Robiłem to z żywym trupem – Karol Mitka
„Robiłem to z żywym trupem” jest kolejnym, świeżutkim tworem wydawnictwa Horror Masakra. Mam na myśli publikację, która teraz się ukazała, a nie teraz została napisana. Z tego co mi wiadomo, na nowego Mitkę musieliśmy sobie trochę poczekać.
Określenie „świeżutki” w tym kontekście brzmi dość groteskowo, ze względu na tematykę nowelki. Już sam tytuł sugeruje nam, że będziemy mieć tu do czynienia z zombie. Żywe trupy stały się tematem modnym, jednakże zombiaki w tym wydaniu, mają nie wiele wspólnego z tymi, które są powszechnie znane.
Karol Mitka związany jest od lat z portalem Niedobre Literki, tzw. Polskim Centrum Bizarro. I właśnie ów gatunek, w ekstremalnej postaci, to jego domena.
Piękna okładka, jak zwykle stworzona przez Pana Goryla, idealnie pasuje do cudownie paskudnych treści znajdujących się w środku. Tytuł zawarty na jej przedzie, jest dziwnie wkomponowany. Wygląda trochę, jak wklejony, kolokwialnie mówiąc, „z dupy”. Ale właśnie może o to tu chodzi? Może takie było założenie? Jakby nie patrzeć, wszystko tu jest z dupy. Ośmielę się wręcz powiedzieć, że cały świat stworzony przez Mitkę, kręci się wokół dup.
Informacja z tyłu okładki sugeruje nam, że jeśli mamy ochotę na seks, to lepiej zrobić to teraz, gdyż po lekturze już nigdy nie będzie on wyglądał tak samo. Na mnie na szczęście tego typu ostrzeżenia, a także treści, działają odwrotnie, zatem ze spokojem mogłam zasiąść do czytania, nie przejmując się tym, co będzie w przyszłości.
Autor szczegółowo opisuje sceny, które nie wszyscy chcieliby czytać, doświadczać. Mnie one intrygowały i podobała mi się dokładność z jaką to robił. Prosty język, niekiedy zbyt prosty. Chamski, wulgarny, obleśny. Dokładnie taki, jak główny bohater. Zatem całość współgra idealnie. W połączeniu z chorą fabułą, daje nam idealny ogłupiacz na jeden wieczór.
Prawdą jest, że osoby wrażliwe i nie przyzwyczajone do ekstremalnego horroru, nie gustujące w bizarro, mogą mieć problem z przebrnięciem przez całość. Autor nie oszczędza swych czytelników, atakuje dosadnymi, niekiedy ostrymi, opisami. Pożądanie, seks i rozprzestrzeniająca się zaraza, to główne wątki, przedstawiane w sposób ohydny, dla nieprzyzwyczajonego do tego typu treści czytelnika. Bez wątpienia można powiedzieć, że nie jest to lektura dla wszystkich. Targetem jest tu czytelnik, który lubi babrać się w takim syfie (dosłownie i w przenośni). Czytelnik, który jest odporny na paskudne opisy, a przede wszystkim taki, który tę paskudność uwielbiam. Grupa odbiorców jest więc bardzo specyficzna, starannie wyselekcjonowana. I jeśli czytasz „Robiłem to z żywym trupem”, nie rezygnujesz w trakcie, docierasz do końca i nie jesteś załamany, możesz czuć się wyróżniony. Pytanie tylko: czy aby na pewno jest to wyróżnienie prestiżowe, które ktokolwiek chciałby otrzymać?