Paskuda & Co – Magdalena Kozak
Wpadła mi ta książka w ręce za sprawą „Smoczego konkursu”. Ogólnie to nie przepadam za smokami. Za romansidłami też nie. A tu przede mną ukazuje się smocze romansidło… Zastanawiałam się czy w ogóle zaczynać. Dość niepewnie podeszłam do lektury. Uznałam, że może najpierw zobaczę wzmiankę o autorce, bo o niej też nigdy nie słyszałam. Magdalena Kozak. Zaczęłam czytać z okładki. Z każdym kolejnym słowem, byłam coraz bardziej zaintrygowana i miałam wrażenie, że oczy urosły mi do rozmiarów arbuza. Lekarz w szpitalu wojskowym, instruktor strzelectwa, skacze ze spadochronem, odznaczona Gwiazdą Afganistanu… A do tego jeszcze pisze. Dużo pisze. I nawet zgarnia rok po roku nominację do nagrody im. Janusza A. Zajdla. Po raz kolejny zaskoczyła mnie moja ignorancja i niewiedza. „Niesamowita kobieta!” – pomyślałam i rozpoczęłam czytanie.
Szybko stwierdziłam, że smoki nie są tak beznadziejne, jak dotąd mi się wydawało. Można zrobić z nich coś sensownego. Opowieści o nich nie muszą być nudne. Mimo iż całość jest przedstawiona w formie klasycznej, tzn. księżniczka uwięziona w wieży, pilnowana przez smoka a do tego rycerz, który próbuje ją uwolnić i poślubić, to da się to czytać. A nawet czyta się z zaciekawieniem, co chwilę uśmiechając się do siebie. Cała historia jest lekko absurdalna i w prześmiewczy sposób opisuje losy bohaterów. Jest skonstruowana w taki sposób, że wyśmiewa przyjęte standardy, jeśli chodzi o klasyczne uwięzienia w zamku. Lekka, przyjemna. Właściwie to nic specjalnego. Nic zapierającego dech (poza życiorysem autorki), ale idealne do podróży. Właśnie ze względu na ową lekkość. Zarówno słowną jak i papierową, bo książka dużo nie waży. A gruba też nie jest, bo ma zaledwie 300 stron, które wyjątkowo szybko się kończą.