Wilkołak

Wilkołak to kolejny komiks paragrafowy od FoxGames. Z całej czwórki, która do mnie dotarła, to właśnie względem niego miałam największe oczekiwania. Niestety, jak to z oczekiwaniami bywa, nie zawsze są w pełni zaspakajane.

Jak nie trudno się domyślić, zostajemy „dziabnięci” i stajemy się wilkołakiem. Przemierzamy komiks w formie ludzkiej bądź czworonożnej, w zależności od sytuacji i okoliczności. Oczywiście, jak są wilkołaki, to są także wampiry. Klimatycznie ma to sporo sensu. Fabularnie trzyma się kupy. Mamy do wykonania misję, na trasie pojawiają się pewne zadania, czasem nawet zagadki. Przerzucamy stronę za stronę, przemieszczamy się, jak trzeba to się przemieniamy i walczymy z wrogami. Jest to fajne, przyjemne, ciekawe. Mamy wybór w tym co robimy, aczkolwiek tylko pozornie.

Jeśli chodzi o przejście gry, to w przeciwieństwie do tego, co było w przypadku komiksu Łzy bogini Nuwy, tutaj jest tylko jedna opcja na zwycięstwo. Czyli jeśli w międzyczasie coś nam nie pójdzie, umrzemy to rozpoczynamy od nowa. Jak rozpoczniemy od nowa, to wiemy już co robić, czego nie robić, wiemy gdzie iść, a gdzie iść nie warto. Rozpoczynanie gry od początku według mnie mija się z celem, jest irytujące i jest tylko stratą czasu. Jeśli przegra się pojedynek, to chyba lepiej udawać, że się go zwyciężyło i iść dalej. (Tak, mówię poważnie, świadome oszustwo to w tym przypadku najrozsądniejsza opcja według mnie). Skąd ta odmiana i dlaczego popieram teraz oszustwo? A no dlatego, że przegrana jest tu niezależna od nas.

Jeśli mamy wybór, którą iść drogą i na jednej z nich giniemy, to ok, jestem w stanie to zaakceptować. Ale sposób w jaki działają tu pojedynki, jest zbyt losowy i, no cóż… głupi. Mam na myśli „dysk”. Dysk to takie kółko, na którym zaznaczone są cyfry od 1 do 6. Znajduje się on na ostatniej stronie, trzeba go sobie wyciąć i to jest nasza „broń”. Musimy złapać środek między kciukiem a palcem wskazującym i zakręcić. Cyfra jaka zostanie wskazana (nie wiem przez co i nie wiem w jaki sposób), to wartość naszego ataku. Pomysł z papierowym kółkiem wydał mi się tak absurdalny, że nawet nie fatygowałam się by je wycinać, zamiast tego wzięłam zwykłą kostkę do gry. Rozumiem intencję twórców. Chcieli, by wszystko co nam jest potrzebne, było zawarte w książeczce. By gracz, kupując komiks, nie musiał posiadać dodatkowego sprzętu. To fajny zamysł, ale nie do końca praktyczny, jeśli chodzi o losowanie cyfr. Zresztą i tak trzeba mieć „sprzęt dodatkowy” w postaci ołówka lub długopisu. Myślę, że kostka do gry nie powinna być dla nikogo za dużym problemem, więc można by o niej wspomnieć, zamiast bawić się w papierowe kółeczka.

Jeśli chodzi o kółko, kartę postaci i inne istotne dla nas rzeczy, to wszystko jest zawarte w komiksie. Ale wiadomo, nie jest to zabawka jednorazowa, dla jednej osoby. Dlatego też wydawca udostępnia nam na swojej stronie karty, które możemy pobrać i wydrukować sobie w dowolnej ilości. To miły ukłon w stronę graczy, nie trzeba bawić się w kserowanie itd.

wilkołak

Porównując do poprzednich gier, w Wilkołaku mamy sporo zaznaczania. Dochodzą nam przedmioty, czy nawet zwierzęta, które podnoszą naszą siłę, wytrzymałość, dodają punkty magii lub życia. Sporo jest tych zmiennych, dzięki czemu przemierzając kadry, z większym zaangażowaniem szukamy nowych przedmiotów, wiedząc, że będziemy mieli z nich korzyść. Chętnie też przystępujemy do pojedynku, by zdobyć dodatkowe punkty doświadczenia lub monety. Zmiennych jest tu całkiem sporo, od nas zależy jak je wykorzystamy, dzięki czemu, chociaż w tym aspekcie coś zależy od nas, a nie od kręcenia dyskiem.

Wielkim plusem jest to, że nie wszystko podane jest nam wprost. Owszem, zdarzają się informacje pisemne, odnośnie tego, że możemy coś podnieść, coś zrobić itd. Ale w niektórych kadrach ukryte są przedmioty, o których nikt nie wspomina. Są rzeczy, które sami sobie musimy wypatrzyć, sami możemy podjąć decyzję o tym czy je zabrać. Oczywiście, o ile uda nam się je ujrzeć. To wymaga skupienia, a czasem też dobrego wzroku. I o ile w przypadku dodatkowych znalezisk dobry wzrok nie jest konieczny, tak w przypadku samej gry bywa niezbędny. Niektóre numery kadrów ukryte na obrazkach, są tak niewyraźne, że nim pójdzie się na odpowiednią stronę, sprawdza się kilka innych, by upewnić się czy to tam. Nie jest to komfortowe.

Pierwsze moje podejście do gry, było dość nie udane. Nie, nie zginęłam. Ale poszłam jakoś tak, że nie do końca wiedziałam o co chodzi. Ominęłam kadr w którym było tłumaczenie jak się pojedynkować. Nie wiem czy ominęłam go, bo wybrałam nietypową drogę, której nie spodziewali się twórcy, czy może dlatego, że źle odczytałam cyfry. W każdym razie, długo, bardzo długo błąkałam się po korytarzach, nie do końca widząc sens w tym co robię. Przez to Wilkołak mi zbrzydł. Nie grałam „na raz”, tylko stopniowo, w chwili wolnego, odkładając co jakiś czas swoją żałosną wędrówkę. Aż pewnego dnia uznałam, że to jest strasznie głupie i zaczynam od początku. Tym razem gra nabrała sensu, trafiłam na tłumaczenie, wiedziałam co się dzieje i o co chodzi. W końcu zaczęło mi się to podobać. Wciągnęłam się fabularnie. Dlatego też w momencie gdy dotarłam do końca, zwyciężyłam, poczułam wielki zawód. Miałam świadomość tego, że wiele miejsc zostało przeze mnie nie odkrytych. Wiele terenów pozostało nie zbadanych. Wielu historii nie poznałam, sporo przedmiotów było do zabrania, dużo stworzeń było jeszcze do spotkania. A ja, znów trafiając chyba na najkrótszą z możliwych dróg, zwyczajnie dotarłam na koniec i wygrałam. Poczułam ulgę, że nie muszę już rzucać kostką. Ale poczułam też wielki smutek, że to koniec mojej wilkołaczej przygody. Chyba nie pozostaje mi nic innego, jak odczekać, zapomnieć co tam było i zagrać ponownie za jakiś czas. Tylko dla odmiany, tym razem podejmując więcej „złych decyzji”, by gra nie kończyła się tak szybko.

Jeśli chodzi o wydanie, to komiks jest piękny. Twarda, niezbyt urozmaicona okładka zawierająca wilcze drapnięcie. Wewnątrz mroczne, pełne dynamiki obrazy. Treści, informujące nas gdzie mamy podążać. Treści co prawda zawierają czasem błędy, zdarzają się jakieś takie „koślawe” zdania, braki w interpunkcji czy literówki, ale da się to przeżyć. Zresztą, szata graficzna jest tak dobra, że niemal nie zwraca się uwagi na tego typu „szczegóły”. Przy drugim podejściu, gdy już wiedziałam o co chodzi i jak wygląda rozgrywka, grało mi się bardzo przyjemnie. Fajny klimat i choć niektóre dialogi wydawały mi się nudnawe i lekko przegadane, to samą rozgrywkę wspominam miło. Zresztą, najlepiej sami się przekonajcie czy to dobra zabawa!

Za komiks paragrafowy dziękuję wydawnictwu:
logo-foxgames-2013-color-rgb-01