Twilight Inscription
Twilight Inscription to gra, która przyciągnęła mnie pudłem (jak zwykle), ale też ciekawym mechanizmem. Odrzuciła natomiast długaśną instrukcją. Na szczęście nie musiałam się przez nią przebijać, gdyż zrobił to mój planszówkowy partner, za co będę mu dozgonnie wdzięczna.

Co mamy w pudle?
- 32 arkusze graczy
- arkusz Mecatol Rex
- 8 suchościeralnych markerów
- 3 czarne kości
- 3 kości intensyfikacji
- 24 karty ras
- 25 kart wydarzeń
- 12 kart zadań
- 16 kart reliktów
- 12 kart polityki
- 8 kart pomocy
- kartę mówcy
- szybki start
- instrukcję

O co w tym wszystkim chodzi?
Chodzi o rozwinięcie swojej rasy na czterech różnych płaszczyznach. A tak mniej fabularnie tylko mechanicznie to: zbieranie punktów za ekspansję, rozwój technologii, wzrost gospodarczy, wzmacnianie siły militarnej. Wszystko to w systemie roll and write. Czyli po polsku w największym uproszczeniu: rzucamy kostkami i na ich podstawie zaznaczamy różne pola, akcje, działania na swoich planszach. Każdy z graczy ma do dyspozycji cztery różne plansze, pomarańczowy mazak i to by było na tyle.

Zasady proste, lecz na początku trudno się połapać ze względu na mnóstwo różnych opcji i oznaczeń. Przy pierwszej grze trochę się gubiłam. Niemniej z czasem nabrałam większej wprawy, potrzebowałam mniej czasu na podejmowanie decyzji i szło to całkiem sprawnie.

Natomiast to co nie szło sprawnie to zmazywanie markera po grze. To była masakra, nie tylko dlatego, że gąbka w zatyczce szybko się zjechała i stała się słabo ścieralna, ale też dlatego, że skrzypiało to i piszczało i było nie do zniesienia. Ścieranie tego było dla mnie katorgą, co oczywiście w moim przypadku mocno obniża regrywalność gry.

Nie ma tu także interakcji. Tzn. z założenia jakaś tam jest, bo na pewnych etapach walczymy ze sobą, ale prawda jest taka, że mamy niewielki wpływ na działania przeciwnika. Ale też nie ma tu za dużej motywacji, chęci czy może nawet możliwości na zajmowanie się innymi graczami. Niby jest to gra od 1 do 8 osób, ale dla mnie jest to w zasadzie gra dla jednej osoby. I może sobie grać jednocześnie osiem osób, w grę jednoosobową, bo tyle jest plansz do rozgrywki. Oczywiście jak już wspomniałam, są tam jakieś bitwy w międzyczasie, ale poza przeciwnikami jest też „bot”, którym sterujemy by móc się z nim bić, lecz to wszystko tak naprawdę nie ma znaczenia.

Powiem szczerze, że te walki mnie nudziły. Bardziej byłam skupiona na budowaniu, wykreślaniu, rozwijaniu swojego imperium. I pod tym względem było to dla mnie atrakcyjne, natomiast nic więcej jakoś specjalnie mnie tu nie pociągało.
Zalety:
– prosta mechanika
– pięknie wydana
– atrakcyjne plansze
– gra jednoosobowa
– trzeba myśleć
Wady:
- słabej jakości gąbka w mazakach
- ścieranie
- niewielka interakcja
- słaba regrywalność

Czy warto wykreślać zasoby?
Myślę, że warto, ale chyba lepiej jednoosobowo. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że będzie mniej ścierania, co jak wspomniałam było dla mnie męczące. No i w moim odczuciu gra wieloosobowa nie oferuje tu wiele więcej niż jednoosobowa.
No i w przypadku większej ilości osób, myślę, że warto skorzystać z gier, które jednak mają więcej interakcji, szczególnie tej negatywnej. Większy fun, większa przyjemność.
Natomiast to co z pewnością zasługuje tu na uwagę, to piękne wydanie. Plansze są dobrej jakości, pięknie wydane, bardzo atrakcyjne wizualnie. Kostki fajne, solidne, ciężkie, dobrze wyważone. Jest to naprawdę niezła gra wizualnie, pięknie prezentuje się na półce. Na stole trochę gorzej, bo wymaga sporo miejsca. I teraz zaczęłam się zastanawiać jak wielki stół byłby potrzebny w przypadku rozgrywki na 8 osób i powiem szczerze, że nie wiem czy widziałam kiedyś tak duże stoły. Cóż, zawsze można grać na podłodze.

Podstawowe informacje:
Liczba graczy: 1-8
Wiek: 14+
Czas gry: 90 – 120 minut
Autor: James Kniffen
Za grę dziękuję wydawnictwu: