Adventure Time – Tom 3 – North, Paroline, Lamb

W moje ręce trafił kolejny komiks z chorego uniwersum. Adventure Time doczekał się już trzeciego tomu. Choć tym razem pojawiają się nawiązania do poprzednich numerów, spotykamy tu bohaterów, których poznaliśmy poprzednio, nie ma konieczności czytania wszystkich części. Oczywiście, jeśli ktoś ma tak jak ja, że nie tknie czegoś, jeśli najpierw nie nadrobi numerów wcześniejszych to nie ma wyjścia, musi to zrobić. Ale pozostali, którym jest to obojętne, mogą czytać w dowolnej kolejności.

Początek jest tu jednym z najlepszych w serii. Narrator daje nam możliwość wyboru. To my decydujemy co zrobi Finn i Jake. Mamy różne alternatywy, oznaczone strzałkami i podążamy w jakim kierunku chcemy. Bohaterowie muszą słuchać naszych poleceń, co oczywiście ma świetne wytłumaczenie fabularne i jest bardzo zręcznie zastosowane w publikacji.

Poza głównymi bohaterami pojawiają się także drugoplanowi. W tym numerze na szczególną uwagę zasługuje Królewna Grudkowego Kosmosu, której monologi są wyśmienite i zaskakują nawet kogoś, kto doskonale zna tę postać i myśli, że KGK już niczym nie jest w stanie go zaskoczyć.

Twórcy próbują obalić stereotyp odnośnie kobiet informatyków. Uzmysławiają nam, że taki wybór ścieżki kariery jest możliwy wśród płci pięknej. Jednocześnie szydzą z braku technicznych umiejętności bohaterów, z czerpania wiedzy wyłącznie z filmów, a także jawnie naśmiewają się z niektórych produkcji filmowych. Te elementy w połączeniu z niezastąpionymi komentarzami narratora rozpoczynają główny, intrygujący wątek. Niestety, choć tematyka bardzo ciekawa, po pewnym czasie zaczęła mi się dłużyć. Z pewnością sytuacji nie uratował fakt, że zakodowane wiadomości u dołu strony nie zostały przetłumaczone na nasz język. Nie są to co prawda treści znaczące, jednakże takie niedopatrzenie jest sporym minusem, nawet jeśli ktoś osobiście nie bawi się w łamanie szyfrów.

Nie można też zapomnieć o tradycyjnej już, galerii okładek znajdującej się na końcu. Mnóstwo autorów, mnóstwo różnorodnych interpretacji. Choć tematycznie takie same, wizualnie zbliżone, to jednak każda z nich ma w sobie coś odmiennego i intrygującego. Powtarzam to przy każdym tomie, powtórzę i tym razem: ta galeria to świetny pomysł.

A jak już jesteśmy przy „powtarzaniu” informacji, to w dalszym ciągu boli mnie brak numeracji stron. Choć w tym momencie, przyznaję za to wielkiego plusa. Zaskoczeni? Plusik się należy: za konsekwencję.

at3

Mówią, że „do trzech razy sztuka” i faktycznie, w tym przypadku się to sprawdziło. Ale na co tak czekałam do trzeciego razu? Na co wyczekiwałam aż do teraz? Wyjątkowo, na nic dobrego. Odkąd rozpoczęła się ta seria, czytałam, szukając odrobiny znudzenia. W końcu udało mi się ją odnaleźć, w trzecim tomie, który jako jedyny nie został przeze mnie łyknięty „na raz”.

Ale czy to znaczy, że ów tom jest zły? W żadnym wypadku. Za pomocą wcześniejszych produkcji, twórcy tak wysoko podnieśli poprzeczkę, że ciężko było się na niej utrzymać i dalej balansować na wysokości. Prędzej czy później upadek musiał nastąpić. Według mnie, zdarzyło się to w tym wydaniu. Na szczęście upadek nie był zbyt bolesny, wyszłam z niego bez poważnych uszkodzeń. Sporo czynników, z elastycznym psem na czele, ochroniło mnie przed urazami i sprawiło, że mam chęć na kolejne absurdalne akrobacje w tym uniwersum. Nie boję się upadku, bo wiem, że nawet jeśli tym razem okazałby się bolesny, to humor i charakterystyczna, kolorowa grafika jakoś mi to zrekompensują.


Za komiks dziękuję wydawnictwu:
studio jg