Spektrum – Krystian Głuszko

Spektrum. Przeczytałam. Dosłownie przed chwilą. I szczerze mówiąc, nie bardzo wiem, co mam myśleć o tej książce.

Niecałe sto stron „czegoś” oprawionego w twarda okładkę. Okładkę, która wydaje się być zwykła, nie przyciągająca niczym szczególnym, wręcz nudna. Czcionka spora, dużo rozdziałów, przez co treści jeszcze mniej. Właściwie to nie specjalnie wiedziałam za co się łapię. Po prostu wzięłam książkę w ręce, usiadłam i zaczęłam czytać.

A jak już zaczęłam czytać, tak już czytałam z zapartym tchem do samego końca. I prawdę mówiąc, przez cały czas, nie bardzo wiedziałam co czytam. W zasadzie w dalszym ciągu, nie specjalnie wiem, co takiego przeczytałam i jak mam się do tego odnieść.

Krystian Głuszko „utknął w spektrum autyzmu, ma problem z dopasowaniem się do społeczeństwa” – taką informację o autorze możemy znaleźć na końcu książki. Zatem wynika z tego, że wstrząsająca opowieść o cierpieniu młodego człowieka, jest jak najbardziej prawdziwa, książka ta, jest pewnego rodzaju autobiografią. Ale czy na pewno?

Spektrum powstało dzięki wydawnictwu Dobra Literatura. Jest jedną z książek z tak zwanej „Serii z wykrzyknikiem!” Według jej opisu, w książkach przeplatana jest prawda z fikcją. Nie wiadomo co jest snem a co jest realne. Dana historia mogła być wykrzyczana, ale nie znaczy to, że była prawdziwa. Tym bardziej poczułam się zmieszana.

Podczas całej, niestety dość krótkiej, lektury, zastanawiałam się czy to prawda czy fikcja. Ile z tego miało miejsce w realnym życiu? Ile wydarzeń zostało wymyślonych na potrzeby tej powieści? Jak dużo z opisanych tortur autor przeżył naprawdę a ile utworzył w swej wyobraźni, aby przelać na kartki swej debiutanckiej książki? Tego nie wiem.

Za to wiem jedno. Bohater książki, nie ważne czy prawdziwy czy nie, charakteryzuje się wielką siłą. Podziwiam go za wiarę w ludzi i w lepsze jutro. Pomimo tylu przeciwności losu, pomimo olbrzymiego cierpienia, nadal potrafi wstać i iść dalej. Jest w stanie podnieść się i ruszyć do przodu wciąż wierząc w przyjaźń, w miłość. Wielu na jego miejscu poddałoby się od razu, a on kroczy do przodu, nie bojąc się mówić o przeszłości.

Historia o zmaganiach z chorobą. Z okrutnym losem i jeszcze okrutniejszymi ludźmi, którzy starając się pomóc, tak naprawdę krzywdzą jeszcze bardziej. Historia tak przerażająco długa, a jednocześnie tak krótka. Opowieść o tym, o czym nie chcesz wiedzieć, słuchać, a jednocześnie pragniesz poznać każdy najdrobniejszy szczegół.

Mimo wszystko, nadal nie wiem co myśleć o tej książce. Łyknęłam ją, dosłownie. Szybko. Na raz. I póki co, nie umiem powiedzieć o niej nic więcej. Ale chyba warto. Chociażby po to, aby poczuć to dziwne zmieszanie i niemoc, jeśli chodzi o wyrażenie opinii na temat tej lektury.