Wróciłam!
Jestem! Znaczy się wróciłam do Gdańska. Powoli też zacznę być tutaj. Stopniowo wracać na Facebook’a i takie tam.
Plan był taki, że wyjeżdżam, wyłączam telefon i nie korzystam z internetu aż do powrotu. Przyznaję bez bicia, nie wyszło. Telefonu ani razu nie wyłączyłam, a gdy bateria się rozładowywała panikowałam i szybko szukałam miejsca by temu zapobiec.
Jeśli chodzi o internet… Potrzebowałam maila, aby załatwić sobie wejściówki do fajnych miejsc i aby kilka fajnych miejsc odszukać. No i już nie wspominam o tym, że trzeba było znaleźć jakiś transport do domu. Dlatego niestety i z tym nie wyszło, internet był, nawet bardzo, ale dla odmiany tylko rzeczy niezbędne. Jak ktoś jest czujny, to może widział, że w międzyczasie pojawiła się recenzja. W dodatku w większości pisana na telefonie… Dlatego też wygląda tak jak wygląda, ale spoko, lada dzień, dwa będzie dopracowana i dozdjęciowana, żeby tak żałośnie nie wyglądać.
Za to od Facebook’a trzymałam się z dala! I to się udało w 100%! I teraz nawet tam nie zerknęłam, choć Facebook co chwilę nękał mnie mailami, że tu jakieś powiadomienia, tu jakieś zaproszenia. Przypominał, informował, niemal krzyczał, że go nie odwiedzam. Ale trzymałam się twardo. Nie uległam! Dopiero teraz, jak skończę to pisać, wejdę tam, wrzucę linka i zobaczę co się dzieje.
A, że udało mi się wrócić na święta, to zaraz będę świętować. Nocny pociąg docierający w sam raz by się ogarnąć i pojechać na Wielkanocne śniadanie to idealny pomysł. Nic nie trzeba robić, przyjeżdża się tylko na żarcie. Także zaraz zbieram się świętować. A jak się już wyświętuję w pełni, to pojawi się tu kilka nowych wpisów. Bo jak już mówiłam, odwiedziłam kilka fajnych miejsc, kilka trochę mniej fajnych, jednakże i tak godnych opisania, wspomnienia o nich. No i taki właśnie mam plan na najbliższy czas.
A tymczasem: wesołych jajków i innych dyngusów! 😉