Mini podsumowanie biegowego 2018 roku

Jeśli ktoś jest czujny, to pewnie dopatrzył się, że przed chwilą na blogu pojawiło się kilka nowych wpisów. Ale spokojnie, nie klikajcie w nie, bo zbyt dużo tam nie ma. Rok się dziś kończy, zatem muszę uporządkować kilka spraw, podsumować. Także teraz czas na podsumowanie biegowego roku 2018.

Nie będzie to podsumowanie długie, ale konieczne. Otóż w tym roku biegów było sporo (tak mi się wydaje), przez co nie zawsze znalazłam czas, by o nich napisać. Oczywiście wszystkie biegi, które miały być opisane, bo było mi to zlecone odgórnie (jakaś współpraca z organizatorem, umowa ustna itp.) zostały dawno temu zrelacjonowane. Natomiast cała reszta relacji, to moja dobra wola i chęć opisania, zarówno Wam jak i sobie, tego co tam się wydarzyło. Dlatego też, jeśli z biegu nie ma relacji, nie ma zdjęć, nie ma filmów, to nie jest powód by na mnie krzyczeć, bo nie jest to mój obowiązek. To, że czegoś nie ma, oznacza, że albo mi się nie chciało tego zamieszczać, albo zabrakło mi czasu na zrobienie tego. A w tym roku jak widać, czasu brakowało bardzo.

Oczywiście dział „bieganie” cały czas funkcjonuje. Nie powiem, że ma się dobrze, bo panuje tam okropny chaos, ale już mam pomysł jak to ogarnąć, więc w wolnej chwili to zrobię. Natomiast lista relacji biegowych jest tam cały czas dostępna:
http://agapilecka.pl/blog/sport/bieganie/

Jak można zauważyć, przy wielu wpisach pojawił się napis „szkic”. Oznacza to mniej więcej tyle, że wpisy są bardzo niekompletne. Zawierają skrawki relacji, jakieś moje notatki, a czasem prawie nic, ale są tam po to, by mi przypomnieć, że będzie trzeba to uzupełnić. Jest też WateRun, który nie został jeszcze opublikowany, mimo iż w porównaniu do reszty szkiców, ma najwięcej treści. Dlaczego go nie ma? A dlatego, że tekst nie jest pełen, a to co jest byłoby trochę krzywdzące dla organizatorów, gdyż zaczęłam pisanie od wad. Tych niestety było sporo, a do zalet nie zdążyłam jeszcze przejść. Zatem jak skończę, to zostanie on opublikowany.

Jeśli dobrze policzyłam, to w tym roku wzięłam udział (i ukończyłam) 17 biegów + jeden Adventure Challenge. Najkrótszy dystans to 1963 metry (choć to tylko wersja oficjalna, bo niestety bieg Tropem Wilczym w Gdyni miał taką organizację, że nawet dystans się nie udał). Najdłuższy dystans to 7,2 lub 7,6 km (tu też nie wiem ile, bo na fejsie Biegu Kobiet w Krakowie była jedna informacja, a w regulaminie było zupełnie co innego).
Ukończenie czterech biegów z serii Big Yellow Foot Run Trophy poskutkowało zdobyciem statuetki.

W tym roku ukończyłam trzy biegi „rakowe”. Tzn. Zawsze Pier(w)si w Gdyni oraz Krakowie. A także Race for the cure, który pierwszy raz miał miejsce w Gdańsku. Ten w Gdyni to bieg dla mnie istotny, bo to właśnie od tej serii rozpoczęłam swoją biegową przygodę.

Kontynuowałam także coroczny bieg św. Dominika, w którym uczestniczyłam już po raz trzeci. Niestety karta pamięci postanowiła sobie, że się zepsuje i filmy z tego wydarzenia szlak trafił.

IMG_20181231_144148

Biegałam po miastach, po parkach, po bulwarach, stadionach, lasach, plażach a nawet po schodach i po lotnisku na SkyWay Run. Podczas biegania skakałam przez parawany, oblewałam ludzi wodą, byłam obsypywana kolorowym proszkiem, gonił mnie pożeracz potworów… Krótko mówiąc, działo się bardzo dużo. A w przyszłym roku, dziać się będzie jeszcze więcej.

Tak, na 2019 rok mam sporo planów. Z przyjemnością będę Wam o nich opowiadać, a także zdawać relację z ciekawych wydarzeń. Niemniej relacji może być trochę mniej niż dotychczas. Będzie część biegów, których relacjonować nie będę mogła, ale o tym powiem Wam za jakiś czas.

A na dziś kończę, bo… nie będę kłamać, po prostu nie chce mi się już pisać. Także kończę pisać. Ten tekst był mi potrzebny jako podsumowanie, zakończenie pewnego rozdziału, zebranie tego do kupy. Dokonałam formalności – wystarczy. Jak mnie natchnie, to coś tu dorzucę. Jak nie, to nie.

Koniec.
Życzę Wam, by Wasz biegowy rok był równie rozbiegany.
A jak ktoś nie biega, to spokojnie, dla takich osób będą osobne życzenia!