Biuro Wszelkiego Pocieszenia – Wojciech Zimiński

Biuro Wszelkiego Pocieszenia
Wpadła w moje ręce książka z dziwnym tytułem. „Biuro wszelkiego pocieszenia”. Pomyślałam, że to kolejny poradnik, dla smutnych ludzi. Jedna z tych książek, co kupuje się znajomym, którzy są bliscy samobójstwa, aby uspokoić swoje sumienie. Dajemy im taką książkę i „w razie czego”, myślimy sobie, że przecież próbowaliśmy pomóc. Chcieliśmy ich uratować. Nie, to tak nie działa. A na pewno nie zadziałałoby to z tą książką.

Pierwsze, tytułowe wrażenie zniechęciło mnie do lektury. Kreskówkowa, prosta okładka – zachęciła mnie. Z kolei gdy przewertowałam strony, to nie wiem jakie uczucia mną kierowały, jednakże to co ujrzałam, było po prostu dziwne. Różne czcionki, wytłuszczenia, obrazki. Taki trochę chaos.

„Raz kozie śmierć” – pomyślałam i zaczęłam czytać. Zaczęłam czytać na stojąco, bo tylko chciałam przejrzeć kilka stron. Po tych kilku stronach usiadłam, bo uznałam, że może jednak będzie to kilkanaście. Po kilkunastu stwierdziłam, że usiądę wygodniej, lub na wpół się położę, bo chyba jednak będzie to stron kilkadziesiąt. Dobrnęłam do połowy książki, zupełnie nie zdając sobie sprawy z upływającego czasu, po czym zerwałam się szybko i wybiegłam z domu, bo przypomniało mi się, że za moment mam wizytę u dentysty. Pobiegłam z książką.

Oczywiście u dentysty byłam za wcześnie, więc w poczekalni kontynuowałam lekturę. Rozbawiło mnie to, że siedząc tam, czytam akurat o dentystach i o tym, jak cudownie potrafią porozumiewać się z pacjentami, którzy z mnóstwem dziwnych rzeczy w ustach, zaczynają do nich bełkotać.

Wojciech Zimiński jest radiowcem, który wspaniale opisuje otaczającą nas rzeczywistość. I właśnie takim opisem świata jest owa książka. Absurdy, takie właśnie jak wszystko rozumiejący dentyści czy opisane typy palaczy, których możemy spotkać na papierosowej przerwie. A prześmiewcza instrukcja obsługi kierunkowskazów w samochodzie? Mistrzostwo! Wszystkie historie są opisane w sposób komiczny. Czytamy i wiemy, że to dzieje się naprawdę. Wiemy, że ludzie popełniają idiotyczne błędy, robią rzeczy totalnie bez przemyślenia, ale nie zawsze zwracamy na nie uwagę. Czytając te opowiastki, myślimy sobie, że przecież tak jest. Takie rzeczy się dzieją każdego dnia. Przecież to wszystko prawda, i jak ja mogłem na to nie wpaść?

Mogłeś też na to wpaść, ale o tym nie opowiedziałeś. A na pewno nie w tak błyskotliwy i obrazowy sposób jak zrobił to autor. Czyta się z przyjemnością i uśmiechem na twarzy. Wprost wymarzona lektura do autobusu, tramwaju, gdzie można część opisanych sytuacji ujrzeć na żywo. Ale dobra też do domu, na wieczór, gdzie w spokoju możemy przeczytać i odreagować tę ludzką głupotę, jaka nas otacza całymi dniami. Nie ważne gdzie zamierzasz czytać, ważne żebyś przeczytał, bo warto.