Biec albo umrzeć – Kilian Jornet

Kilian to ultramaratończyk, niesamowity sportowiec, ale przede wszystkim: człowiek z pasją. „Biec albo umrzeć” to książka, która trochę nam tę pasję przybliża, pomaga zrozumieć.

Ale czy każdy jest w stanie ją zrozumieć? Myślę, że jeśli ktoś nie ma nic wspólnego ze sportem, nie załapał bakcyla, może mieć z tym problem. Nawet mnie niejednokrotnie nachodziły myśli w stylu: „Czy jego całkiem porąbało?”, „Po co on to robi?!”. Bo prawdą jest to, że momentami Jornet zachowuje się jak totalny świr. Postępuje jakby był masochistą. Wyznacza sobie cele, niekiedy niemal samobójcze, których nikt przy zdrowych zmysłach nie obrałby za kierunek swych działań. Ale to jest Kilian. Ten Kilian. Ten, co stawia poprzeczkę wysoko, wyżej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.

A gdy poprzeczka wisi już, lewituje gdzieś wysoko, niemal sięgając chmur, to on startuje. Bez względu na wszystko, nie zatrzymując się, nie odpuszczając, wyrusza, aby osiągnąć kolejny szczyt. Czy to jest normalne, zdrowe? Nie wiem i nie ja tu jestem od oceny. Jednakże niepodważalny jest fakt, że to jest coś, co Jornet kocha. Coś, za co mógłby oddać wiele, nawet swe życie. Z resztą już tytuł sugeruje nam, że bieganie jest ważne. Mówi o tym, że jest ono sensem życia, bo bez niego, egzystencja nie jest warta tego, by w niej tkwić. Za pomocą książki „Biec albo umrzeć”, autor uświadamia nam, jak bardzo sport jest dla niego istotny.

biec umrzec

Książka wprowadza nas w świat Kiliana, jednakże nie jest to biografia. Mamy tu opowieść o jego życiu, w którym główną i najważniejszą rolę odgrywa sport. Bardzo interesujące są wzmianki, anegdotki z dzieciństwa, dzięki którym wiemy, skąd u niego takie zamiłowanie do aktywnego stylu życia. Od najmłodszych lat był on przyzwyczajony do takiego życia. Z czasem zmieniła się tylko jedna rzecz: wzrósł poziom intensywności, trudność treningów.

A trud jaki Kilian wkłada w trening jest olbrzymi. Z resztą nie tylko on się tu namęczy. Są tu opisy różnorodnych zawodów, osiągnięć czy też wyzwań, które stawia przed sobą. Jednakże nie jest jedynym uczestnikiem, jedynym bohaterem tych wydarzeń. Mnóstwo czasu i energii poświęcają też jego trenerzy, znajomi, przyjaciele. Wspierają go na każdym kroku, co jest opisane w sposób niezwykły, godny podziwu, który powoduje u nas niewielkie ukłucie zazdrości. Ponadto opisy, opowieści sprawiają, że niekiedy od samego czytania można poczuć zmęczenie. Przemierzając kolejne zdania, czułam ból nóg. Odwracając stronę, miałam zadyszkę.

To, że wydawnictwo SQN wypuszcza na rynek dobre książki, wiedzą wszyscy. Nawet te najzwyklejsze, najprostsze wydania w miękkiej oprawie prezentują się super. Tak jest i w tym przypadku. Minimalizm był tutaj dobrym posunięciem. Do tego kilka stron z kolorowymi zdjęciami, pięknie kontrastuje z resztą książki, ożywia ją i pozwala jeszcze dogłębniej doświadczyć to, z czym musiał zmierzyć się autor.

„Biec albo umrzeć” to pozycja, która nie tylko wprowadza nas w świat sportu i dokonań Kiliana. To przede wszystkim lektura, która uświadamia nam, jak ważne są marzenia. Pokazuje nam, że są rzeczy tak ważne, że zrobimy dla nich wszystko. Ukazuje pasję, radość i satysfakcję z osiągniętego celu, a także olbrzymią determinację, która pomaga do niego dotrzeć. To opowieść o tym, że gdy się czegoś pragnie, można to osiągnąć, choć nie zawsze jest to łatwe i nie zawsze ludzie stojący obok, będą uważać, że to co robimy, świadczy o naszym zdrowiu psychicznym. Ale nie to jest tu najważniejsze, tylko szczęście, jakie daje nam pasja.


Za książkę dziękuję wydawnictwu:
Wydawnictwo SQN