Pokój Czarnego Pana – Find The Key

Nastał luty. Miesiąc dla mnie bardzo trudny, bowiem wtedy mam urodziny i jestem smutna, bo się starzeję. Ale na szczęście otaczają mnie ludzie, którzy próbują ten smutek wyeliminować lub chociaż zmniejszyć. I z tego właśnie powodu, kilka tygodni temu dowiedziałam się, że 2-3.02 mam mieć całkowicie wolne i zarezerwowane na coś. Nie wiedziałam na co, ale jako że eskejpowy towarzysz tak zarządził, to posłusznie ogarnęłam wolne, spakowałam się i wyczekiwałam. 2.02, punktualnie o 10 rano, ze związanymi oczami zostałam wrzucona do samochodu i wywieziona. Jak się później okazało, wraz z moimi rodzicami wylądowaliśmy w Grudziądzu.

Czemu akurat w Grudziądzu? Powodów jest kilka, ale ten, który Was powinien interesować brzmi: „ktoś nam kiedyś powiedział, że tam są super pokoje”. Cóż, ten ktoś miał rację. Po rozładowaniu się w hotelu, kawie, spacerze i drugim śniadaniu, byliśmy gotowi na dalszą część dnia, bo jak powiedział organizator całego niespodziankowego wypadu: „Na 16 mamy umówioną atrakcję”. No i poszliśmy na „atrakcję”. Ową atrakcją okazał się jedyny w tym mieście Escape Room: Find the key. Jak się później okazało, mieliśmy zmierzyć się z pokojem Czarnego Pana.

Oczywiście jeszcze przed wprowadzeniem musiałam obadać kluczowe dla mnie kwestie: toaleta, schowek na rzeczy. To pierwsze w jak najlepszym porządku. Drugiego niestety brak, przez co bagaże musiały „iść” z nami do pokoju. Bardzo tego nie lubię, bowiem psuje mi to klimat. Lubię wtopić się w pokój bez zbędnych przedmiotów, chłonąć fabułę, atmosferę całą sobą, z możliwie jak najmniejszą ilością rozpraszaczy ze świata zewnętrznego.

A tutaj klimat był taki, że naprawdę szkoda było go zakłócać w jakikolwiek sposób. Pokój dosłownie powalał. I teraz rozumiem stwierdzenie, że w Trójmieście pokoje są zwyczajnie biedne. Tutaj było wszystko piękne, spójne, dopracowane. Najdrobniejsze szczególiki, wszystko powiązane tematycznie, nic co znalazłoby się tam przypadkowo, „od czapy”. Spójne, estetyczne pomieszczenie. Wciąż świeże, mimo iż istnieje już dobre kilka lat. I co najważniejsze: brak tych cholernych taśm. Gdzie się nie ruszę, to pojawiają się taśmy oznaczające, że czegoś nie można dotykać. Żółto-czarne nalepki, świecące z daleka, rażące wręcz i sugerujące, że mamy czegoś nie ruszać. Tu tego nie ma. Jasno jest powiedziane, żeby nie demontować pomieszczenia (na początku o tym zapomnieliśmy, sorry) i tyle. Ponadto nie ma idiotycznych zagadek polegająych na szukaniu czegoś. Tu się nie chowa przedmiotów, nie upycha się kluczy w fotele czy kartek za obrazem. Tu trzeba myśleć, a nie tępo szukać. I to jest wspaniałe, bo szukanie zawsze nas rozkłada, a poza tym jest irytujące.

To co robić, skoro się nie szuka? Tak jak już powiedziałam: myśleć. W razie problemów z myśleniem, trudności w rozwiązaniu czegoś, można liczyć na podpowiedź. Na szczęście nie musieliśmy korzystać z tej opcji. Pomimo „utknięcia” w jednym punkcie, udało nam się elegancko, sprawnie wydostać. Z wielką ekscytacją, wielką satysfakcją rozpracowaliśmy ten pokój i wyszliśmy. Może czas nie jest rewelacyjny, ale uważam, że poszło nam bardzo dobrze. A z pewnością bardzo dobrze się bawiliśmy. Zresztą trudno było to jakoś spektakularnie zawalić. Zagadki były bardzo logiczne, sensowne, zrozumiałe. Nie było zabawy w „co autor miał na myśli?”. Całość zrobiona z głową, zachęcająca i po prostu: idealna!

Gdybym miała się do czegoś uczepić, to na dzień dobry nie powinno być informacji pt.: „nie dotykajcie płynów”. Myślę, że ten element powinien być wykonany inaczej, jakoś zabezpieczony, aby potencjalni klienci nie wkładali tam łap. Nie wiem co konkretnie było w środku, ale jakieś chemiczne paskudztwo, którego nie powinno się dotykać mogłoby być bezpieczniejsze. Nic nam się nie stało, bo wiadomo, że dotknęliśmy (nie specjalnie!), ale jakoś spokojniej by było, gdyby nie było tej uwagi na początku.

Jak już wspomniałam, był jeden moment, przez który zrobiło nam się opóźnienie. Wynikał on zarówno z naszego gapiostwa i nieuważności, ale ratunkiem z tej nieuważności i gapiostwa byłby „dynks”, którego nie było. Nie jest to duży problem, bo i tak i tak sobie poradziliśmy, bardziej jest to kwestia estetyczna i jak wszystkie przedmioty mają „coś” a jeden nie ma tego „czegoś”, to jest to podejrzane i się nam tym siedzi i myśli dlaczego tak się dzieje. Ale to drobna usterka, którą łatwo ogarnąć, także już pewnie teraz gdy o tym piszę, problem dawno został zażegnany i mikroskopijny kawałek metalu jest doklejony tam gdzie powinien się znajdować.

Uwielbiam Harry’ego Pottera. Jako dzieciak zaczytywałam się nim, zarywałam noce i chłonęłam wszystkie części. Filmy? Widziałam chyba drugą część, przymusowo, będąc w kinie z klasą. Filmów z tego uniwersum nigdy nie oglądałam, nie pociągały mnie i jakoś nie specjalnie mam ochotę to zmieniać. Pokój fabularnie był sensowny, spójny i dla kogoś kto jara się tym światem jest wręcz konieczny do odwiedzenia. Jednakże zaskakujące było dla mnie to, że Mistrz Gry nawiązywał wyłącznie do filmu. W pewnym momencie zaczęłam się wręcz zastanawiać czy w ogóle wie o istnieniu książek, co raczej jest chyba niemożliwe i absurdalne. Ale ten klimat, ten ogrom wspaniałych, atrakcyjnych rekwizytów jest powalający, fascynujący i… aż żałuję, że już mamy za sobą tę przygodę.

60 minut na to by pokonać Sami – Wiecie – Kogo. Godzina na to, by unicestwić Lorda Voldemorta. Czy to wystarczająco dużo czasu by zabić Czarnego Pana? Jak się okazuje: tak. Jest to do zrobienia, jest to do wykonania. Ale prawda jest taka, że chciałoby się tego czasu więcej, chociażby po to, by posiedzieć tam dłużej, pobawić się gadżetami, chłonąć ten nastrój i cieszyć oczy i serce tym niesamowitym pokojem: pokojem Voldemorta! I szczerze mówiąc, nie wiem czy to nie był najlepszy pokój jaki miałam przyjemność odwiedzić. Powiem więcej: cena jest karygodnie niska jak na coś co trzyma taki poziom!

Zalety:

  • klimat
  • mnogość rekwizytów
  • na bogato
  • dobry kontakt z Mistrzem Gry
  • fabuła
  • różnorodne zagadki
  • brak taśm
  • bez szukania
  • tanio

Wady:

  • „nie dotykać płynów”
  • odpadnięty „dynks”
  • brak schowka na rzeczy

Miasto: Grudziądz
Miejsce: Find The Key
Pokój: Pokój Czarnego Pana
Termin:  02.02.2020
Godzina: 16.00
Ilość osób: 4
Czas ucieczki: 52:13 (7:47 do końca)