Sztama!
Sztama! wbrew temu co sugeruje nam tytuł, nie jest grą kooperacyjną. Tu każdy dba o siebie, o swój interes, o swoją tamę. Zajmujemy się tym, by mieć jak najlepszą konstrukcję, zdobyć jak najwięcej punktów. Generalnie zajmujemy się głównie sobą, co oczywiście nie oznacza, że nie możemy zaszkodzić innym. A to czyni tę grę jeszcze fajniejszą!
Co mamy w pudle?
– 15 kart tam
– 66 kart rzeki, w tym:
– 42 karty gałęzi
– 12 kart ekobobrów
– 12 kart odpadów
– 16 drewnianych znaczników kłód
– instrukcję
O co w tym wszystkim chodzi?
Chodzi o to, by zdobyć jak najwięcej punktów. Punkty zdobywamy budując tamę. Tamę budujemy z gałęzi dryfujących na rzece, które przechwycimy. Zbieramy sobie te gałązki, by mieć ich jak najwięcej i by były jak najbardziej różnorodne, po czym wymieniamy je na punkty. Natomiast w rzece pływają także śmieci, one dają nam punkty ujemne, więc nie warto po nie sięgać, aczkolwiek czasem nie mamy wyjścia.
Jak widzicie gra jest prosta, ma fajną, łatwą mechanikę polegającą na dobieraniu kart. Jest tu troszeczkę losowości, ale nie tak dużo, by była ona irytująca. No, chyba, że jesteśmy straszliwymi pechowcami i zamiast na kłody, natrafiamy na same śmieci, a wcześniejsze, niezbyt przemyślane posunięcia w grze, uniemożliwiają nam inny ruch. Chciałam wpisać tę losowość jako wadę w zasadzie na siłę, ale prawda jest taka, że no nawet tego nie mogę się uczepić, bo ta losowość jest tu wyważona.
To co urzekło mnie od początku, to piękna oprawa graficzna. Te bobry są tak przyjazne, tak sympatyczne, że ma się ochotę z nimi grać i pomagać im w budowie. Według mnie, graficznie jest to majstersztyk. Do tego nawiązujący do popkultury. Otóż śmieci pływające w rzece to nie tylko buty, kanistry po benzynie czy butelki. Mamy tu nawet Wilsona z Cast Away, lampę Alladyna, a nawet Necronomicon! Zresztą, zobaczcie sami.
Ciekawe karty to również te, na których widnieje bóbr ekolog. To on pomaga nam w pozbywaniu się śmieci i nie traceniu punktów. Bóbr ekolog płynie na tratwie, trzyma w ręce sieć, w której to znajdują się śmieci. Żeby nie było nudno, każda karta opatrzona jest innym śmieciem. Są klasyczne puszki po Coca Coli, ale jest kaseta VHS, a nawet Nokia 3310. Wyobraźnia poniosła twórców, a nam dorzuciła dodatkowy smaczek do gry. Żałowałam tylko, że nie można jakoś sparować śmieci z ekobobrami. Powinien być tu jakiś dodatek, rozszerzenie, gdzie przykładowo dostajemy dodatkowe punkty, jak wyeliminujemy śmiecia odpowiednim ekobobrem. Póki co, do pary pasuje tylko gumowa kaczka, która jest na obu rodzajach kart. Ale świetnie by było, jakby jakoś rozwinąć ten wątek i np. eliminować puszkę po Coli, puszką od Pepsi, lub kasetę VHS odtwarzaczem wideo. Niemniej, pomysł i wykonanie tych grafik to coś co zasługuje na olbrzymie uznanie.
Zatem poza nawiązaniem do popkultury, mamy tu także nawiązanie do ekologii. Rzecz niby oczywista, ale gra może uświadomić najmłodszym, że w rzece jest dużo śmieci, a te nie są dobre i bobry ich nie lubią. Jest to odpowiednia gra dla dzieciaków, ale dorośli też się tu odnajdą. Ja grałam jak szalona, z różnymi ludźmi, w różnych konfiguracjach i teraz już mogę powiedzieć, że jest tu bardzo wysoka regrywalność i dobre skalowanie.
Zalety:
– piękna grafika
– dobrze się skaluje
– drewniane elementy
– wysoka regrywalność
– nawiązania do popkultury
– prosta mechanika
– przyjazne bobry
– nawiązanie do ekologii
– małe, poręczne pudełko
Wady:
– ???
Czy w ogóle warto budować tamę?
Warto budować. Warto też budować tak, by innym budowało się gorzej. Nie ma tu takiej bezpośredniej negatywnej interakcji, ale swoimi działaniami możemy zaszkodzić, co jest bardzo fajne.
Uważam, że gra jest wspaniała i dawno nie bawiłam się aż tak dobrze. Szczególnie polecam tu puszczenie muzyczki w tle. Gdy odpaliłam na YouTubie jakąś muzykę relekasacyjną z szumem rzeki i lasu, to idealnie wkomponowało się to do rozgrywki. Gra była jeszcze fajniejsza, jeszcze przyjemniejsza, a bobry zasuwały szybciutko, by zrobić jak najlepsze tamy.
I z tego miejsca muszę przyznać się do porażki. Nie udało mi się znaleźć wady. Pierwszy raz, nie mam żadnej wady w grze. Szukam i szukam i znaleźć nie mogę. Podpytuję ludzi z którymi grałam, prosząc o pomoc i oni także nic nie znaleźli. Dlatego też tę recenzję piszę od kilku tygodni, łudząc się, że jednak jakiś minus gdzieś tam się czai, tylko ja go nie widzę. Uważam to za moją osobistą porażkę. A może powinnam uważać to za wielki sukces gry? Nie wiem.
Ale wiem jedno. Sztama! jest świetną grą. W dodatku ma malutkie, poręczne pudełko, więc jest idealna na teraz, na wakacje. Można ją zabrać ze sobą, rozłożyć się na kocyku nad jeziorem i zagrać. Wtedy już nie będziecie musieli puszczać szumu wody z głośnika, tak jak ja to robiłam. Będziecie mieli naturalne dźwięki przyrody, naturalne środowisko. I w takich warunkach można zagrać. I w takich warunkach gra będzie cieszyć. Jeśli zastanawiacie się jaką planszówkę zabrać na wakacje, Sztama! jest idealną opcją. Tylko pamiętajcie, by po takiej zabawie na łonie przyrody, pozbierać po sobie śmieci, aby bobry nie musiały w nich pływać!
Podstawowe informacje:
Liczba graczy: 2 – 4 osób
Wiek: 8+
Czas gry: 20 minut
Autor: Graeme Jahns
Ilustracje: Thomas Hussung
Wydawca: Granna
Za grę dziękuję wydawnictwu: