Hokus i Pokus

Hokus i Pokus – komiks paragrafowy, który troszeczkę mnie nabrał. Dopóki nie zaczęłam w niego grać, czytałam ten tytuł jako: „Hokus pokus”, myśląc cały czas o tym, że pewnie wewnątrz dzieje się jakieś czary mary. No i czary mary troszeczkę się działo, ale to zupełnie nie o to chodzi. Otóż Hokus oraz Pokus, to imiona naszych bohaterów. Bohaterów, w których możemy się wcielać, aby podjąć grę. Jak nie trudno się domyślić, jest to rodzeństwo. Ale powiem szczerze, że nie wiem jak bardzo trzeba nienawidzić swoich dzieci, by tak właśnie je nazwać…

No dobra, ale imiona zostawmy już w spokoju, nie mają teraz znaczenia. Są ważne tylko na początku, gdy tradycyjnie już, musimy wybrać jaką postacią gramy. Ja wybrałam Pokus, bo ta dziewczyna wydała mi się jakaś fajniejsza niż jej brat. Jeśli chodzi o fabułę, jest ona dość dziwna. Generalnie nasi bohaterowie chodzą do specjalnej szkoły, w której to uczą się „współpracować” z bajkonami, czyli takimi śmiesznymi, magicznymi zwierzaczkami. No i tu znów mamy wybór. Decydujemy czy chcemy posiadać Żółwiskoczka, który może wybijać ludzi wysoko w górę, Żabiskrytka, który przechowuje w paszczy dziwne przedmioty czy też Przebikurczaka, który dziobem może wiercić dziury. Absurd, nie? I ten absurd właśnie, jest bardzo fajny.

Po wybraniu postaci i jej towarzysza bajkona, rozpoczynamy przygodę. Nasze zadanie polega na odnalezieniu zaginionych dzieciaków: Jasia i Małgosi. Jak widać mamy tu nawiązanie do klasyki bajek. Jest Jaś i Małgosia oraz chatka z piernika, jest czerwony kapturek, wilk, babcia i różne tego typu atrakcje. To wszystko tworzy bardzo fajny klimat. I choć są to historie nam znane, w tej formie, bardzo fajnie się prezentują i świetnie spisały się jako inspiracja fabularna. Ogólnie całość jest taka lekka, baśniowa, przeznaczona dla osób od ósmego roku życia. I choć można by przypuszczać, że to komiks dla dzieci, muszę przyznać, że i dorośli mogą się bawić przy nim wyśmienicie. Najlepiej bawią się, gdy przymknął oko na niektóre szczegóły.

hokus i pokus

W komiksie pojawiają się błędy. Ja na przykład, po rozmowie z Czerwonym Kapturkiem, dostałam informację, że mogę iść w miejsce, o którym opowiedział mi… Wilk. Niby szczegół, ale pomylić kapturka z wilkiem? Raz mi się takie coś zdarzyło, ale sam fakt, że się zdarzyło, uczulił mnie na tym punkcie i byłam już uważniejsza. Aczkolwiek nie długo, bo… całość była nie długa.

Tak, to chyba największy zarzut jaki tutaj mam: długość. Gra – w moim przypadku – była potwornie krótka. Nie wiem czy ona zawsze jest krótka, czy ja po prostu miałam jakąś super turbo intuicję i bezproblemowo dotarłam tam, gdzie miałam dotrzeć i zrobiłam to, co miałam zrobić. Bo przypomnijmy o co chodzi: musimy pobawić się w małych detektywów i odnaleźć zaginione dzieciaki. W międzyczasie, możemy także robić dobre uczynki i zdobywać za nie gwiazdki. Wydaje mi się, że maksymalna ilość to coś koło 20 gwiazdek (tak wnioskuję z przelicznika, który jest na koniec gry). Zdołałam zdobyć 4 czy 5 sztuk. I nie, nie dlatego, że nie chciałam robić dobrych uczynków czy dlatego, że szło mi tak tragicznie. Miałam ich tak mało, gdyż na mojej drodze nie było więcej opcji, by je zdobyć. Otóż moja droga była bardzo, ale to bardzo krótka. Wiodła mnie niemal prosto do rozwiązania. Skończyłam grać i wygrałam, nim zdałam sobie sprawę, że grać powinno się dłużej by jak najdłużej czerpać radość z tej rozrywki, z tego klimatu. A tu hop: i nie ma. Koniec. Taki Hokus Pokus troszeczkę. Gdy okazało się, że gra się już skończyła, byłam potwornie zawiedziona. I zła na siebie, że tak dobre decyzje udało mi się podjąć w trakcie, przez co moja przygoda zakończyła się bardzo szybko, choć z sukcesem.

Hokus i Pokus został przepięknie zilustrowany. Proste, magiczne, lekko baśniowe kadry, pozwalają nam cofnąć się do czasów dzieciństwa. Trochę brakowało mi tu żywszej kolorystyki, takiej konkretnej, dobitnej, intensywnej. Zamiast tego otrzymałam piękne rysunki, ale troszkę bardziej stonowane, co przywodziło na myśl jakiś sen. I sen chyba jest to dobrym określeniem, gdyż fabularnie bardzo odbiega to od rzeczywistości, a te dziwaczne stworki, są niczym z jakiegoś absurdalnego snu, z którego nie chcemy się budzić, tak bardzo nam się podoba. Bo mi się podobał bardzo. Na tyle mnie urzekł, że niebawem zagram sobie drugim bohaterem, bo coś czuję, że on będzie mieć inne, może nawet lepsze przygody. Czuję, że jest tam jeszcze sporo do odkrycia. Jest tam dużo kadrów, zagadek, historii i wątków, których jeszcze nie miałam szansy sprawdzić. Trzeba będzie to w końcu zrobić! Was oczywiście też do tego zachęcam. A jeśli sami nie chcecie się w to bawić, bo jesteście „poważnymi ludźmi”, to dajcie szansę Waszym dzieciakom. Jestem pewna, że im się spodoba.

Za komiks paragrafowy dziękuję wydawnictwu:
logo-foxgames-2013-color-rgb-01