Kardynał Pölätüo. Generał Piesc – Stefan Themerson
„Kardynał Pölätüo. Generał Piesc” to książka, która bardzo szybko mnie do siebie zraziła. Jako, że zawsze zdejmuję obwoluty do czytania, aby ich nie zniszczyć, uczyniłam tak i tym razem. To co ujrzałam pod spodem, zniechęciło mnie do czytania kompletnie. Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek widziałam tak brzydką okładkę. Jakby rozciągnięte pióro pawia, czy może bardziej: kolorowe wymiociny na chodniku. Nie jestem pewna co to było, ale graficznie obrzydziło mi lekturę.
Gdy już zaczęłam czytać, było trochę lepiej. Były momenty dość interesujące, od początku wciągające w fabułę. Intrygujące, filozoficzne przemyślenia sprawiały, że z przyjemnością zagłębiałam się w kolejne zdania i chłonęłam treść, zastanawiając się, co będzie dalej. Niestety zdarzały się też momenty tak nudne, że zastanawiałam się, po jaką cholerę to czytam i dalej się katuję? Jednakże brnęłam dalej, licząc na to, że procent momentów ciekawych będzie większy, niż tych nie do przejścia. Niestety, tak nie było.
Gdy już myślałam, że jednak się poddam, pojawił się wątek tak absurdalny i głupi, że aż cudowny. Otóż pewien generał miał ważną misję. Wielką, misję i tak istotną, że… zapomniał co to było. Wątek ten bardzo mi się spodobał, gdyż jest mi bliski, niestety, tak jak szybko mnie wciągnął, tak samo szybko mnie znudził. Dalej już nie było nic ciekawego, czytałam chyba tylko po to, aby móc z czystym sumieniem odłożyć książkę i napisać kilka słów na jej temat.
Co ciekawe, dopiero pod sam koniec, zorientowałam się, że przeczytałam nie jedno, a dwa opowiadania. Widocznie popadłam już w takie znużenie, że nie zauważyłam nawet, że coś się zmienia. Nie dostrzegłam, że kardynał nagle jest generałem. Nie zorientowałam się, że to dwaj, zupełnie inni bohaterowie.
Książka niby filozoficzna, mądra itd, ale nie zamierzam tylko dlatego udawać, że mi się podobało. Nie podobało mi się. Nie ważne czy wyjdę na ignorantkę, totalnego pustaka czy nie wiadomo co. Może nie zrozumiałam, a może po prostu nie miałam ochoty zrozumieć. To nie istotne teraz. Owa lektura nie przypadła mi do gustu i nie zamierzam mówić inaczej. Może jeszcze kiedyś Stefan Themerson zachwyci mnie swym tekstem. Ale na pewno nie teraz i nie tym.
Z pewnością czytania nie ułatwiają tez liczne wstawki i dość długie treści w nieznanych przeze mnie językach. Brak tłumaczenia sprawia, że czytelnik nie posługujący się biegle kilkoma językami, nie ma szans na zrozumienie tekstu. Widocznie jest to lektura dla wykształconych poliglotów.
Jeśli ktoś miałby ochotę, to słowniczek w książce znajdzie. A konkretnie słownik snów, który nie wiem już po co tam jest, ale jest. Przekład z notatek Freuda, a co za tym idzie, owe sny krążą niemal wyłącznie wokół seksu. Nie wiem, naprawdę nie wiem po co i dlaczego. Ale nie zamierzam się już nad tym zastanawiać dłużej. Jedyne co mogę teraz zrobić, to cieszyć się, że już mam to za sobą i więcej nie muszę tego czytać. Chociaż… Dla kilku fragmentów warto… Niestety, jest ich zbyt mało, abym mogła polecić komuś książkę: „Kardynał Pölätüo. Generał Piesc.” Zatem nie polecam.
Za książkę dziękuję wydawnictwu:
