The Mind
The Mind to coś malutkiego, pięknego, intrygującego, co wpadło w moje łapki dzięki wydawnictwu FoxGames. Pewnie nie raz widzieliście już tę grę. Zapewne rzuciło Wam się w oczy jej zdjęcie. Może nawet mieliście okazję trzymać ją w rękach? Ale jeśli nie mieliście jeszcze szansy w nią zagrać, zapewne zastanawiacie się: „o co w niej chodzi?” No i ja też długo, długo się zastanawiałam. Ciekawość wzrastała z minuty na minutę, aż w końcu zagrałam!
Pierwsze zagranie w sumie nie rozwiało moich wątpliwości. Nie pomogło mi zrozumieć o co tyle krzyku, a tym bardziej nie sprawiło, że miałam w głowie wyklarowaną informację czy mi się podoba czy nie. Jest to gra, która do tej pory pozostaje dla mnie niewiadoma pod względem upodobań. Ciężko mi się do niej odnieść, zrozumieć swój stosunek do niej. Jest zwyczajnie dziwna.
Niemniej ma w sobie ten element magii. Jest tu coś takiego, co przyciąga. Choć wiem już o co chodzi, znam zasady, to nadal pozostaje ta doza niepewności, niepokoju, ciekawości… Chyba nigdy nie czułam się w ten sposób, w stosunku do żadnej gry. Ta jest inna. Dziwna. Specyficzna. Ale do rzeczy…
Co mamy w pudle?
- 100 kart z liczbami (1-100)
- 12 kart poziomów
- 5 kart żyć
- 3 karty z gwiazdkami shuriken
- instrukcję
O co w tym wszystkim chodzi?
Chodzi o to, by ułożyć karty z cyframi, w kolejności od najniższej, do najwyższej. Wspólnie, razem z innymi graczami tworzymy jeden stos. Proste? Nie do końca, ponieważ znamy wyłącznie swoje karty. To co trzymają inni gracze, jest dla nas niewiadomą!
To na jakim poziomie gramy, mówi nam, ile kart należy rozdać. Czyli na pierwszym poziomie, każdy z graczy otrzymuje po jednej karcie. Na drugim po dwie. Na trzecim trzy… No, łapiecie chyba o co chodzi, nie? No i wiadomo, im więcej kart, tym trudniej. Czyli im dalszy poziom, tym większa szansa, że polegniemy. Jednakże myślę sobie, że już przed grą niektórzy mogą troszeczkę polec. Jeśli nie znają angielskiego. Może to taki mały szczegół, ale jednak lekko irytujący. Gra z założenia jest w języku polskim, ale na kartach zamiast napisu „poziom”, mamy „level”. Ok, ja też często używam te słowa jako synonimy, ale prawda jest taka, że ja dużo dziwnych słów używam, nie koniecznie polskich. Ba, czasem nawet używam takich, które nie istnieją, bowiem słowotwórstwo to taka fajna zabawa! Natomiast tutaj trochę mnie to wkurza. Bo wiecie, gra polska, ale jakoś tak nie do końca…
Oczywiście zdarza się tak, że źle położymy kartę, zepsujemy kolejność itd. W takiej sytuacji możemy wyrzucić kartę z duchem króliczka – kartę życia. Tracimy ją, tracimy karty niższe niż ostatnia położona na stole, ale nadal pozostajemy w grze. Jest jeszcze gwiazdka shuriken, którą możemy użyć w dowolnym momencie, wtedy każdy z graczy wyrzuca swoją najniższą kartę i kontynuujemy rozgrywkę. I tutaj pojawia się pewna rozbieżność w rozumieniu zasad. Moja kumpela gra tak, że gdy ktoś położy za wysoką kartę, stosują shurikena i każdy pozbywa się najniższej karty, dzięki czemu nie tracą życia. Ja uważam, że skoro w instrukcji jest informacja, że po położeniu karty wyższej, gra zostaje przerwana natychmiast więc zespół traci życie. Więc wydaje mi się, że shuriken nie może zostać tu użyty. Ale z drugiej strony, odnośnie gwiazdki mamy tu informację, że można ją użyć „w dowolnej chwili”. Co zatem jest ważniejsze: „w dowolnej chwili” czy „natychmiast”? Do mnie bardziej przemawia ta druga opcja, więc tak gram. Ona ponoć gra według opcji pierwszej. Kto ma rację? Jak być powinno? Tego nie wiem, ale wiem, że instrukcja powinna rozwiewać te wątpliwości, a nie zasiewać je w naszych umysłach.
Poza tym, gra ma prostą mechanikę. Łatwo wytłumaczyć zasady, bardzo szybko można rozpocząć rozgrywkę. I równie szybko można przegrać, gdyż początki są najzwyczajniej ciężkie. Powiem więcej: początki będą dla Was ciężkie, za każdym razem, gdy będziecie zaczynać grę z nową ekipą. Co jest oczywiście fajne, bo czyni tę grę bardzo regrywalną. Ale spokojnie, jeśli zapanujecie nad nią tak, że będzie dla Was za łatwa, twórca pomyślał tu o wariancie eksperckim. Polega on na tym, że wyrzucane karty też nie są jawne. Układamy stos i dopiero jak pozbędziemy się wszystkich kart, sprawdzamy czy nie popełniliśmy błędu.
Zalety:
– piękne grafiki
– prosta mechanika gry
– dobrze się skaluje
– dużo emocji
– wariant ekspercki
– wysoka regrywalność
– małe pudełeczko
Wady:
– dyskusyjna zasada
– karty po angielsku
Czy w ogóle warto synchronizować się z innymi?
Tak, aczkolwiek jest to trudne. Początkowo nawet irytujące. Ale z czasem, gdy zaczyna się udawać, gdy już załapie się o co chodzi, jest przyjemnie. Ale to, że jest przyjemnie, nie znaczy, że jest na tyle łatwo, że wszystko robi się bezbłędnie. Błędów popełnia się sporo. Myślę, że są one nieuniknione w niektórych sytuacjach.
Mechanicznie gra jest ciekawa, inna. Dobrze się skaluje, jest regrywalna i pomimo swej dziwności i prostoty – przyciąga graczy. Jednakże to co jest największą jej zaletą to wygląd. Maleńkie, zgrabne pudełeczko, które można zabrać ze sobą wszędzie, jest po prostu piękne. Ciemne, z medytującym, lewitującym królikiem. Do tego karty, posiadające wspaniałą fakturę. Lekko matowe, miłe w dotyku. Prawie zawsze koszulkuję karty, tu zrobiłam wyjątek i zostawiłam w takiej formie w jakiej są. Trochę się boję, że się zniszczą, ale trudno. Jak coś im się stanie, jak będą tak zjechane, że nie da się grać, trudno, kupię nową grę, która zresztą jest stosunkowo tania.
Grafiki na kartach są wspaniałe. Wiem, że to głupie, że zachwycam się kartami, które mają nadrukowane wyłącznie cyfry od 1 do 100, ale są one tak ładne w swojej prostocie, że warto o tym wspomnieć. No i jeszcze karty leveli z króliczkami i shurikeny. Proste, a takie piękne… Na każdej karcie z poziomem, mamy białego królika. Każdy robi co innego, ale wszystkie starają się zwrócić naszą uwagę. Zupełnie tak, jakby próbowały nas rozproszyć, przeszkodzić nam, tylko po to, byśmy przestali się koncentrować i przegrali grę. Jeden tańczy, inny słucha muzyki, jeszcze inny przegląda się w lusterku. Ile leveli, tyle różnych króliczanych opcji. Jeden dziwniejszy od drugiego. Jeden ładniejszy od drugiego. Także jeśli wydaje się Wam, że Wolfgang Warsch wykonał dobrą robotę, tworząc tę grę, to oczywiście macie rację. Natomiast nie zapominajcie o tym, że Oliver Freudenreich zilustrował tę pozycję. A według mnie, zrobił to po mistrzowsku! Warto ją mieć, nawet jeśli nie chcemy w nią nigdy grać. Wartą ją mieć, chociażby po to, by pięknie prezentowała się na półce. No, ale skoro już ją będziecie mieli, to może zagracie, co?
Podstawowe informacje:
Liczba graczy: 2 – 4 osób
Wiek: od 8 lat
Czas gry: ok. 20 minut
Autor: Wolfgang Warsch
Ilustracje: Oliver Freudenreich
Wydawca: FoxGames
Za grę dziękuję wydawnictwu: