Ubongo Lines
Ubongo Lines to coś co rozwaliło mi mózg. Zarówno ja, jak i Wy świetnie już znamy tę Ubongową serię, ale to co się wydarzyło tutaj, przerosło moje oczekiwania… Ale o tym za chwilę.

O co w tym wszystkim chodzi?
Tradycyjnie, mamy kartę z danym układem. Mamy informację jakich klocków musimy użyć. I z owych klocków musimy odwzorować ten układ. Czyli tak jak to było zawsze, z jedną różnicą. Tutaj nie mamy swojej prywatnej karty, tylko wspólną, leżącą na stole i na jej podstawie wszyscy układamy jednocześnie.
Musimy to oczywiście zrobić jak najszybciej. Najlepiej przed przesypaniem się piasku w klepsydrze, co w moim odczuciu jest praktycznie niemożliwe. Układy może nie są jakieś super skomplikowane, ale nowa formuła podłużnych klocków to coś co mnie zarówno zafascynowało jak i zniszczyło.
Ośmielę się powiedzieć, że jest to dla mnie zdecydowanie najtrudniejszy wariant Ubongo z jakim miałam do czynienia. A grałam już we wszystkie, które ukazały się w Polsce. Hasło z pudełka „Nieproste linie proste!” jest jak najbardziej trafione, adekwatne. W pewnym momencie podczas gry, od tego wysiłku umysłowego, wyrazistych kolorów, pośpiechu, autentycznie zrobiło mi się niedobrze i myślałam, że zwymiotuję. Przerosła mnie ta gra… Ale oczywiście po chwili do niej wróciłam, bo chęć ułożenia kolejnego układu była większa.

Co mamy w pudle?
- 162 karty
- 32 klocki (po 8 na gracza)
- klepsydrę
- planszę rund
- woreczek
- 58 klejnotów
- instrukcję

Zalety:
– jasna instrukcja
– prosta mechanika gry
– wysoka regrywalność
– trzeba myśleć
– ładnie wykonana
– wypraska
– różnorodne układy
– wariant jednoosobowy
– stopnie trudności
Wady:
– męczy
– klepsydra
Czy w ogóle warto krzyczeć „Ubongo”?
Tak! Niezmiennie seria jest godna tego okrzyku, nawet jeśli gra i myślenie przysparza tyle cierpienia. Ta wersja ma dodatkową zaletę: jest pięknie wydana. Wracamy tu do punktacji z klejnocikami, podkładki na punkty, materiałowego woreczka i innych eleganckich bajerów, które mieliśmy w pierwszej, podstawowej wersji. Warianty, które wychodziły w międzyczasie bywały malutkie, minimalistyczne. Jeśli chodzi o Ubongo Lines to mamy tu pełen pakiet jeśli chodzi o klimat, punkty i jakość wydania.
To co najbardziej mi się tu podoba to klocki. Są solidne, plastikowe i mają tak piękne, wyraziste kolory, że trudno się od nich oderwać. Oczywiście po dłuższym układaniu od tej przeszywającej kolorystyki może nam się zrobić niedobrze, ale i tak warto zapłacić tę cenę, bowiem piękne elementy i bardzo satysfakcjonujące łączenie ich to coś godnego polecenia.

Liczba graczy: 1 – 4 osób
Wiek: 8 – 108 lat
Wydawca: Egmont
Autor: Grzegorz Rejtchman
Ilustracje: Cezary Szulc
Za grę dziękuję wydawnictwu: