Bloody Basement – Krwawa Piwnica – Aranżacja 1 – Sopot

Bloody Basement, czy jak kto woli: Krwawa Piwnica, to atrakcja, która gości na Pomorzu już od kilku miesięcy. To jedyny dom strachu w okolicy. Odkąd powstał planowałam się do niego wybrać, ale jakoś zawsze odwlekało się to w czasie. To ciekawe, że łatwiej mi było się zebrać i pojechać aż do Katowic, a tuż obok, do Sopotu, wybieram się tak długo. Motywacja do odwiedzenia tego miejsca, przyszła z zewnątrz: zmiana aranżacji. Fajnie, że będzie nowa, ale przecież muszę zobaczyć tę poprzednią, nie? Ostatni dzień w tej odsłonie, rezerwacja: niedziela, 8.11.2015, godzina 20, dwie osoby. Następnego dnia już zamykają. Jak widać wszystko robię na ostatnią chwilę.

To nie była moja pierwsza przygoda z domem strachu tego typu. Wcześniej odwiedziłam już Asylum w Katowicach, więc wiedziałam na czym mniej więcej zabawa polega, miałam porównanie. Wiedziałam też, że mam problem z „baniem się”. Za dużo analizuję, w większości przypadków wiem co się wydarzy, więc nie jest to dla mnie zaskoczeniem. Także nie spodziewałam się zbyt wiele po tym miejscu. Wyzbyłam się złudzeń, wiedziałam, że nie ucieknę z krzykiem, a co najwyżej będę się dobrze bawić. Niezbyt wygórowane oczekiwania to dobra taktyka w takich sytuacjach.

Pojechaliśmy do Sopotu. Było sporo czasu, nie chciało mi się sprawdzać adresu, więc szliśmy intuicyjnie. Intuicja w pewnym momencie wyczerpała swój limit, sprawdziliśmy, że szukamy numeru 15 na Monciaku i… okazało się, że to hostel. Tak, Krwawa Piwnica nie jest tylko nazwą, jest ona autentyczną piwnicą. Genialny pomysł. Po pierwsze, wiadomo, stare piwnice są świetne same w sobie, mają super klimat. A po drugie, ciężko o lepszą lokalizację niż samo Monte Cassino. Tak więc wielki plus za miejscówkę. Zapowiadało się całkiem dobrze…

bloody basement logo

Na początku tradycyjny wstęp. Czyli, że idziemy od pomieszczenia do pomieszczenia, po drodze szukając klucza do kolejnych drzwi. Nie bijemy aktorów, nie macamy ich, choć oni mogą nas macać, jeśli najdzie ich taka ochota. Oczywiście wchodząc akceptujemy regulamin. Z regulaminem zapoznałam się już w domu, gdyż umieszczony jest na stronie internetowej. Co ciekawe, wypisane są w nim takie przeciwwskazania jak między innymi: choroby serca, astma, arachnofobia, achluofobia czy klaustrofobia. Bardzo podoba mi się fakt, że organizatorzy zadali sobie trud, aby wypisać fobie, które mogą dać o sobie znać podczas pokazu. Często ta kwestia jest pomijana. Tutaj, mam nadzieję, że lista będzie aktualizowana przy każdej aranżacji, żeby uczestnicy wiedzieli na co się piszą. Przeczytałam dokładnie regulamin, uznałam, że nam nic nie grozi, więc możemy iść.
Trochę zmartwił mnie fakt, że do piwnicy mogą wejść już nawet 13 – latkowie. „Niski próg, może być słabo.” – pomyślałam. Ale fakt, że wchodzi się na własną odpowiedzialność, już nadaje temu trochę lepszego brzmienia. Zatem może nie będzie tak źle?

Wieszak na kurtki, rzeczy. Telefony oczywiście trzeba zostawić. Brak szafek na drogocenny sprzęt i przedmioty jest tutaj minusem. Jednakże nie jest to na tyle duży problem, żeby się nad tym rozwodzić dłużej. Zostawiliśmy rzeczy, dostaliśmy latareczkę – nasze jedyne źródło światła – i udaliśmy się do pierwszego pomieszczenia.

Oczywiście nie zdradzę co było w środku, gdzie były kluczyki i skąd wyskakiwali aktorzy. Ale powiem, że Bloody Basement zaskoczyło mnie pozytywnie, bo było kilka miejsc z których „powinien” ktoś wyskoczyć, a tego nie zrobił. Natomiast zdarzyły się i takie, że zostałam zaskoczona obecnością aktora. Czyli typowy jumpscare. W dodatku całkiem niezły, bo aktorzy byli nieźle ucharakteryzowani i od początku do końca nie wychodzili z roli.

Poza tym, że nas straszyli, byli też pomocni. Kurza ślepota i słaba latarka nie są dobrą parą. W dodatku w tym tygodniu byliśmy w Escaperoomie, więc to doświadczenie trochę rzutowało na naszą przygodę w domu strachu. Otóż szukając klucza, nie wpadliśmy na to, że nie może to być skomplikowane zadanie. Rozgrzebaliśmy wszystko co się dało, po raz kolejny robiąc bałagan w miejscu, które odwiedzamy. Dziubaliśmy jak dwie ślepe kurki, aż któryś z aktorów zlitował się i zaczął syczeć do nas podpowiedź.

Latarka też nam za dużo nie pomogła. To nie była zwykła latarka. Mała, przyciemniona, światło innego koloru niż białe. Nie wiem co to było dokładnie, ale za dużo nie oświetlało. Wbrew pozorom, taki sprzęt to niewątpliwa zaleta. Zarówno dla uczestników jak i dla organizatorów. Dobrze jest, gdy się nie widzi wszystkiego. Łatwiej o jakieś zaskoczenie, nie wszystkiego się spodziewamy. Z resztą wiadomo, w ciemności wszystko wydaje się bardziej przerażające, a przecież o to tu chodzi, nie? A z punktu widzenia organizatorów? Im jest ciemniej, tym więcej może być niedociągnięć. Jak coś będzie nie dopracowane, nie dorobione, nikt tego nie zauważy. Nie mówię, że tak było, ale to dobry sposób na cięcie kosztów.

bloodybasement1

Kilka rekwizytów – nie zdradzę jakich – bardzo mi się spodobało. Świetnie wykonane, efekt rewelacyjny i intrygujący. Ekipa, która to robiła, zrobiła to z głową. Przemieszczanie się między pomieszczeniami też jest dobrze zaplanowane, powierzchnia jest dobrze zagospodarowana. Co oczywiście nie znaczy, że łatwo jest się przemieszczać. Można się zgubić. Zawsze wiedziałam, że mam słabą orientację w terenie, ale jak się okazuje, po ciemku w towarzystwie ganiających mnie i wyskakujących nagle potworów, gubię się jeszcze bardziej. W pewnym momencie stwierdziłam, że chyba będziemy czekać aż po nas przyjdą, albo nas wyrzucą, bo za cholerę nie wiem jak stamtąd wyjść. To było całkiem fajne uczucie.

Ogólnie cała wizyta w Bloody Basement była fajnym uczuciem. Czy się bałam? Kilka razy podskoczyłam jak mnie coś nagle zaatakowało, ale bardziej tym byłam rozbawiona niż przestraszona. Ale taki już mój urok, że straszne rzeczy mnie z reguły śmieszą. Taka wyprawa z pewnością jest niezłą przygodą i możliwością sprawdzenia siebie, swoich zachowań w różnych sytuacjach. Emocje jakie nam towarzyszą w Piwnicy, z pewnością są różne, w zależności od osoby. Aczkolwiek jakiekolwiek by nie były, niemal zawsze są intensywne.

Bloody Basement, a konkretniej jej pierwsza aranżacja, którą miałam przyjemność zobaczyć, miała jedną wadę. Znaczy się dla mnie jest to wada. Było tam wszystko i nic zarazem. Zaczęłam się zastanawiać czy kolejne wystroje też będą tego typu. Ze wszystkim i z niczym, bez konkretnego planu. Brakuje mi tu jakiegoś wyrazistego tematu przewodniego. Takiego, że ledwo przekroczę próg, nie samej Piwnicy, ale już nawet hostelu i już czuję klimat. Konkretny klimat, intensywny wątek. Nie byłoby to tylko ciekawym rozwiązanie dla uczestników, ale także dobrą strategią marketingową. W końcu łatwiej jest promować jakiś konkret, nie? Tak, tego mi brakowało. Spójnego tematu.

Na koniec mogę tylko powiedzieć, że polecam to miejsce. Tej aranżacji już nie będziecie mogli zobaczyć, ale będzie następna. Z tego co mi wiadomo, już 13 w piątek wkracza nowy wystój. Jaki? Nie mam pojęcia. Ale bardzo mnie ciekawi czy przy tym nowym, też znajdą się osoby, które dosłownie posikają się ze strachu (ponoć takie były). Muszę przyznać, że bardzo mnie ciekawi co tym razem wymyślą organizatorzy. Póki co, wiem jedno. Z pewnością to sprawdzę!

Miejsce: Bloody Basement
Miasto: Sopot
Aranżacja: Aranżacja 1
Termin: 08.11.2015
Godzina: 20.00
Ilość osób: 2