Wakacje od życia – Agnieszka Topornicka
„American dream” – amerykański sen, marzenie. Marzenie wielu osób w tym także bohaterki powieści. Określenie to dotyczy także spełnienia, sukcesu. Marzenie o lepszym życiu. Tego właśnie pragnęła główna bohaterka, której prawdziwego imienia nigdy nie poznaliśmy. Odkąd przyjechała do Stanów, nazywana jest „Nowa”, gdyż po prostu jest nowa.
Na początku zagubiona, jednak z dnia na dzień, z kartki na kartkę, coraz bardziej oswojona z obcym miejscem. Oswaja się stopniowo, w sposób naturalny o co zadbała Agnieszka Topornicka. Widać, że autorka wiele lat spędziła w USA. Zna tamtą kulturę na wylot. Kilka razy podczas czytania zawahałam się i spojrzałam kto tłumaczył książkę – zapominałam, że napisała ją polka.
W swobodne opisy wplecione są angielskie słowa. Proste, podstawowe, aczkolwiek dla osób które nigdy nie miały kontaktu z tym językiem, momentami mogą być problematyczne. Co ciekawe, na początku obcojęzycznych słów jest mnóstwo. Im dalej, tym mniej. Pod koniec tekst jest niemal w całości w języku ojczystym. To chyba za sprawą adaptacji bohaterki. W końcu to ona jest narratorką. Im dłużej jest za granicą, tym swobodniej się tam czuje. Płynniej mówi. Z łatwością przychodzą jej rzeczy o których dawniej nie miała pojęcia, bądź nie wiedziała jak się za nie zabrać. Więc mówić też może swobodnie, spójnie w jednym języku.
Zastanawiałam się nad tytułem „Wakacje od życia”. Jakie to wakacje? Przecież to ciężkie życie w całej okazałości. Praca, obowiązki. Tu nie ma miejsca na wakacje. Ale to jest właśnie wspomniany wcześniej amerykański sen. Sen, który w pewien sposób czyni wszystko nierealnym. Marzenie, które sprawia, że życie staje się nierzeczywiste. Że życie nie istnieje. Zatrzymało się na jakiś czas i można od niego odpocząć. To są właśnie tytułowe wakacje. Myślę, że każdy chciałby takie przeżyć. Jeśli nie może naprawdę, to chociaż za pomocą tej lektury.