Adventure Time – Tom 2 – North, Paroline, Lamb, Holmes

Po raz kolejny miałam przyjemność obcować z niesamowitymi postaciami Pory na Przygodę. A wszystko za sprawą drugiego tomu komiksu Adventure Time od Studia JG. Te wydania to istna uczta dla wszystkich zmysłów. Znów urzekł mnie wspaniały zapach świeżo zadrukowanego papieru. Kolorystyka uderzyła mnie w oczy, nie pozwalając odłożyć go na bok. Z resztą podobnie jak ciężar tego dobrego jakościowo, przyjemnego w dotyku papieru. Moje uszy też nie były zawiedzione, gdyż czytając, słyszałam charakterystyczne głosy, dobrze znanych mi bohaterów. Jedyny zmysł, który domagał się odrobinę więcej to smak. Jednakże pyszne rysunki, przesłodkie postacie, a w szczególności królestwo Królewny Balonowej, były tak wyraziste, że nawet smak był niemal wyczuwalny. Tylko rozsądek powstrzymał mnie przed lizaniem tych piękny kart komiksu. Rozsądek, oraz brak czasu na takie zabawy, gdyż byłam zbyt wciągnięta i zajęta lekturą.

Autorzy znów uraczyli nas świetną fabułą. Tym razem do czynienia mamy z podróżą w czasie. Królewna Balonowa tworzy wehikuł czasu i… nie powiem Wam. Ale dzieją się rzeczy niesamowite, które okraszone są sporą ilością absurdu, tak dobrze znanego z tej serii. Dziwne sytuacje, niekiedy głupkowate zachowania, na pozór pozbawione logiki zagrania, ale to wszystko tworzy ten niepowtarzalny klimat, tak dobrze znany nam z kreskówki i poprzednich komiksów. Pomimo niezbyt poważnego wydźwięku przygód Finna i Jake’a, historia ta może nas też sporo nauczyć. Porusza istotne wątki, jak chociażby różnica wieku czy lojalność. Posiada też zaskakujące zwroty akcji i wciąga na tyle, że nie odłożymy lektury, dopóki nie skończymy. Zatem posiada wszystko to, co dobry komiks mieć powinien.

adventure time tom 2

Choć znajduje się tu kilka rozdziałów, są przedzielone wielką twarzą jednego z głównych bohaterów, to ten podział nie ma zbyt wielkiego znaczenia. Historia jest jedna, spójna, zatem rozdzielenie tego nie jest tu ważne. Więcej pożytku miałyby numery stron, których konsekwentnie nie ma w tej serii, co jak już wspominałam wcześniej, jest według mnie sporą wadą. Bez numeracji, nie mogę powiedzieć na której stronie znajduje się błąd, bo taki niestety też się zdarzył. Jednakże całość napisana i przetłumaczona jest bardzo dobrze. Sama jestem zaskoczona tym, że co raz bardziej przyzwyczajam się do ojczystego języka w przypadku tej produkcji. Serial animowany oglądam w oryginale, więc trochę zajęło mi „przełączenie” się na tryb Polski. Ale jest to na tyle dobrze zrobione, że przestają przeszkadzać mi te różnice językowe. Mało tego, jestem pod wrażeniem tłumaczenia i takiego przekładu, aby wbić się w nasze realia i skonstruować żarty oparte na grze słów. Jestem pełna uznania. Zespół wydawniczy odwalił tu kawał świetnej roboty!

Narrator jest osobą, którą uwielbiam od pierwszej strony. Już wtedy informuje nas, że dana strona powstała, gdy jadł ciastko. Tego typu wstawki są dla niego bardzo charakterystyczne. Coś wtrąca, opowiada coś co w ogóle nie ma związku z głównym wątkiem, odchodzi, wraca. Jest taki zwykły, ludzki, a jego poczucie humoru, dopełnia całości i sprawia, że czasem miałam ochotę czytać jego przypisy, zamiast historii. Niestety zdarzało się też tak, że podczas ważniejszych akcji w komiksie, zapominałam o przypisach i musiałam do nich wracać. A zapomnieć o nich łatwo, bo są bardzo małe i tak jasne i mało widoczne, że łatwo je ominąć. Trzeba wyrobić sobie nawyk zerkania na dół strony, co oczywiście z czasem jesteśmy w stanie sobie wypracować.

Na samym końcu, tradycyjnie już, znajduje się galeria okładek. To tutaj tacy autorzy jak: Drew Weing, Jason Ho, Eleanor Davis czy też Joe Quinones, pokazują nam swoje dzieła, swoje wizje tego, jak według nich wyglądają bohaterowie kultowego już komiksu. Trzeba przyznać, że czasem nieźle ponosi ich wyobraźnia i jest na co popatrzeć!

Mimo, iż komiksy Adventure Time są niezależnymi historiami, które można czytać, nie znając serialu, to tematyka pozostaje wierna pierwowzorom. Jest to spójne i od razu czuć, że znów znajdujemy się w tym niepowtarzalnym uniwersum. Tym razem autorzy zrobili ukłon w stronę miłośników serialu, nawiązując tym samym do odcinka pilotażowego, który dawno temu można było oglądać. To powiązanie odniosło świetny efekt, jeszcze bardziej poczułam tę spójność, ten klimat i cieszę się mogąc śledzić losy bohaterów zarówno na papierze, jak i na ekranie.


Za komiks dziękuję wydawnictwu:
studio jg