Spartan Up! Bądź jak Spartanin – Joe De Sena, Jeff O’Connell
„Spartan Up! Bądź jak Spartanin” to publikacja dotycząca jednego z najpopularniejszych biegów z przeszkodami. Wyścigi przygodowe i wytrzymałościowe zyskują w ostatnim czasie jeszcze większą popularność w naszym kraju, zatem ta książka to strzał w dziesiątkę. To odpowiedni czas na wydanie jej i zyskanie sporego grona czytelników.
Joe de Sena stał się już legendą jeśli chodzi o tego typu wyścigi. Ultramaratony, thriatlony – to było dla niego za mało. Postanowił pójść o krok dalej. I tak oto narodził się Spartan Race. A teraz narodziła się ta książka.
„Spartan Up! Bądź jak Spartanin” to nie jest podręcznik. A szkoda. Szczerze mówiąc, częściowo na to właśnie liczyłam. Jednakże autorzy wspominają o tym, że podręcznik zamierzają stworzyć. Niezmiernie ucieszyła mnie taka informacja i mam nadzieję, że jeśli coś takiego powstanie, to wydawnictwo SQN sprawi, by i polscy czytelnicy mieli frajdę z takiej lektury.
Zatem czym jest ta publikacja, jak nie podręcznikiem? Informacja z okładki przemawia do nas: „Bezkompromisowy przewodnik, jak pokonywać przeszkody i osiągać szczytową formę w życiu.” Nie ukrywam, że trochę mnie to zmyliło. Gdyby skasować dwa ostatnie słowa, to wyszło by nic innego, jak informacja o tym, że jest to właśnie ów wyczekiwany przeze mnie podręcznik. Jednakże te słowa tam są i mówią nam o tym, jak pokonywać przeszkody W ŻYCIU. W życiu, zatem na co dzień. Nie tylko na zawodach. I ten przewodnik, te niemal 250 stron, można podsumować jednym zdaniem: Bądź jak Spartanin.
Do tego właśnie zachęca nas autor. Do tego, byśmy byli jak spartanie, byśmy się nie poddawali, stawiali wysoko poprzeczki i nie bali się zmierzyć z przeciwnościami. Już na wewnętrznej stronie okładki mamy wypisany kodeks spartanina, którym to może zostać każdy z nas. Ale i tak najlepiej by było, gdybyśmy zapisali się na bieg Spartan Race.
W zasadzie do tego sprowadza się publikacja. Jest ona niezwykle długim tekstem reklamowym, zachętą do wzięcia udziału w biegu. Autor, jako ojciec Spartan Race, wiadomo, że złego słowa o swym dziecku nie powie. Wychwala je, opowiada o nim, opisuje jego zalety. Dziecko to, bez wątpienia jest kochane, zaznało dużo miłości. Ojciec jest z niego dumny, to jego oczko w głowie. Może to wszystko prawda, może faktycznie jest tak, że ten bieg to najlepsza rzecz, jaka może nas spotkać w życiu. Niestety, obawiam się, że zbyt mocno było to wychwalane i osoby, które nie były przekonane do takiej aktywności, zamiast podejść, zainteresować się nią, zrobią krok w tył, wycofają się, albo nawet odwrócą i uciekną, bo przestraszą się wariata.
Co jak co, ale Joe De Sena jest całkowicie zwariowany na punkcie aktywności. Nieustannie przesuwa granice wytrzymałości, swoje i innych ludzi. Ale to jego pasja. To jego miłość. To jego sposób na życie. Zatem choć tak ostro reklamuje to czym się zajmuje, to mu się ten fakt wybacza. Nie rzuciłam książki, czytałam dalej, czytałam do końca. Bardzo duża ilość wątków autobiograficznych sprawiła, że lektura była niezwykle ciekawa. Momentami czułam zmęczenie, a także wielką chęć na kolejny trening. Zatem nie, nie jestem osobą, która uciekła i zostawiła świra i jego pomysły za sobą…
Ja za tym świrem poszłam. Myślę nawet, że chętnie za tym świrem pobiegnę. Bo odkąd dowiedziałam się, że coś takiego jak biegi z przeszkodami istnieją, to zapałałam chęcią startu. A teraz, czytając o tym jak to powstawało, o pomysłodawcy – pasjonacie – wariacie, o tych wszystkich ludziach, którzy się z tym zmierzyli, mam co raz większą chęć, też stawić temu czoła.
Zatem ja zdecydowanie należę do tych osób, dla których książka okazała się wielkim kopem motywacyjnym. Naładowana emocjami, masą historii ludzi, którzy walczyli ze swoimi słabościami, mnóstwem wzruszających opowieści – taka właśnie jest ta książka. Niestety, jest także przepełniona czymś jeszcze: sporą ilością literówek. Korekta nie popisała się, czego efekt był dla mnie dość irytujący. Nawet kilka świetnych zdjęć, niestety nie najlepszej jakości, nie było w stanie przytłumić tego niesmaku pozostawionego przez ilość błędów w publikacji.
„Spartan Up! Bądź jak Spartanin” to super sprawa, zarówno jeśli chodzi o książkę, ale i o bieg. Książkę już sprawdziłam, nie jest może idealna, ale dla kogoś zainteresowana tematem, może być wystarczająca. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejną publikację duetu Joe De Sena, Jeff O’Connell, tym razem podręcznikową. Mam nadzieję, że zostanie stworzona właśnie „podręcznikowo” i będzie wolna od różnego rodzaju niedociągnięć czy potknięć językowych. Liczę na to, że ona nauczy mnie, jak być Spartaninem. Bo z tej pozycji nauczyłam się głównie tego, że muszę zapisać się na bieg, co było nieustannie powtarzane.
Za książkę dziękuję wydawnictwu:

Jedna myśl na “Spartan Up! Bądź jak Spartanin – Joe De Sena, Jeff O’Connell”