Your Town. Twoje miasto
Your Town. Twoje miasto to komiks paragrafowy, który lekko irytuje mnie tytułem. „Your Town” brzmi nieźle, bo w zasadzie niemal wszystko co po angielsku, to brzmi nieźle. „Twoje miasto” brzmi już nieco gorzej, ale nadal akceptowalnie. Rozumiem, że jesteśmy w Polsce, więc należy nam się tytuł w ojczystym języku. Nie zawsze wychodzi to dobrze, ale ok, jest to dla mnie zrozumiałe. Ale połączenie tych czterech słów brzmi co najmniej dziwnie. Mamy tu powtórzenie. No, chyba, że dwa pierwsze słowa traktujemy jako nazwę miasta, a dwa kolejne tłumaczą, że to nasze miasto. Jakkolwiek nie byłoby to wytłumaczone, nie podoba mi się to i tyle. Ale to tylko tytuł, więc to moje niepodobanie jest tu mało istotne. To co jest ważniejsze, to fakt, gdzie ten tytuł się znajduje.
A znajduje się on na komiksie. Komiksie, który powala swoją okładką. Lekko mroczna, prosta, klimatyczna. Stonowana kolorystyka, brak udziwnień. Przyciągająca wzrok, intrygująca, zasiewająca nutkę niepokoju i krzycząca od progu: „Weź mnie! Otwórz mnie! Graj we mnie!” Na mnie oddziaływała bardzo silnie. I choć z czasem było u mnie kiepsko, to i tak wygospodarowałam chwilę, by móc zajrzeć do jej wnętrza. Zrobiłam to z nieukrywaną przyjemnością.
I ta przyjemność, ta radość towarzyszyła mi przez jakiś czas. Zachwycałam się grafiką, która pomimo ubogiej kolorystyki, przypadła mi do gustu. Patrząc na nią, można przypuszczać, że twórcy otrzymali pozwolenie na używanie tylko dwóch kolorów, ale wielu ich odcieni. Króluje tutaj brąz i niebieski. Wszystko jest stonowane, proste, płaskie, ale mimo to, bardzo przyjemne. Od czasu do czasu wpadnie tu trochę czerwieni, by wyraźnie zaznaczyć krew. Ale kolorystycznie jest to bardzo ubogie, co w tym wypadku działa na plus publikacji.
Mój zachwyt trwał, ale troszkę osłabł, gdy zobaczyłam instrukcję gry. Ogrom tego wszystkiego lekko ostudził mój zapał. I już wtedy wiedziałam, że tym razem nie wymigam się od notowania. Mało tego, zapisków, rysunków i innych bajerów będzie całkiem sporo. Poczułam się delikatnie zniechęcona, ale nie na tyle by odpuścić grę. I choć karta bohatera jest tu obszerna, choć musimy zapisywać tu multum rzeczy, nie było to takie złe. W zasadzie, można powiedzieć, że komiks paragrafowy właśnie wskoczył na wyższy level. To już przestała być zwykła historyjka, w której to musimy przedostać się z punktu A do punktu B. W tym momencie stało się to grą strategiczną. Planujemy, budujemy, zarabiamy, kombinujemy tak, by mieszkańcy miasteczka byli zadowoleni. Jest tu mnóstwo wariantów, mnóstwo opcji. Na początku wybieramy sobie cel gry (jest ich aż 12) i gramy tak, by go osiągnąć. Dzięki czemu gra jest bardzo regrywalna, bo można dążyć tylko do jednego celu, podczas jednej rozgrywki.
Niemniej momentami wydaje mi się, że twórcy chcieli tu przedobrzyć, przez co zaplątali się w tym wszystkim. Według instrukcji, symbol kalendarzyka sygnalizuje upływający czas, co musimy odnotowywać na swojej karcie. Niestety, w całym komiksie nie ma takiego symbolu. Zamiast tego, pojawia się zegarek. Po jakimś czasie domyśliłam się, że to był błąd, że o to chodziło, ale jeśli byłby to mój pierwszy kontakt z tego typu zabawą, pewnie bym na to nie wpadła.
Natomiast sporym plusem jest zaznaczenie zagadek. Jeśli pojawia się zagadka, mamy jej symbol. Jeśli rozwiążemy ją poprawnie i trafimy do innego kadru, jest tam informacja, że to odpowiedź na daną zagadkę. Ostatnio, w przypadku komiksu Rycerze 2. Wiadomość brakowało mi tej informacji. Także wiadomo gdzie iść, jak się poruszać. Choć na początku może być to trudne, bo numerki kadrów są bardzo małe i czasem nie łatwo jest się do nich dokopać. I przyznaję, w jednym przypadku mi się to nie udało. Nie wiem czy jestem ślepa, głupia czy może jest to błąd i numeru kadru tam nie ma (naiwnie wierzę w to, że to jednak ostatnia opcja i się nie ośmieszę). W jednym kadrze utknęłam i nie wiedziałam gdzie iść dalej. (Jeśli ktoś jest ciekaw, ma komiks i chce mi udowodnić, że czas nosić okulary to mówię, że chodzi o kadr 280).
Fabularnie wygląda to bardzo interesująco. Zostajemy burmistrzem i musimy sprawić, by tytułowe, nasze miasto było super. To znaczy, że ma być dużo ludzi, mają być zadowoleni, zatrudnieni, a co za tym idzie musimy tworzyć miejsca pracy. Kupujemy surowce, stawiamy budynki, które dają nam przychód. Jednocześnie dbamy o to, by nasze relacje z mieszkańcami były ok, a w międzyczasie eksplorujemy okoliczne tereny, bo może coś nam się spodoba i postanowimy zakupić dodatkową ziemię. Jest tu multum możliwości i naprawdę jest co robić. Momentami wydaje mi się, że roboty jest aż za dużo.
Wspominałam też o przekombinowaniu. O ogromie opcji, dużej ilości możliwości. Mechanicznie jest to ciężkie do ogarnięcia, bo czeka nas dużo notowania. Jeśli ktoś woli, tak jak ja, na spokojnie przeskakiwać kadrami i robić mało notatek, większość zapamiętując, to nie jest to dobra gra. Klimat co prawda nam to wynagradza (chodzenie po dzikim zachodzie jest bardzo przyjemne) chociaż nie do końca. Jedna rzecz mnie rozwaliła. Chodzi o pojedynki. Jeśli chcemy do kogoś strzelić, musimy podnieść ołówek i trzymać go 15 cm nad komiksem. A następnie rzucić w postać, do której chcemy strzelać. Jeśli nam się uda i trafimy, to strzał uznajemy za udany. Jest to… no z pewnością bardzo kreatywne. Ale też dosyć dziwne. Z reguły czytam, gram na leżąco. Zatem o ile notatki są możliwe, tak rzucanie ołówkami w łóżku nie jest zbytnio wygodne. W zasadzie ciężko mi sobie wyobrazić jakąkolwiek pozycję, w której wygodnie rzuca się ołówkiem w książkę. Jest to ciekawe rozwiązanie, aczkolwiek nie do końca mnie przekonuje. Choć i tak to zdecydowanie lepsza opcja niż „dyski” jak np. ten z Wilkołaka czy Technomagów.
Your Town. Twoje miasto to bardzo ładna i ciekawa paragrafówka. Ale odradzałabym ją osobom początkującym. Zdecydowanie lepiej sprawdzi się u strategicznych wyjadaczy, którzy lubią planować, kombinować, budować i przede wszystkim: notować. Mam wrażenie, że ów komiks był „domykany” w pośpiechu. Gdyby zrobić to na spokojnie, myślę, że można by uniknąć tych kilku niedociągnięć czy błędów. Wtedy pozycja nie byłaby tylko dobra, ale i bardzo dobra. Choć „dobra”, to też całkiem niezła ocena. Więc jeśli jeszcze nie graliście, śmiało możecie spróbować.
Za komiks paragrafowy dziękuję wydawnictwu:
Cześć :),
faktycznie, ja też nie widzę odnośnika w kadrze 280. Podobnie w kadrze 338 gdzieś obok żaby powienien być chyba odnośnik do kadru 116, gdzie znajdziemy złoto.
Nie jestem również w stanie w sposób uczciwy znaleźć rozwiązania zagadki przedstawionej w kadrze 264; w którym jest porada, by zapoznać się „ze znajdującą się na POCZĄTKU książki mapą regionu” . Mapa jest na samym końcu książki i za cChny ludowe nie jestem w stanie znaleźć odnośnika do kadru 100. Przypuszczam, że powinien być gdzieś w strefie G. Czy Tobie udało Ci się go znaleźć?
Gra jest moim zdaniem genialna, pod względem złożoności, ale opisane powyżej braki strasznie psują przyjemność rozgrywki.
Pozdrawiam,
Michał
Zgadza się, w 338 też nie widzę, ale tam fabularnie mogłoby to mieć sens: nie ma nic do odkrycia, jest info gdzie wracasz i tyle. Żaby nie widziałam, ale tak, chyba właśnie odniesienia do niej brakuje.
Odnośnie zagadki z mapą „na początku książki” to też zwróciłam uwagę na ten „początek”, ale posługiwałam się nie mapą z końca, tylko tą ze strony 88, ale spoko, też mi to nic nie dało, nie znam rozwiązania 😉
Gra spoko, ale mnogość błędów i niedociągnięć powala. Teraz widzę to jeszcze bardziej, bo nie we wszystkich rejonach o których piszesz byłam, więc nie zauważyłam, że nie można się z nich wydostać. Szkoda, bo gdyby było to dopracowane, byłby to jeden z lepszych komiksów paragrafowych wydanych dotychczas.
Hej,
szukałam odpowiedzi dla mojej córki i natknęłam się na taką informację:
„Jakby ktoś napotkał ten problem, to oficjalna odpowiedź od Foxgames jest taka, że jest to błąd w druku i poprawione będzie przy dodruku. Dalsza ścieżka po kadrze 280 to 132.”
Pozdrawiam serdecznie,
Ż.
Ufff, czyli jednak nie jestem ślepa! Dziękuję Ci za tę informację, jak ja szukałam to jeszcze nic nie było (albo tego też nie umiałam znaleźć 😛 )
Pozdrawiam! 😉