Najlepsza gra o psach
Najlepsza gra o psach to gra, która na pewno jest o psach. Ale czy jest najlepsza? Tego nie wiem, bo aby to stwierdzić musiałabym ograć wszystkie psie gry, a tego nie zrobiłam. Wiem natomiast, że nie jest to najlepsza gra w ogóle. Co nie znaczy, że nie jest dobra. Ale o tym za moment.
O co w tym wszystkim chodzi?
Chodzi o to by zdobyć jak najwięcej punktów. Dobierając, wybierając karty, układamy je w swoim prywatnym, psim ogródku. Tam mieszkają nasze psiaki, ustawione według ras. Tam też zakopujemy kości, które pozwalają nam na podbicie punktacji. Wiadomo: im więcej kości, tym więcej punktów. Ale to nie jedyna metoda na ich zdobycie.
Każdy z psiaków, poza tym, że jest uroczy i posiada podpis, ma także informację odnośnie bonusa. Dzięki niej wiemy co robić podczas gry, jak kombinować, jaką taktykę obrać, by zaplusować jeszcze bardziej i rozłożyć naszych rywali. Generalnie jest to typowa zbieranina punktów i konieczność kombinacji. Fajne, proste, ale brakuje tego „czegoś”.
I tym „czymś” są koty. Nie lubię kotów, ale to są koty w przebraniu, Albo raczej w „psybraniu” Kociaki, które przebrały się za psy, poza tym, że wyglądają nieziemsko, mają też wspaniałe podpisy. Jest tu np. „Kottweiler”, „Miautańczyk”, „Dalmiautyńczyk” czy „Koter Spaniel”. Ten koci element dodaje nie tylko uroku poprzez wspaniały humor, ale też wprowadza trochę karcianego zamętu używając różnych sztuczek. Jest to fajne, śmieszne i przyjemne urozmaicenie tej psiej gry.

Jeśli miałąbym powiedzieć tu o największej w moim odczuciu wadzie, to będzie to ilość potrzebnego miejsca. To niepozorne pudełeczko, skrywające w sobie trochę kart wydaje się zwiastować niewielką, podróżną karciankę. Nic bardziej mylnego. Do rozgrywki potrzebujemy stołu. I to nie byle jakiego stołu. Wielkiego stołu. My w rozgrywce na trzy osoby zajęliśmy niemal cały, potężny stół, na którym to zazwyczaj lądują cięższe, obszerniejsze tytuły. Jeśli mielibyśmy zagrać w pięć osób, obawiam się, że ktoś musiałby wylądować na podłodze, wraz ze swoimi karcianymi pupilami.
Co mamy w pudle?
- 100 kart psów
- instrukcję
Zalety:
– śmieszne nazwy
– prosta mechanika gry
– dobrze się skaluje
– losowanie kolejności
– wariant dwuosobowy
– zabawne koty
Wady:
– zajmuje dużo miejsca
Czy w ogóle warto bawić się z psami?
Z psami zawsze warto się bawić, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Ale czy z tymi konkretnymi? Myślę, że jeśli ktoś jest psim świrem i pragnie mieć w swojej kolekcji wszystko co choć w najmniejszym stopniu jest pso-powiązane, to jest to taki must have. Natomiast jako gra planszowa, jest to pozycja co najwyżej przeciętna. Nie porwała mnie. Może dlatego, że debiutowała u mnie na stole podczas wieczoru, gdzie były inne, o wiele lepsze w moim odczuciu pozycje? Nie wiem.

Tak jak wspomniałam na początku, Najlepsza gra o psach w moim odczuciu nie jest „najlepsza” jako gra. I choć tematyka jest bliska tej najlepszości, bowiem psiaki to kategoria bardzo przyjemna, ekscytująca i trafiona w moim odczuciu, tak w moim odczuciu to za mało. Teraz sobie myślę, że bardzo możliwe iż moje wymagania względem tej produkcji były zbyt wygórowane, dlatego nie udało jej się dosięgnąć tej mojej poprzeczki. Bo nie mam tu żadnego, konkretnego zarzutu. Gra zwyczajnie nie chwyciła mnie za serce tak jak się spodziewałam, że uczyni. Poza tym, to dobra, przeciętna, prosta gra.
Podstawowe informacje:
Liczba graczy: 2 – 5 osób
Wiek: 9+
Czas gry: ok. 30 minut
Autor: Chris Cieslik
Ilustracje: Amanda Coronado, Cari Corene
Wydawca: FoxGames
Za grę dziękuję wydawnictwu:
