Słodki jak miód, kwaśny jak cytryny – Matthew Fort

Matthew Fort to znany krytyk kulinarny, który sporo pisze, a także występuje jako juror w programie Great British Menu. Kocha Włochy. Jego poprzednia książka „Apetyt na Italię” to bestseller wydawnictwa Pascal.
Podobno „zobaczyć Włochy, a nie zobaczyć Sycylii, to tak, jakby wcale nie zobaczyć Włoch”. Właśnie dlatego Matthew, postanowił wybrać się w podróż z jednej wyspy na drugą. Ze swojej Brytyjskiej, udał się na tę Sycylijską, która krótko mówiąc: jest smakowita.

Książka „Słodki jak miód, kwaśny jak cytryny” to opowieść o samotnej podróży. A może nie tak do końca samotnej, gdyż Fort przemieszcza się wraz z Monicą, która pomimo kilku awarii, towarzyszy mu przez cały czas. Monica – Skuter, inaczej mówiąc: vespa, to jego środek transportu. Wygodny, nie za szybki. Pozwalający na przemieszczanie się z jednego zakątka w kolejny, a przy tym możliwość obserwowania, rozglądania się, bez zagrożenia, że przeoczy się coś ciekawego. Z resztą drogi nie są tam rewelacyjne, więc rozpędzanie się mogłoby okazać się niebezpieczne. Tylko czy jest sens jechać szybciej? Myślę, że nie. Dzięki takiej prędkości, autor mógł wyłapać w drodze wszystko, co istotne, interesujące. Jego opisy są niesamowicie dokładne. Nie nużą, a zachwycają i intrygują. Stosuje on bardzo dużo porównań. Niesamowitych, a momentami dość dziwacznych. Takich, które w życiu nie przyszłyby mi do głowy.

Na samym początku książki znajduje się mapka. Jest tam oznaczona trasa, jaką poruszał się autor. Można powiedzieć, że był wszędzie. A z pewnością wszędzie, gdzie znajdowało się coś godnego uwagi. Jego uwagi oraz naszej – czytelników. Każdy rozdział to inne miejsce lub miejsca. Opisany barwnie, szczegółowo. Mnóstwo jest wtrętów z języka włoskiego lub też sycylijskiego. Na szczęście są one od razu wytłumaczone, dzięki czemu nie musimy sięgać do słownika, aby pojąć treść lektury. Mimo iż co chwile wymieniane są jakieś dania, nie ma podanego od razu przepisu. Jest mniej więcej opisane co się w danej potrawie znajduje, jest trochę o tym, jak się ją przyrządza, ale całego przepisu nie ma. Wbrew pozorom, jest to bardzo duży plus. Przepisy rozpraszałyby, można by było zatracić wątek i pogubić się w czytanej historii. Szczegółowe przepisy są, ale znajdują się na końcu każdego rozdziału. Dodatkowo na końcu książki jest indeks, dokładny spis potraw, z podanymi stronami – od razu wiemy gdzie tekst się znajduje. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko szukać, gotować i jeść to, co autor dla nas opisał.

Poza samym jedzeniem, Fort opisuje także samą Sycylię. Widoki, zwyczaje, a nawet są jakieś wzmianki polityczne czy też historyczne. Nie jest to jakaś płaska lektura. Jest bogata pod każdym względem. Jednakże wiadomo, że to jedzenie odgrywa tu najważniejszą rolę. To ono pojawia się wszędzie. Czasem trzeba iść gdzieś do restauracji, aby go skosztować. Innym razem wybrać się do sklepu, na targ, aby zakupić produkty i coś przygotować. Często też zdarza się, że Matthew zostaje gdzieś zaproszony. Na jakieś przyjęcie czy degustację miodów. Jako, że sycylijczycy są bardzo uprzejmi i gościnni, odwiedza ich, towarzyszy we wspólnych posiłkach, biesiadach. Można powiedzieć, że pisanie tej książki, zbieranie do niej materiałów, raczej nie było dla niego przykrym obowiązkiem, pracą. Miał wspaniałe wakacje, dzięki którym stworzył to dzieło, a teraz my wraz z nim, możemy wybrać się w podróż.

Ja chętnie w tę podróż się wybrałam. Na początku trochę bez przekonania, ale w końcu dałam się wciągnąć i wyruszyłam wraz z nim na wyspę, pełną ciekawych zakątków i co najważniejsze: wyśmienitych potraw. Jeszcze żadnego z przepisów nie testowałam, ale jestem pewna, że wkrótce to zrobię. Jednakże książka ma jeden, wielki minus. Olbrzymi minus. Tak gigantyczny, że szybko chciałam skończyć ją czytać, w końcu się od niej uwolnić. Otóż podczas lektury, wiecznie chciało mi się jeść. Książka jest tak apetyczna, że non stop byłam głodna. Na szczęście skończyłam. Już nie czytam. Z kolei teraz mam ochotę ugotować coś, co autor tam opisał, gdyż nie da się ukryć, zrobił to po mistrzowsku!