Łap za słówka!
Łap za słówka! to jak nie trudno się domyślić, gra słowna. Trochę takie unowocześnione państwa – miasta. Ale o ile państwa – miasta nigdy nie były przeze mnie lubiane, tak Łap za słówka! zyskało moją aprobatę.
O co w tym wszystkim chodzi?
Chodzi o to, o co chodzi zazwyczaj: by zdobyć jak najwięcej punktów. Punkty zdobywamy wypisując słówka na daną literę, z danej kategorii. Możemy wypisać maksymalnie trzy, więc maksymalnie trzy punkty możemy zdobyć w jednej rundzie.
Czyli: losujemy i wybieramy kategorię. Losujemy literę. Wypisujemy max. 3 słowa. Proste? Pewnie, że proste. Ale jakby gra polegała tylko na tym, to byłaby nudna i monotonna. Na szczęście taka nie jest, bo autor dorzucił nam tu jeszcze jeden fajny element. Wspaniałą rzecz, która dodaje pikanterii rozgrywce. Chodzi oczywiście o negatywną interakcję.
Poza swoimi słowami, wypisujemy też słowa z kategorii przeciwników. Jeśli przy sprawdzaniu wyrazów, któryś z graczy „trafi” w słówko przeciwnika, ten nie otrzymuje za nie punktów. Nieźle, nie? Można komuś ładnie popsuć rozgrywkę, szczególnie, jeśli zna się daną osobę i wie się co może wypisać.
W początkowych rozgrywkach wydawało mi się, że klepsydra odmierzająca 1,5 minuty to trochę za długo. Ale zdarzały się tak paskudne litery lub tak pokrętne kategorie, że czas ten wykorzystywałam w pełni. Później, gdy odkryłam jak wspaniałe w tej grze jest szkodzenie innym, swoje słówka wypisywałam na szybko, a cały pozostały czas i energię wykorzystywałam na kombinowanie, co też takiego mogli napisać moi przeciwnicy i co mogę wpisać, by nie otrzymali punktów. Zabawa była przednia.
Gra wykonana jest ładnie, solidnie. Wyraziste, estetyczne kości, klepsydra. Duża ilość żetonów (ładnych, ale według mnie zbędnych, bo przecież można zapisywać punkty na kartce). Notesik z kartkami – ładny, ale też z powodzeniem można zastąpić go zwykłą kartką. Zasłonki, niestety troszkę za małe, nie da się w pełni schować za nimi kartek. Oczywiście nie jest to problemem, bo można wziąć sobie jakąś podkładkę i wtedy jest wygodniej, ale też łatwiej się ukryć przed przeciwnikami. Ta mnogość elementów jest fajna, ale według mnie trochę zbędna. Jakby się uprzeć i chcieć zminimalizować ilość elementów, przyciąć koszta, wystarczyłoby dać kości z kategoriami. Żetony z literkami zastąpić zwykłymi kartami. Dorzucić klepsydrę. I tyle. Kartki każdy ma. Coś do pisania także. Co prawda podaję tu brak pisadeł jako wadę, ale to dlatego, że patrząc na to co jest w pudle, mam wrażenie, że twórcy chcieli dać tu „wszystko”, by gra była samowystarczalna i by od razu można było z niej korzystać. No, ale pisadeł brak. Nie uważam, że źle, że są te elementy. Ale zastanawiam się czy nie jest to przerost formy nad treścią. Bo sama rozgrywka jest prosta i jest to odświeżona wersja gry ze szkolnych lat, do której potrzebowaliśmy tylko kartki i długopisu. I mam wrażenie, że tego właśnie autor się obawiał: że jeśli tych elementów będzie mało, to Łap za słówka! zostanie uznane za zwykłe państwa – miasta, przez co nie zyska popularności. A myślę, że szkoda by było, by ludzie zniechęceni faktem podobieństwa, rezygnowali z tego tytułu, bo jest on fajnym, przyjemnym przerywnikiem, dla osób w każdym wieku.
Co mamy w pudle?
- 21 kafelków z literami
- 6 kostek z symbolami
- 99 żetonów punktów
- 6 zasłonek
- 1 klepsydra (90 sekund)
- notes z kartkami do wyrywania
- instrukcję
Zalety:
– jasna instrukcja
– prosta mechanika gry
– ładnie wykonana
– dobrze się skaluje
– ciekawe kategorie
– dynamiczna rozgrywka
– negatywna interakcja
– uczy
– wysoka regrywalność
Wady:
– brak pisadeł
– małe zasłonki
Czy w ogóle warto wymyślać słówka?
Warto. Gra zmusza do myślenia, kombinowania, zaglądania w zakamarki mózgu, których dawno nie używaliśmy. Prosta mechanika, niewielkie wymagania i dynamiczna rozgrywka sprawiają, że gra ma wysoką regrywalność. W dodatku dobrze się skaluje, zatem bez problemu możemy zagrać zarówno w dwie jak i sześć osób. Myślę nawet, że jakby trochę pogmerać w zasadach i dorobić kilka własnych, z powodzeniem można by grać w jeszcze większej ekipie, co uczyniłoby tę imprezówkę jeszcze fajniejszą.
Jak wspominałam na początku, nigdy nie przepadałam za grą w państwa i miasta. Powód był prosty: tytułowe państwa i miasta nie są moją mocną stroną. Tutaj kategoria miast jest jedną z wielu, a w dodatku jest niewielkie prawdopodobieństwo, że akurat ja na nią trafię. Bowiem o kategorii decyduje rzut kośćmi i każdy z graczy wybiera jedną kość, z jedną kategorią na rundę. Grałam sporo, a mimo to udało mi się uchować i ani razu nie musiałam wymyślać miejscowości. Mnogość różnorodnych i ciekawych kategorii, jest tutaj dużym atutem.
Podsumowując:
Państwa – miasta – NIE!
Łap za słówka! – TAK!
Polecam spróbować choć raz i przekonać się, że nowa odsłona tej gry słownej, jest świetną opcją na imprezy.
Liczba graczy: 2 – 6 osób
Wiek: 10 – 110 lat
Czas gry: 30 min
Wydawca: Egmont
Autor: Hartwig Jakubik
Ilustracje: kinetic
2 myśli na “Łap za słówka!”