Pisanie pod pseudonimem
Pseudonim. Czasem znany przez innych, czasem nie znany. Zajmijmy się tym, który jest, bo jest, ale nikt nie wie kto się pod nim ukrywa. A ukrywa się ewidentnie, bo jeśli nie chciałby tego robić, to po co byłby mu pseudonim?
Według mnie ludzie posługujący się pseudonimem dzielą się na dwie grupy:
– dobrą
– złą
Tudzież jak kto woli:
– tą co się wstydzi swego „dzieła”
– tą która nie chce być rozpoznana i oceniana przez pryzmat ówczesnych dokonań swoich, tudzież bliskich osób
To w takim mega uproszczeniu. Bardziej rozwinę, może na przykładzie.
Ala chce wydać książkę. Ala napisała książkę. Ala boi się, że znajomi będą się śmiać z jej książki. Ala jest przerażona tym, że ktoś mógłby skrytykować jej dzieło. Ala jest głupia. Ala wydaje książkę pod pseudonimem.
Koniec historyjki. Za to na rynku mamy kolejne gówno, do którego nawet autor wstydzi się przyznać. Bo co innego „twórczość”, w którą wierzy przynajmniej jedna osoba (jej twórca), a co innego coś w co nie wierzy nikt. Nie mówię, że jak już ktoś chce pisać, to ma pisać coś super. Nie, nie, w żadnym wypadku. To by oznaczało, że ja też pisać nie mogę i w ogóle ten blog jest zakazany. Chodzi o to, że jak już ktoś chce się za coś brać, coś nabazgrać, katować tym czytelników, to niech do cholery ma przynajmniej na tyle odwagi, by się przyznać, że to on spłodził coś takiego. Niech da odrobinę radochy krytykom, którzy i tak i tak pojadą twór, ale jak będą znali prawdziwe nazwisko autora, to zapewniam, będzie im przyjemniej zjeżdżać i krytykować… A tak to co? Kolejny anonim. Kolejna postać, która nie istnieje. Nie ma historii, życia, nie ma się na co powołać, uczepić, interpretować na podstawie czegoś. Bez sensu…
Druga opcja pseudonimowa, to jakby oddzielenie się od przeszłości. Autor nie chce być kojarzony z ówczesną twórczością swoją, tudzież kogoś z rodziny, więc odcina się od tego, udając, że jest kim innym.
Tu w sumie też mogą być dwa powody:
– to co powstało wcześniej, było do kitu, i lepiej się nie przyznawać, że jest się powiązanym z owym twórcą.
– to co powstało wcześniej, było super, i lepiej odciąć się od tego, bo nowa twórczość będzie inna/ gorsza czy jakakolwiek, w każdym bądź razie „inna” i nie chce się być kojarzonym, zaszufladkowanym, lub najzwyczajniej w świecie, chce się rozpocząć „przygodę” od nowa.
Jakie to proste! Aż sama się sobie dziwię, że tego nie wymyśliłam. A, moment, właśnie to wymyśliłam… No to wszystko w porządku! 😉