Czarownica – Anna Klejzerowicz

Czarownica. Wydawać by się mogło, że będzie to lektura przesiąknięta jakimiś zdolnościami nadprzyrodzonymi, którymi włada główna bohaterka. A jak się okazuje, tytułowa czarownica wcale główną bohaterką nie jest. Mało tego, czarownicą też nie jest, nigdy nie była i nie będzie. No, chyba, że weźmiemy pod uwagę wyłącznie to, jak kobieta jest nazywana przez swych wiejskich sąsiadów, którzy tak naprawdę nie mają o niej najmniejszego pojęcia.

Zatem tytuł jest dość mylący. Anna Klejzerowicz, która jest znana głównie ze zbiorów opowiadań, za pomocą „Czarownicy”, wysyła nas na wakacje, wraz z głównym bohaterem – Michałem. Tak, główny bohater jest mężczyzną, czego przyznam szczerze, nie spodziewałam się, sięgając po lekturę. Postanawia on wybudować domek letniskowy na wsi, rezygnując tym samym z miejskiego zgiełku. Pragnie odpocząć z dala od cywilizacji, a może nawet zamieszkać tam na stałe.

Sielankowy, wiejski nastrój. Można powiedzieć: życie idealne. Miłość, przyjaźń, natura. Tak można podsumować te dwieście pięćdziesiąt stron. Oczywiście nie wszystko zaczyna się i kończy szczęśliwie. Nie każda sytuacja jest bezproblemowa. Nie da się uniknąć konfliktów i sporów. Jednakże wszystko przedstawione jest tak, że nawet największe tragedie wydają się być przyjemne. Nawet podczas sytuacji niekorzystnych, zazdrościmy bohaterom tej beztroski. Tego spokoju, opanowania. Z resztą i tak wiadomo, że prędzej czy później, wszystko się ułoży i będzie dobrze. Nawet największe kłopoty jakie stają na ich drodze, są jakieś takie odległe, nie realne, czasem wręcz absurdalne.

Czarownica to lektura lekka, ale i naiwna. Dobra na wakacje, do czytania przy kominku. I tak też ją czytałam. Książka ta absolutnie nie wymaga od nas myślenia. Jednakże sprawia, że też mamy ochotę wynieść się na wieś i żyć sobie powoli, spokojnie, bez żadnych zobowiązań. Niestety, na dłuższą metę rzadko kiedy jest to realne. Akcja umiejscowiona jest gdzieś pod Gdańskiem, bardzo ciekawi mnie, czy jest to miejsce prawdziwe, czy przez autorkę wymyślone. Ponadto na końcu książki znajduje się zdanie: „Osada pod Gdańskiem, grudzień 2011”. Czy miejsce w którym książka była pisana, może być tym samym w którym umiejscowieni zostali bohaterowie? Idąc dalej, czy miejsce, w którym była przeze mnie czytana, jest tym samym miejscem, w którym była napisana? Nie wykluczone. Też byłam na wiosce pod Gdańskiem, dlatego lektura ta świetnie wpasowała mi się w klimat. I właśnie tak można ją czytać. Na wakacjach, blisko natury, z dala od zgiełku i wszelkich problemów. Umiliła mi ona wyjazd. Aczkolwiek przypuszczam, że w innych warunkach, mogłabym przez nią nie przebrnąć tak gładko. Jeśli w ogóle.