Farben Lehre. Bez pokory – Kamil Wicik, Leszek Gnoiński i Wojciech Wojda

Farben Lehre to zespół, który towarzyszy mi od dawna. Może teraz mniej niż kilkanaście lat temu, bo już nie pamiętam kiedy ostatnio miałam okazję wyskoczyć na pogo przy akompaniamencie tej kapeli. „Farbenheit” to chyba ostatnia płyta, którą kojarzę w całości, później jakoś tak wyszło, że zawiesiłam się, nie śledziłam dalszych poczynań Płockiego zespołu. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że niegdyś był to jeden z moich ulubionych zespołów (zakładając, że w ogóle mam coś takiego jak „ulubione zespoły”).

Na szczęście wydawnictwo SQN po raz kolejny pozytywnie mnie zaskoczyło, zarówno pomysłem, jak i jego realizacją. Jak nie trudno się domyślić, publikacja wydana jest przepięknie i solidnie. Trzy wiodące kolory z okładki („zielony, żółty i czerwony” – chciałoby się zaśpiewać, cytując Farbenów, niestety nie o tych kolorach mowa). Czarno – biała okładka, z soczystymi, czerwonymi elementami i oczywiście charakterystycznym logo Farbenów, to twór, obok którego trudno przejść obojętnie.

farben

„Bez pokory” to biografia, której tytuł jest jak najbardziej adekwatny. Myślę, że nie chodzi w nim wyłącznie o nawiązanie do tytułu pierwszego albumu studyjnego. Członkowie zespołu, choć już nie są młodzi, w dalszym ciągu zdają się być tymi zbuntowanymi dzieciakami, którzy owej pokory nie posiadają. Ma to swoje plusy. Pomimo wieku, cały czas są pełni energii, mają siłę do działania i duch punk rocka, choć po latach trochę ewoluował, nie opuszcza ich.

Kamil Wicik z pomocą Leszka Gnoińskiego i Wojciecha Wojdy, stworzył ciekawą lekturę. Taki must have dla fanów, ale nie tylko dla nich. Krok po kroku możemy śledzić losy Farbenów. To jak zmieniał się skład, jakie mieli pomysły, kłopoty, wzloty, upadki. Wszystko, po kolei. Fajnie jest poznać szczegóły z ich życia, choć nie jednokrotnie czułam niedosyt, bo historie w pewnym momencie wydawały mi się nie dokończone, ucięte. Niektóre, mniej ciekawe rozwlekały się, a te, które mnie intrygowały, były potraktowane po macoszemu. Może to tylko moje odczucie, ale chciałabym jeszcze więcej!

Czytając tę biografię, odniosłam wrażenie, że zespół, a przede wszystkim jego lider, ma przerąbane. Co chwilę w swym życiu trafiał na ludzi, którzy chcą go wykorzystać, zaszkodzić mu. Jasne, byli też ci skorzy do pomocy, ale te proporcje wydają mi się nie współmierne. Zastanawiałam się, na ile tak to wyglądało na prawdę, a na ile jest to nadinterpretacja lidera, wokalisty – Wojdy. Przez ten aspekt, publikacja wydaje mi się „jednostronna”, nie do końca obiektywna. Miałam wrażenie, że w całej książce mamy do czynienia wyłącznie z historią z perspektywy Wojtka. Jest to biografia całego zespołu, a przedstawiony jest tylko jeden punkt widzenia. Jasne, zdarzają się też wtrącenia, cytaty innych członków, nie mniej wydaje mi się, że to za mało. Choć Wojtek jest założycielem, liderem i bez wątpienia, gdyby nie on, Farben Lehre już dawno by nie istniało, to jednak brakuje mi tu więcej wkładu od reszty. To biografia Farbenów, nie autobiografia Wojdy, a momentami zastanawiałam się, czy faktycznie tak jest.

W książce znajduje się sporo cytatów z różnych utworów. To świetny zabieg dla kogoś, kto zna piosenki. Czytając chociażby jeden wers, słyszę muzykę w głowie i z uśmiechem brnę dalej, strona za stroną. Aż dochodzę do kolejnej świetnej rzeczy – wkładki ze zdjęciami. Niestety nie jest ich za wiele, ale opisy i żywe kolory rekompensują nam to w pełni.

Na uwagę zasługuje również rozkładana „Mapa Wydarzeń Farben Lehre”, znajdująca się na samym końcu książki. Przedstawione są tam ulice Płocka, z zaznaczonymi klubami, miejscami i punktami, w których Farbeni mieli okazję grać. Są to miejsca, o których wcześniej mogliśmy przeczytać i poznać anegdotki z nimi związane. Miło to sobie zwizualizować.
Końcówka publikacji ogólnie jest ciekawa. Autorzy poświęcili kilkanaście stron na opinie na temat zespołu, wyrażone przez znane osoby ze świata muzyki. I o ile na początku myślałam, że wybierali wyłącznie te pozytywne, tak później przekonałam się, że mniej przychylne czy wręcz bardzo negatywne też się zdarzają. To, że większość jest pozytywna jest raczej oczywiste, bo taki właśnie jest zespół.

Autorzy uraczyli nas także indeksem nazwisk i nazw zespołów. Jest to dość pomocne, jeśli chcemy zapoznać się z ich twórczością lub powrócić do lektury i przypomnieć sobie powiązanie z Farbenami. Bez spisu by się nie obeszło, bo naprawdę w ponad 300 stronicowej publikacji, sporo się tego uzbierało.

Sporo uzbierało się także utworów w dorobku Farbenów. Ułatwieniem dla tych, którzy mają chęć skompletować swoją dyskografię, będzie rozpiska singli, albumów i wszystkich muzycznych tworów wydanych przez zespół. Rozpiska jest zrobiona bardzo skrupulatnie i szczegółowo. Tytuły, daty, informacje o współtwórcach. W zasadzie wszystko co wiedzieć trzeba. W tym rozdzialiku zabrakło mi do szczęścia jedynie zdjęcia z okładką płyty. Myślę, że taka kolorowa fotka pięknie dopełniłaby całość i zaspokoiła mnie wzrokowo.

Jednak nie zawsze możemy mieć wszystko czego chcemy. Wzrokowo nie zostałam zaspokojona, ale słuchowo już bardziej. Otóż do publikacji dołączona jest specjalna płyta, zawierająca pięć tytułów. Utwory choć znane, to w trochę nowej, zmienionej aranżacji, również z gościnnymi wokalami i instrumentami. Tak więc, jeśli wcześniej ktoś nie został przekonany, że „Bez Pokory” to taki must have dla fanów, myślę, że płyta już skusiła wszystkich.

Mnie na pewno zachęciła do tego, by powrócić nie tylko do starych kawałków Farbenów, które cały czas mi towarzyszą, ale też sięgnąć po te nowsze. Myślę, że czas nadrobić Farbenowe zaległości i chwycić nowsze płyty. A Ci, którzy płyty już chwycili, powinni chwycić też książkę. Napisana jest tak, że dobrze się przez nią płynie, pomimo mankamentów, o których wspomniałam wcześniej.