KeyForge: Masowa Mutacja

KeyForge pojawił się w moim życiu jakoś na początku pandemicznego „zamknięcia” w domu. Czyli już dobre kilka miesięcy temu. Przybył do mnie w postaci pakietu startowego: Zew Archontów. Od tamtego czasu, jest to gra najczęściej trafiająca na stół, materac, podłogę czy gdziekolwiek indziej. Owszem, przyczynił się do tego obecny stan (na żywo mam tylko jedną osobę do grania), który trwa do teraz. Jednakże najistotniejsza kwestia mająca wpływ na tę decyzję to: KeyForge to genialna gra!

11.07 miała miejsce premiera kolejnej części KeyForge’a. Masowa Mutacja przybyła do mnie przed premierą. Miałam ambitny plan by zrecenzować ją jeszcze zanim oficjalnie trafi na półki sklepowe. Niestety, ten wyczyn mi się nie udał. Dlaczego? No cóż… Byłam zbyt zajęcia graniem. To uniwersum wciągnęło mnie do tego stopnia, że każda próba zebrania się do napisania recenzji kończyła się tekstem: „Ej, zagrajmy jeszcze raz!”

Ale niestety, tak to wygląda jeśli chodzi o dobre gry. Pochłaniają, wciągają, nie pozwalają się oderwać. Tak też było (i nadal jest) z Masową Mutacją!

Co mamy w pudle?
Jako, że mowa tu o pudle zawierającym talię do gry, to mamy tu dokładnie tyle: talię archonta.

Dlatego też jeśli nie masz jeszcze gry z serii KeyForge, warto kupić talię deluxe lub pakiet startowy, bo tam są żetony, które ułatwią grę. No i wiadomo, aby zagrać, każdy z graczy musi mieć jedną talię. (Moja rada: lepiej kupić od razu kilka).

Kto już miał do czynienia z serią ten wie, że każda talia jest unikalna – nie ma dwóch takich samych. Mogą się różnić siłą – wiadomo. Ale również domy do jakich należą stworzenia, mogą być różne. Jest to zaleta, zarówno dla graczy jak i dla wydawcy. Gra jest urozmaicona i np. mając trzy talie z serii (tak jak ja), zazwyczaj losujemy kto gra którą, co daje różne kombinacje, mnóstwo wariantów rozgrywki, ale też jest sporym urozmaiceniem. A korzyść wydawcy jest taka, że wiadomo, gra jest tak dobra, że wkręcamy się co raz bardziej i choć nie jest to konieczne, to jednak pragniemy mieć co raz więcej talii, by jeszcze mocniej urozmaicić rozgrywki, ale też zwyczajnie zbierać kolejne zestawy. A przynajmniej u mnie to tak działa, że do samej chęci gry, dołącza także chęć posiadania kolejnych talii i cieszenia się z każdej kolejnej, która ląduje na stole.

Zalety:

– prosta mechanika
– szybka rozgrywka
– ładne wykonanie
– przekonujący klimat
– negatywna interakcja
– wysoka regrywalność
– gra dwuosobowa
– trzeba myśleć

Wady:

– losowość

Czy warto wykuwać klucze?

O tym już pisałam ostatnio i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Ale czy warto te klucze wykuwać używając do tego nowych kart, z nowej serii? Tutaj też nie mam żadnych wątpliwości! Otóż Masowa Mutacja od Zewu Archontów różni się tym, że od czasu pierwszej KeyForge’owej serii ewoluowała. Karty posiadają wzmocnienia, dzięki którym dodatkowo możemy np. dobierać karty lub też zadawać obrażenia przeciwnikowi. Mocno urozmaica to rozgrywkę i choć czasem bywa frustrujące (bo np. jakiegoś elementu nie mamy lub jeszcze gorzej: nasz przeciwnik go ma i może zrobić straszne kombo, którym nas pogrąży).

Masowa Mutacja już samym tytułem sugeruje nam, że stworzenia mogą mutować. I te ich mutacje często pozwalają na mocniejsze dowalenie przeciwnikowi. A generalnie o to tutaj chodzi, negatywna interakcja rozkręcona jest mocno. Ok, przyznaję, trochę mnie poniosło, bo nie o dowalenie tutaj chodzi, tylko o jak najszybsze wykucie trzech kluczy. Zatem można się skupić na „kuciu” i szybkim zbieraniu Amberów, którymi to płaci się za klucze, ale też druga opcja to uprzykrzanie życia rywalowi. Jak nie trudno się domyślić, bardzo to lubię, więc zmutowane stworzenia idealnie mi w tym pomagają.

To co zasługuje na szczególną uwagę to mega stworzenia, składające się z dwóch kart. Tak, serio: dwie karty są potrzebne, by „złożyć” jedno stworzenie. Bardzo ciekawa, bardzo dobra i jakże atrakcyjna opcja. I mogłoby się wydawać, że jak ktoś posiada np. takiego Ultragravitrona z siłą 10 to już pozamiatane. Może się wydawać, że taki robot zapewni nam zwycięstwo, przeciwnik nie będzie miał szans i rozłożymy go na łopatki. Nic bardziej mylnego. To jest właśnie największa zaleta tej gry. Nawet gdy wydaje się, że już mamy super przewagę, że mamy genialne stworzenia, dużo Amberu, brakuje nam ostatniego klucza… to nic nie jest przesądzone. I to jest w tym piękne, że gra jest nieprzewidywalna. I choć losowość kart w rozgrywce bywa irytująca, bo przez nią zdarza się straszliwa przegrana, to jednak pozwala na niesamowity zwrot akcji. Tutaj wszystko może się zdarzyć, role mogą się odwrócić. Ktoś kto pretendował do miana zwycięzcy, nagle staje się wielkim przegranym. I odwrotnie.

Ta nieprzewidywalność, ta zmienność i dynamika, to właśnie piękno KeyForge’a. Tak jak w życiu, nigdy nie wiemy co się wydarzy. Możemy próbować to kontrolować, możemy snuć jakieś plany, realizować je. Ale nagle może pojawić się ktoś, coś, co te plany nam zniszczy, zdepcze nasze marzenia. Wtedy trzeba otrzeć łzy, powstać i iść dalej. Dalej myśleć, dalej kombinować, bowiem myślenie i kombinowanie to podstawa by mieć szansę na zwycięstwo. Czy się uda? Tego nie wiadomo do samego końca, dlatego warto to sprawdzić. I myślę, że KeyForge: Masowa Mutacja to idealna opcja by to uczynić!

Podstawowe informacje:
Liczba graczy: 2
Wiek: od 14 lat
Czas gry: 45 minut
Autor: Richard Garfield
Ilustracje: różni twórcy
Wydawca: Rebel

Za grę dziękuję wydawnictwu:

znaki rebel3