Incognito. Niesamowity przypadek Pawła K. – tom 1- 3 – Piotr Czarnecki, Łukasz Ciżmowski, Marianna Wysoczyńska

Incognito. Niesamowity przypadek Pawła K. to komiks, który od 2013 roku ukazywał się w Internecie. Następnie wskoczył na papier, by skraść serca kolejnych fanów. W 2015 roku autorzy podjęli współpracę z wydawnictwem Sol Invictus, które najwyraźniej lubi wydawać opowieści o superbohaterach. Dzięki takiemu obrotowi spraw, Incognito wpadło w moje ręce. Nawet nie jeden, a trzy tomy, wraz z najnowszym, jeszcze trochę wiejącym świeżością.

Za scenariusz do tego tworu odpowiada Piotr Czarnecki, a Łukasz Ciżmowski ilustruje jego wizję. Duet ten wydaje się nieźle współpracować, bo nie dostrzegam tu zgrzytów między fabułą a wizją graficzną. Całość wydaje się być spójna, konsekwentna i co najważniejsze: zachęcająca do czytania i oglądania.

Strona tytułowa to coś co na ogół znajduje się na początku. Tytuł z założenia jest na początku. Tutaj natomiast wkracza on już po rozpoczęciu historii. Zaczyna się opowieść, jest kilka stron, jesteśmy już zaciekawieni i nagle pach! Wskakuje strona tytułowa. Bardzo ładna strona tytułowa. Taka, która zawiera nie tylko świetną, dużą grafikę, ale i rozpiskę autorów i oczywiście… tytuł! Podoba mi się to, że ona tak nagle wskakuje. Lubię to jej wtargnięcie, zakłócenie porządku. Mam świadomość tego, że nie jest to pomysł innowacyjny, bo tego typu zabieg stosuje się i jest dość powszechny w komiksach, szczególnie tych o superbohaterach. Nie mniej na swoim czytelniczym koncie nie mam za wiele tego typu pozycji i cieszę się jak dziecko, gdy nagle wjeżdża mi taka strona, a w mojej głowie rozbrzmiewa muzyczka adekwatna do tematyki i do tego co już zdążyłam przeczytać. Napawam się tymi nutami w głowie, łapczywie chłonę grafikę i dopiero po chwili przewracam kartkę i powracam do akcji. Trochę czasu zajmuje mi takie przejście, bo te strony w Incognito są jednymi z lepszych. Ta z pierwszego tomu nie jest super zachwycająca, bo przedstawia wyłącznie stojącą postać głównego bohatera. Ale to co znajduje się w drugim i trzecim tomie zasługuje na więcej uwagi. Grafiki te zajmują dwie strony. Są duże i można by powiedzieć: minimalistyczne. Nie ma tu za dużo szczegółów i mogłoby się wydawać, że wystarczy rzucić na nie okiem i odwrócić kartkę, ale nie da się tego zrobić tak po prostu. W moim odczuciu są tak ujmujące, że przepięknie sprawowałyby się w roli plakatów. Tak, aż się proszą o powieszenie na ścianie by móc cieszyć nimi oko przez dłuższy czas.

„Cieszeniem oczu” para się także cała reszta komiksów. To nie tak, że tylko fragment całego zeszytu zasługuje na uwagę. Łukasz Ciżmowski rysuje w sposób, który mogę określić jako „niedokładny”. Choć może to brzmieć dość pejoratywnie, według mnie jest to duża zaleta. Już tłumaczę o co mi chodzi. Zdarzają się autorzy, których rysunki są wymuskane, wyglądają jakby każda, nawet najmniejsza kreseczka była wymazana kilkanaście razy i zastąpiona nową, niemal identyczną. Wszystko jest dokładne, jakby rysownik posługiwał się linijką, cyrklem i nie wiadomo czym jeszcze, by stworzyć kadr idealny. Nie przepadam za takim perfekcjonizmem. I w grafikach Ciżmowskiego go nie znajdziemy. Jego kreska wydaje się być niechlujna, zrobiona od niechcenia. Czasem mam wrażenie, że machnięta na odwal. Tak jak napisałam: niedokładnie. Ta niedokładność mnie urzekła. Lubię ją nie tylko dlatego, że wygląda świetnie, ale też dlatego, że w moim odczuciu dodaje sporo dynamizmu i przyspiesza akcję.

A akcji jest tu całkiem sporo. Piotr Czarnecki zadbał o to, by nie było nudno. Wydarzenia następują jedno po drugim. Czasem odnoszę wrażenie, że nawet za szybko. Kilkakrotnie chciałam się zatrzymać na jakimś wątku, takim zwykłym, ludzkim, nie nadprzyrodzonym. Niestety nie było mi to dane, bo po chwili przeskakiwaliśmy do kolejnej niecodziennej sytuacji. Ale nie ma się co dziwić, w końcu to komiks o superbohaterze, a nie powieść obyczajowa, prawda?

incognito

Historia opowiada o tytułowym Pawle K. czyli Incognito. Nasz główny bohater to superbohater, który z jakiegoś powodu postanawia zmierzyć się ze złem czyhającym w jego mieście. Z jakiego powodu tak sobie postanawia? Co mu strzeliło do głowy? Strzeliło mu, owszem, ale nie do głowy. Na stronach komiksu obserwujemy wspomnienie rabunku i czytamy słowa głównego bohatera, który jest jednocześnie narratorem: „Jeden postrzał, tyle wystarczy by zrozumieć swoje powołanie.” Nie do końca kupuję powód podany przez autorów. Wydaje mi się wymyślony na siłę i wręcz bezsensowny. Bardziej prawdopodobne jest dla mnie to, że odkrycie swojej super mocy, pchnęło Pawła w tym kierunku. Przypuszczam, że całkiem sporo osób, po odkryciu, że są niewidzialni, chciałaby to wykorzystać w dobrym celu (podglądanie ludzi to nie koniecznie dobry cel – tak mówię, jeśli ktoś ma wątpliwości). W każdym razie, Paweł postanawia przemienić się w bohatera i wykorzystać swą niewidzialność dla dobra ludzkości.

Stary prochowiec, kapelusz, bandaż, ciemne okulary. Strój niezbyt wymyślny, ale charakterystyczny i niesamowicie klimatyczny. Postać Incognito wygląda niczym z filmów noir, co czyni ją jeszcze bardziej intrygującą. Zresztą całość jest dość noirowska – kolorystyka, nocne miasto, cienie. Ten obraz dopełnia Alicja, femme fatale, którą poznajemy później. Jej powód stania się tym kim jest, wydaje się mieć więcej sensu niż narodziny tytułowego Incognito.

Tom 1

Pierwszy tom, to jak nie trudno się domyślić, wprowadzenie do świata Incognito. Poznajemy Pawła K, obserwujemy co robi, w jaki sposób i dlaczego. Choć tak jak już pisałam, ów powód nie do końca mnie przekonuje. Nie jestem też pewna czy przekonuje mnie sam bohater. Jasne, od początku mu kibicuję, jestem po jego stronie, bo przecież on jest dobry i walczy ze „złymi ludźmi”. Ale tak poza tym, jako człowieka, jako kogoś zwykłego, oderwanego od super mocy nie darzę zbytnią sympatią. Póki co też mnie nie denerwuje, jest dla mnie neutralny, więc nie jest tak tragicznie.

inc1

Tutaj poznajemy także Adę, najlepszą i zarazem jedyną przyjaciółkę głównego bohatera. Poza tym, że się o niego troszczy, nie wiemy o niej zbyt wiele. Nie mniej jak już pisałam, to nie powieść obyczajowa i zbyt wiele miejsca nie można przeznaczyć na normalność i zwyczajność. Aczkolwiek zauważyłam, że każda tego typu wzmianka – choć nie ma ich dużo – bardzo mnie raduje.

Poznawania nowych ludzi ciąg dalszy! Alicja i jej metamorfoza jest opisana dokładniej, ciekawiej i zdecydowanie bardziej przekonująco niż przemiana głównego bohatera. Kobieta występuje tu w opowieści z przeszłości i tak na dobrą sprawę nie do końca wiadomo kim jest, co z jednej strony jest irytujące, z drugiej natomiast, niesamowicie intrygujące.

Tom 2

W drugim tomie Incognito robi trochę miejsca dla wspomnianej przeze mnie Alicji. Tajemnicza, dość podejrzana. Nadal nie do końca wiadomo o co z nią chodzi. I myślę, że tak już zostanie do końca, że zawsze gdy pojawi się ta postać, będzie pojawiać się też nutka wątpliwości, ogrom niepewności. Jak dla mnie ta postać jest tu kluczowa. Mówiłam już, że Paweł jest mi obojętny, z kolei Alicję darzę wielką sympatią i cokolwiek by się nie działo, myślę, że będę kibicować jej do końca. Sposób bycia, poczucie humoru no i ta tajemniczość – to rzeczy jakimi mnie ujęła. Lubię ją i mam nadzieję, że pewnego dnia, autorzy uznają, że chcą zrobić spin- off, dzięki czemu babka otrzyma swój własny komiks.

inc2

Ten zeszyt jest bardziej mroczny. Nie chodzi tu tylko o kanały, w których bohaterowie spędzają większość czasu. Mrok i elementy kryminalne pojawiają się także pod postacią obdzieranych ze skóry ludzi czy też leżących gdzieniegdzie kończyn. Jest krwawo, intrygująco, a w mieście panuje coraz większy zamęt, co oczywiście sprawia, że historia staje się jeszcze ciekawsza.

Tom 3

W trzecim tomie pojawia się dodatkowy autor. Marianna Wysoczyńska, która to ilustruje trzy strony w komiksie. Z informacji na wstępie wiemy, że są to stronice 10-12. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie fakt, że ani ten tom, ani żaden inny nie ma numerowanych stron. Brak numeracji to rzecz, której bardzo nie lubię, choć często się zdarza przy tego typu publikacjach. Plusem jednak jest to, że Incognito jest bardzo konsekwentne i skoro w pierwszym tomie nie miało numeracji, to nie wprowadza jej na siłę w kolejnych. Nie mniej brak cyferek utrudnia mi życie. Utrudnił mi też odnalezienie prac Marianny. W końcu poddałam się, przestałam liczyć i odnalazłam je patrząc na grafikę, a nie na to w którym miejscu się znajdują.

Szarość ustąpiła tutaj miejsca kolorowi z pogranicza czerwieni, różu czy czegoś pokrewnego. Z czernią komponuje się to bardzo dobrze, choć krwista czerwień według mnie byłaby lepsza, bo intensywniejsza. To co tu mamy wydaje się być dość wyblakłe i sprane, ale właśnie taka kolorystyka świetnie wpasowuje się w tematykę jaką ukazuje. Posrany świat z perspektywy potwora. Wnętrze jego umysłu. Już samo wprowadzenie nowej osoby do projektu, która po swojemu i w inny sposób zobrazuje te rzeczy, to świetne posunięcie. Inna, mniej dokładna, jeszcze bardziej „niechlujna” i „roztrzepana” kreska to coś co nie zawsze się sprawdza, ale w tym konkretnym przypadku pasuje idealnie i ma pełne uzasadnienie fabularne.

inc3

W tym zeszycie pojawia się też sporo zwyczajności, o której bez przerwy tu marudzę. Paweł oraz Alicja w końcu zachowują się jak normalni ludzie i idą obalić browara w plenerze. Ten miły, jakże normalny i naturalny akcent ucieszył mnie. Jednocześnie rozbawiła mnie ta nagła dbałość o szczegóły. Brakuje mi tu ostrzeżenia odnośnie lokowania produktu, w momencie gdy wyeksponowane zostają puszki z piwem Czarny kot.

Jeśli chodzi o całokształt, to bardzo ciężko jest rozgraniczyć te trzy tomy – zlewają się w jedną, konsekwentną całość. Są spójne, nie widać znaczących różnic w ich poziomie, różnią się tylko fabularnie. Widać też, że autorom bliskie są mroczne klimaty, co jest dodatkowym atutem. Wyżej wspomniany noir, elementy thrillera czy kryminału. Nie sposób nie zauważyć zamiłowania czy wręcz inspiracji zaczerpniętej z grozy. Popkulturowe nawiązania chociażby do horroru to dodatkowy smaczek dla fanów tego gatunku. Dzięki tego typu wstawkom czytałam jeszcze chętniej i z uśmiechem na twarzy.

Incognito nie jest statyczne i nudne – to z pewnością. Dzieje się sporo, na różnych płaszczyznach. Jest intensywnie i szybko. Jest to zarówno wadą jak i zaletą. Ciekawa, ładnie zobrazowana historia to coś co lubię. Jednakże przez to, że jest ciekawa, pochłania się ją w zatrważającym tempie. Leci strona za stroną i ani się obejrzałam, a to już drugi tom. Jedno mrugnięcie i tom trzeci. Zatem jeśli ktoś jeszcze nie zna przygód Pawła K. to od razu mówię, że nie ma się co rozdrabniać, bierzcie od razu wszystkie trzy tomy, żeby Wam później nie było smutno, że nie możecie kontynuować czytania.


Za komiksy dziękuję wydawnictwu:
Sol Invictus