Labyrinth: Ścieżki Przeznaczenia
Na grę Labyrinth – Ścieżki Przeznaczenia, czekałam już od dawna. Odkąd rozpoczęłam współpracę z wydawnictwem Let’s Play, wiedziałam, że jak tylko planszówka ujrzy światło dzienne, otrzymam świeżutki egzemplarz recenzencki. Czekałam i czekałam. Obserwując piękne zdjęcia, filmiki i wszelkie materiały promocyjne, śledząc newsy na fanpage’u śliniłam się do monitora. Zapowiadało się wspaniale. I tak jak się zapowiadało, tak też prezentuje się to na żywo!
Gdy tylko przyszła paczka, gdy wzięłam pudło w ręce, wiedziałam, że to będzie coś super. Już poprzednie gry z owego wydawnictwa przyzwyczaiły mnie do wysokiego standardu i precyzyjnego wykonania. Jednakże teraz byłam zauroczona grafiką. Pomimo iż widziałam ją dużo wcześniej i zaznajomiłam się z nią przeglądając otrzymane materiały promocyjne, teraz mnie powaliła. Marek Roliński, Przemysław Solski i Przemysław Pulit to osoby, które zasługują na wielkie brawa za oprawę graficzną. Ale grafika to nie wszystko. Przeglądając zawartość pudełka, cieszyłam się co raz bardziej i wprost nie mogłam się doczekać, kiedy rozpocznę grę!
Co mamy w pudle?
- 6 elementów ramki
- 37 kafelków pól
- 12 kart ruchu Golema
- 15 kart przedmiotów
- 12 kart zdarzeń
- 15 kart postaci
- 146 żetonów
- 15 pionków postaci
- pionek Golema
- 7 podstawek do pionków
- tabelę labiryntu (ściąga)
- 2 kostki do gry
- instrukcję
Krótko mówiąc, mamy dużo wszystkiego! 😉
O co w tym wszystkim chodzi?
Chodzi o to, aby przeżyć i wydostać się z labiryntu. Gdyby chodziło tylko o znalezienie drogi i wypełźnięcie, sprawa byłaby banalna. Niestety, albo raczej na szczęście, nie jest tak łatwo. Wyjścia pilnuje straszliwy Golem, który nie chce nas przepuścić. A gdy już będzie szansa przedrzeć się do wyjścia, potrzebować będziemy jeszcze klucza, aby otworzyć drzwi. Oczywiście wszystkim graczom zależy na tym samym, na zwycięstwie, dlatego też sprawa się komplikuje, gdy nasi rywale zastawiają pułapki w pozornie bezpiecznych korytarzach, którymi chcieliśmy kroczyć. Mogą nas też atakować, walczyć z nami i uprzykrzać życie na różne sposoby. Jednak my, pragnąc zwyciężyć, dalej kroczymy do przodu budując kolejne ścieżki, którymi będziemy próbować uciec.
Fabuła jest rewelacyjna. Wszystko dopracowane, dopięte na ostatni guzik. Nic tylko grać, serio! Ogólnie wygląda to tak, że budujemy kolejne fragmenty labiryntu, po którym następnie możemy się przemieszczać. Ale jak mówiłam, samo przemieszczanie nie jest takie proste. Możemy wykonywać najróżniejsze działania: przesuwanie Golema, atakowanie rywali, przemieszczanie się, wywoływanie zdarzeń, skakanie z mostu lub na most, rozstawianie i wpadanie w pułapki… To jeszcze nie wszystko. Akcji jest naprawdę sporo i początkowo możemy mieć problem z przyswojeniem ich. Jednakże po rozłożeniu gry, przeczytaniu instrukcji zasady powoli stają się klarowne. Jedna gra i już większość reguł mamy zakodowane w głowie i tylko czekamy aż będziemy mogli rozegrać kolejną partyjkę, następną, następną i jeszcze jedną…
Zalety:
– duża regrywalność
– dobrze się skaluje
– przecudowna grafika
– zrozumiała instrukcja
– różnorodność rozgrywki
– ściąga do gry
– świetna fabuła
– dopracowane zasady
– dużo postaci do wyboru
– dynamiczna gra
Wady:
– losowość
– brak wypraski w pudle
– mało podstawek do pionków
Czy w ogóle warto próbować wyjść z labiryntu?
Warto, warto i jeszcze raz warto! W ostatnim czasie miałam do czynienia z dużą ilością gier planszowych, jednakże ta jest chyba w czołówce mojego rankingu (nie szukajcie go, istnieje tylko w mojej głowie), a chyba nawet jest na pierwszym miejscu. Grałam już kilka razy, ale mam ochotę grać dalej. Cholernie wciąga, wręcz uzależnia. Jest to spowodowane nie tylko pięknym wykonaniem, ale i dopracowaniem zasad. Mamy obszerną, ale bardzo zrozumiałą instrukcję. Dodatkowo dołączona jest „tabela labiryntu” na grubym papierze A5. Jest to taka ściągawka z opisem pułapek, akcji jakie możemy wykonać itd. Rzecz prosta, ale niesamowicie pomocna. Gdy coś chcemy sprawdzić, przypomnieć sobie, nie musimy wertować całej instrukcji, wystarczy zerknąć do ściągi.
Ponadto gra się nie nudzi. Każda rozgrywka jest inna, nie tylko ze względu na interakcję z graczami, ale także z powodu planszy. To my ją budujemy losując kartoniki, układając ją na bieżąco. Wszystko co się stanie zależy od nas. Jesteśmy kreatorami labiryntu, ale też zdarzeń, na które pośrednio mamy wpływ. W dodatku do wyboru mamy aż 15 różnych postaci. Każda z nich posiada inne zdolności, umiejętności. Jedna może podglądać i ściągać pułapki z planszy, z kolei inna może je podrzucać kiedy chce, patrząc jakim są zagrożeniem. Każda postać, poza świetnym wyglądem, ma też ciekawe umiejętności, na które warto zwrócić uwagę wybierając kim chcemy grać.
Wiadomo, że nic nie może mieć wyłącznie zalet, zatem i w tym produkcie znalazłam wady. Jest mniej podstawek do pionków niż pionków. Nie jest to żaden problem podczas rozgrywki, gdyż jest wystarczająca ilość plastikowych podstawek, aby rozegrać rozgrywkę z maksymalną ilością osób. Jednakże problem polega na tym, że kartonowe pionki postaci bardzo się niszczą podczas ciągłego wyciągania ich i wkładania ponownie do „stojaczka”. Pionki są tak ładne, że zwyczajnie mi ich szkoda, dlatego też zainwestuję kilkadziesiąt groszy i dokupię kilka plastików, aby nie maltretować moich postaci.
Kolejna wada też ma związek z niszczeniem się elementów gry. Otóż straszliwie doskwiera mi brak wypraski w pudełku. Nie ma żadnych przegródek, przedziałek, tymczasem elementów jest sporo. Są co prawda woreczki strunowe, ale to i tak wszystko fruwa, obija się i aż się serce kraja, gdy na to patrzę. Poza tym, woreczków strunowych jest za mało. Także kolejna groszowa inwestycja przede mną: woreczki strunowe. Mniejsze, ale więcej, bo elementów gry jest sporo. Poza tym, 146 maleńkich żetonów można wrzucić do jednego woreczka, ale jest tam 7 rodzajów żetonów i jak przed każdą grą muszę je rozdzielać, to coś mnie trafia… Tak być nie może. Będę segregować i starać się ochronić moją grę przed zniszczeniem. A jednocześnie będę smucić się i cierpieć z powodu braku wypraski w kartoniku.
Jeśli chodzi o wady, nic więcej nie znalazłam póki co. Jak widać, owe minusy nie dotykają absolutnie mechaniki gry, zasad czy ogólnie rozgrywki. To raczej małe mankamenty, rozwiązania techniczne jeśli chodzi o przechowywanie. Myślę i myślę, ale żadnych „większych”, bardziej znaczących wad nie mogę odnaleźć. To by wyjaśniało, dlaczego tę grę stawiam na podium swojego rankingu. To by wyjaśniało, dlaczego tak ciągnie mnie do kolejnej rozgrywki. Cała ekipa wykonała kawał świetnej roboty. Wydawnictwo Let’s Play jeszcze bardziej urosło w moich oczach. Grę polecam i polecać będę jak mało co! Kolokwialnie mówiąc: jaram się. Jaram się strasznie!
A jarać się będę jeszcze bardziej za jakiś czas, bo wyczytałam, że planowane są jeszcze trzy dodatki do gry. Nie, że jeden, nawet nie dwa, ale trzy! Dla mnie to jest mega wiadomość i wprost nie mogę się doczekać. Nie wiem kiedy to będzie, nie wiem jak to będzie wyglądać, ale wiem jedno: nie mogę się doczekać. Jeśli dodatki będą równie dobre jak podstawowa wersja gry Labyrinth: Ścieżki Przeznaczenia to padnę ze szczęścia!
Liczba graczy: 2 – 6 osób
Wiek: od 8 lat
Czas gry: 30 – 60 minut
Wydawca: Let’s Play
Nie wiem w sumie dlaczego, ale wydaje mi się, że ta gra jest dość skomplikowana. Generalnie nie wpisuje się w mój gust.
Gra jest cudowna. Zasady nie są skomplikowane, choć instrukcja ma kilkanaście stron. Grałem z osobą sceptycznie nastawioną do takich produkcji i bardzo się jej spodobało, a reguły załapała podczas pierwszej rozgrywki.
Zapraszam również na moją stronę, gdzie niebawem pojawi się moja opinia na temat tej gry 😉