności napiszę słownie: tysiąc.

Oczywiście tego tysiąca nie trzaska się pierwszego dnia. Do tego trzeba dojrzeć, dotrzeć wykonując po kolei inne ćwiczenia. Jednakże ogrom tego wszystkie poraża. Z resztą, nic dziwnego. O to w tym właśnie chodzi. Mark opowiadając nam o zwyczajach jednostek, o programach treningowych, uświadamia nam, że to nie jest dla wszystkich. Żeby się z tym zmierzyć, żeby przetrwać, trzeba tego naprawdę chcieć. Otóż SealFit to nie tylko sprawność fizyczna, ale i psychiczna. I to nie tylko trening, ale też styl życia.

sealfit

Divine opowiada nam o tym życiu. Wplata historie prawdziwych ludzi, wstrząsające opowieści ze służby wojskowej, które pokazują nam jak trzeba być silnym, jaki trzeba mieć charakter, a także jakie wartości przyświecają tym ludziom i jakie wartości powinniśmy w sobie wypracować. Opowieści te są niesamowicie motywujące i dają kopa do działania.

Działać można zacząć od razu. Mamy tu gotowe ćwiczenia na każdy dzień. A w zasadzie to zadania, które mamy wykonać w określony sposób, czasem też w określonym czasie. To takie codzienne misje, które należy zaliczyć. Wszystkie ćwiczenia są wytłumaczone, opisane i okraszone fotografiami dzięki którym łatwiej będzie nam zrozumieć jak je wykonać. Niestety, czarno- białe zdjęcia, nie zawsze są wyraźne. Jeśli nie uda nam się dostrzec co się na nich dzieje, z ratunkiem przychodzą nam filmiki zamieszone w sieci, do których bez przerwy odsyła nas autor. Dzięki nim możemy zapoznać się z prawidłowo wykonywanymi ćwiczeniami i zacząć wprowadzać je w swoje, codzienne życie.

Żołnierze Navy Seal nie mieli dostępu do dużej ilości specjalistycznego sprzętu, zatem ćwiczyli za pomocą swojego ciała. SealFit, czerpiąc z tych metod, również nie wymaga dużej ilości sprzętu. Niestety, trochę rzeczy jest tu potrzebnych. I choć część z nich da się zastąpić (autor podaje nam ciekawe rozwiązania alternatywne), to niestety, w moim przypadku bez siłowni by się nie obyło. To chyba największy minus zarówno publikacji jak i samego treningu: konieczność posiadania niektórych ćwiczeniowych przedmiotów.

Jednakże całą resztą lektura tak nadrabia, że jesteśmy w stanie wybaczyć ten fakt. Wspomniane już opowieści, informacje o tym jak trenować umysł wojownika, a na końcu załączniki odnośnie skrótów, definicji, skalowania, standardów czy nawet „lista zakupów”, nawiązująca do rozdziału odnośnie odżywiania.

Jeśli jesteś zdeterminowany, chcesz ukończyć jeden z najcięższych programów treningowych, to jest odpowiednia książka dla Ciebie. Jeśli nadal się wahasz i nie masz odpowiedniej motywacji, to o czym na początku pisze Mark Divine, może Ci pomóc w przejściu do dalszej części książki i do działania. Ta niepozorna publikacja z piękną, wyrazistą okładką, to potężna broń. Dobra robota SQN!


Za książkę dziękuję wydawnictwu:
Wydawnictwo SQN