Mordercze krewetki
Mordercze krewetki są grą, która totalnie była mi potrzebna, aczkolwiek do tej pory nie byłam tego świadoma.
Jak przyszła to najpierw zauroczyłam się w grafice. Przecudne, przeurocze, wyraziste, kolorowe, tęczowe, wspaniałe krewetki! Coś pięknego. Coś niesamowitego. Coś z czego cieszę się, nawet gdy tylko spoglądam na półkę gdzie stoi kartonik!

Później zakochałam się w mechanice. A na samym końcu jarałam się tym, że tak często w nią wygrywam. A nawet w przypadku przegranych, nie bolało mnie to bardzo tylko skłaniało do kolejnej rozgrywki, bowiem gra jest niesamowicie regrywalna, wkręcająca i sprawiająca, że mamy chęć się odegrać, odegrać, znów wygrać i ach… tak można bez końca!
Krewetki zaklasyfikowane są jako gra imprezowa, od 2 do 6 osób. Wiadomo, im więcej ludzi, tym większy fun i niezłe zamieszanie. Niemniej ja grałam głównie w dwie osoby, bawiąc się przy tym rewelacyjnie. Twórcy eksplodujących kotków, zwyczajnie wiedzą jak robić dobre gry, a ja powiem, że chyba nawet wolę te krewety od kotków, choć jak wiecie kocią serię bardzo lubię.

Największą zaletą tej rozgrywki jest prostota. Mamy dwie opcje do wyboru, albo kradniemy komuś kartę, albo punktujemy swoimi kartami. I to jest tyle jeśli chodzi o nasz ruch. Nie ma tu więcej udziwnień, manewrów. Mechanika jest tak prosta, tak banalna, że nie pozostaje nic tylko grać, nie trzeba nawet długo tłumaczyć by wprowadzić nowych graczy do zabawy.

Dawno nie miałam tak, że mam ochotę co chwilę grać i mimo wielkiego wyboru planszówek, abym chciała sięgać w kółko po jedną grę nie grając w nic innego. A tak właśnie mam z krewetkami. Odkąd przyszły, co chwilę lądują na stole. Ciężko się od nich oderwać. Niby ma być jedna partia, a robi się ich dziesięć. Wkręca, naprawdę wkręca. I myślę, że to nie tylko chodzi o wygląd, ale przede wszystkim o to, że ta gra naprawdę jest niewymagająca. Pozwala mi się rozluźnić, uspokoić, odpocząć. I nawet jak wieczorem, po całym dniu pracy jestem styrana i zajechana, to mam siłę i chęć na to, by bezgłośnie podkradać karty lub nimi punktować, pół leżąc na stole i obsługując wszystko jedną ręką, bo tak właśnie tutaj można. Gra jest tak niewymagająca, a przy tym tak satysfakcjonująca, że wpada do mojego top 10 (mimo iż nigdy takowego nie ułożyłam, ale wiem, że mordercze krewetki znajdą tam dla siebie miejsce)!
Co mamy w pudle?
- 105 kart
- instrukcję

Zalety:
– prosta mechanika
– szybka rozgrywka
– pięknie wydane
– lekki hazardzik
– super imprezówka
– mało wymagająca
Wady:
?

Podstawowe informacje:
Liczba graczy: 2-6 osób
Wiek: 7+
Czas gry: ok. 10 minut
Autorzy: Ken Gruhl, Jeremy Posner
Za grę dziękuję wydawnictwu: