Księga Wampirów – Recenzja
Dziś miało być Halołinowo. Ale jako, że dopiero udało mi się wrócić z pracy, to już raczej nic mądrego nie wytworzę, więc trzeba cofnąć się i poszperać gdzieś w starszych rzeczach…
Jakiś czas temu, powstała sobie fajna antologia. I fajni ludzie, z fajnego portalu poprosili mnie, aby ją fajnie zrecenzować. Czy fajnie zrecenzowałam to nie wiem, ale jakoś tam zadanie wykonane zostało. Mówię oczywiście o antologii „Księga Wampirów”, o której pisałam na Niedobrych Literkach, a konkretniej to tutaj: http://niedobreliterki.wordpress.com/2014/03/24/ksiega-wampirow-recenzja-by-agnieszka-pilecka/
Także myślę sobie, że dziś, ową recenzję można sobie odświeżyć, bo książka myślę, że jest na tyle sensowna, że mogę ją nawet polecić. Także ten, no, recenzja poniżej! 😉
Nasze czasy zostały opanowane przez modę na przesłodzone wampiry, bezlitośnie rozkochujące w sobie rzesze nastolatków obojga płci. We wstępie do omawianej książki nawiązuje zresztą do tego Sylwia Błach…
Księga Wampirów, jako pierwsza wydana w Polsce wampirza antologia, podjęła trud walki z popkulturowym krwiopijcą. Walka ta jest jednak nierówna. Powód? To antologia. A antologie opowiadań różnych autorów mają to do siebie, że są bardzo zróżnicowane, zarówno pod względem stylu, jak i poziomu tekstów. Ma to swoje wady i zalety. Owa różnorodność utrudnia ocenienie publikacji. Jednocześnie wielkim plusem jest to, że dzięki temu urozmaiceniu każdy może znaleźć coś, co przypadnie mu do gustu. Tak było i tym razem.
Bywały teksty, które nie pochłonęły mnie tak bardzo, gdyż klimatycznie były mi obce, jak na przykład Gniew Wawalonu Kamila Czepiela, utrzymane w takiej jakby staropolskiej tonacji. Marcin Rusnak w tekście Fort na wzgórzu wpada natomiast bardziej w fantasy. Oba teksty są dobre, ale nie trafiają do mnie tak, jak zapewne będą w stanie dotrzeć do fanów wspomnianego gatunku czy czasów minionych.
Z kolei Michał Stonawski swoje opowiadanie Wampir.pl osadza w realiach współczesnych, gdzie główny bohater wabi swą ofiarę z użyciem nowoczesnych technologii. Takie zderzenie dwóch światów – obecnego i tego dawnego, do którego przywykł nasz wampir – jest bardzo ciekawe. Wyszło to całkiem przekonująco, a zaskakujący obrót sprawy to wisienka na torcie.
Przyznam, że pierwszy raz przeczytałam tekst Krzysztofa T. Dąbrowskiego po którym z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że mi się podobał. Autor miał ciekawy pomysł. Choć nie tak dobry jak Dawid Kain, którego opowiadanie Anna jest moim faworytem w tej antologii. Nigdy bym nie przypuszczała, że komuś zechce się wplatać taki problem jak anoreksja do opowiadania o wampirach. Rewelacyjne dialogi, świetne opisy, po prostu genialne pod każdym względem.
Jednak to nie jedyne pomysłowe teksty. Zrób to sam Artur Olchowy przedstawił jako program telewizyjny, w którym prezenterzy tłumaczą jak wykonać latarnię ogrodową, używając do tego wampira.
Ćma Łukasza Radeckiego posiada dwóch narratorów występujących naprzemiennie. Dzięki temu zabiegowi możemy uczestniczyć w historii, obserwując ją z dwóch sprzecznych ze sobą perspektyw, co momentami jest bardzo zabawne.
Kły i kolczyki są… dziwne. Po prostu. Tekst choć krótki, to intrygujący. Świetna narracja i zakończenie, po którym tak naprawdę nie do końca wiemy co się wydarzyło. Opowiadanie się kończy, a my nadal w nim jesteśmy i chyba tak szybko z niego nie uciekniemy. W taką właśnie pułapkę wciągnął nas Kazimierz Kyrcz Jr.
Marcin Podlewski do swojego tekstu wprowadził specyficzny motyw, dzięki któremu mógł przemycić sporo cytatów zarówno z Makbeta, jak i piosenek Presley’a, Byrne’a. Nawet Lady Pank załapało się na krótką wzmiankę, a raczej przyśpiewkę. Takie nawiązania do czegoś, co już znamy, pozwalają nam bardziej przywiązać się do treści, odnaleźć się w niej i już wtedy nie czujemy się tak tytułowo, tak Samotnie…
I oczywiście seks. Czymże byłaby antologia grozy bez seksu? Na szczęście nie musimy się nad tym zastanawiać, bo Tomasz Siwiec dostarcza nam tę rozrywkę w opowiadaniu Ewa. Bo tutaj właśnie seks jest kluczowy i to czyni ów tekst pięknym.
Przekleństwo na przekleństwie – tak można określić opowiadanie Marcina Rojka. Język może i pasujący do tytułowego Srampira, ale jak dla mnie za dużo tu wulgaryzmów. Chwilami jest zabawnie, ale gdy idiotycznych epitetów jest więcej niż sensownej treści, to niezbyt do mnie przemawia.
Lustra może nie były aż tak dobre, jednakże zwróciły moją uwagę, bo bardzo utożsamiałam się z główną bohaterką. To raczej niezbyt dobrze o mnie świadczy, ale dzięki Paulinie Kuchcie dobitniej dotarło do mnie, że raczej nie jestem normalna.
Jedno z dłuższych opowiadań w antologii: Casus de Strigis jest dopracowane, jeśli chodzi o fabułę. Niestety, tu znajduje się chyba najwięcej błędów. Nie wiem, czy tekst Marcina Pągowskiego został tak skrzywdzony podczas korekty, czy może już na etapie pisania były wprowadzane nieprzemyślane poprawki. Myślę, że warto byłoby go jeszcze raz na spokojnie przejrzeć i poprawić przed publikacją.
Największą zaletą omawianej pozycji jest to, że nie posiada złego opowiadania. Rzadko zdarzają się antologie, w których nie ma tekstu złego. Każdy na swój sposób jest dobry, intrygujący. Każdy z dwudziestu autorów wykonał kawał dobrej roboty i może być z siebie dumny.
Jeśli celem było pokazanie wampira w innej perspektywie niż tej obecnej, modnej – udało się, przynajmniej w kontekście treści. Okładka, mam wrażenie, wizualnie niezbyt odbiega od popularnych, wampirzych czytadełek, ale mimo to również przypadła mi do gustu. Ładna, krwisto-czarna kolorystyka dobrze komponuje się z treścią zawartych w książce opowiadań.
To co podoba mi się najbardziej, to wspomniana na początku różnorodność. Autorzy używali tu rozwiązań nieszablonowych, niekiedy bardzo kreatywnych, aby pokazać nam „swojego wampira”. Każdy autor miał swoją koncepcję, swoją wizję, którą przelał na papier i podzielił się nią z nami, za co, jako czytelnik, jestem wdzięczna.
Należy tu też wspomnieć o ostatnim rozdziale, który napisał Marcin Pągowski. W posłowiu opowiada nam o tym jak dawniej wyglądał pochówek. W Polsce wierzono w wampiry, dlatego też zdarzało się, że swych bliskich zakopywano twarzą do ziemi, bądź ucinano im po śmierci głowy. Te zaledwie kilka stron na zakończenie intryguje, ale i dostarcza nam trochę przydatnej wiedzy, opartej na licznych odniesieniach do literatury. Jak widać „Księga Wampirów” nie jest wyłącznie fikcją literacką, ale przemyca nam też trochę faktów z historii. Choć – co sugeruje nam autor – może w każdym z tych opowiadań kryje się odrobina prawdy?