Sons of Anarchy. Synowie Anarchii. – Christopher Golden, Damian Couceiro
„Sons of Anarchy. Synowie Anarchii.” to komiks dla fanów serialu o takim samym tytule. Ale czy wyłącznie dla nich? Mam ku temu spore wątpliwości.
Na wstępie może się do czegoś przyznam. Jakiś czas temu, postanowiłam w końcu się przełamać i po wielu namowach i polecankach, postanowiłam zmierzyć się z tym właśnie serialem. Nie wiem czy zrobiłam to w nie odpowiednim dla siebie momencie, miałam zły nastrój na tego typu rzeczy czy po prostu to do mnie nie przemówiło. Nie mam pojęcia jaki był tego powód, ale przebrnęłam na siłę przez jakieś dwadzieścia minut, nie do końca przyswajając co tak na prawdę oglądam, po czym wyłączyłam, bo nie byłam w stanie dalej brnąć w ten bełkot. Zatem nie, nie jestem fanką serialu. Nie pałam do niego miłością od pierwszego wejrzenia, a wręcz jest we mnie jakaś taka niechęć od pierwszego odcinka.
Z kolei gdy zobaczyłam, że wydawnictwo SQN planuje wydanie komiksu, zaintrygowało mnie to. Żywa, pomarańczowa okładka urzekła mnie i nie dawała spokoju. Chciałam wiedzieć co znajduje się wewnątrz, pragnęłam zaryzykować i poznać ową historię, opowiedzianą obrazkami. Złapałam za komiks i totalnie wsiąkłam.
Tak jak usiadłam, żeby przejrzeć tylko, zobaczyć jak to się prezentuje, tak już zostałam w zaciekawieniu wertując całość, do ostatniej strony. Wertując, czytając, przeglądając i jednocześnie zachwycając się grafiką. Łyknęłam wszystko na raz i nie wyobrażam sobie, aby można było to zrobić inaczej. Książki to co innego, ale przy komiksie pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego, że totalnie odleciałam w prezentowany świat. Świat do którego scenariusz napisał Christop Her Golden. Nie wiedziałam gdzie jestem, byłam totalnie nie świadoma otoczenia w jakim się znajduje. Wróciłam do świata żywych dopiero, gdy zakończyła się historia z pierwszego tomu Synów Anarchii.
Myślę, że taki stan został u mnie spowodowany nie tylko rewelacyjną grafiką stworzoną przez Damiana Couceiro. Akcja w Sons of Anarchy jest niesamowicie dynamiczna. Na ten dynamizm składają się zarówno konkretna, wyrazista i żywa grafika, ale także dialogi, prowadzone w sposób bardzo krótki. Krótki, ale jednocześnie wystarczający, aby można było zrozumieć o co chodzi. Przypuszczam, że gdybym oglądała serial, zrozumiałabym więcej i bardziej szczegółowo, ale taki poziom na jakim się znalazłam, był dla mnie satysfakcjonujący.
Grafika jest świetna, bo jest żywa. Jednakże w jednym miejscu miałam problem z rozpoznaniem bohatera. Z fabuły dało się wywnioskować kto to, ale najpierw ukazany był z profilu, a później en face, ale w taki sposób, że te dwie wersje zdawały się nie współgrać ze sobą. Niestety, gdzie to było nie powiem, bo tutaj jeszcze jeden minus komiksu: brak numeracji stron.
Ale te minusy rekompensuje wspaniałe wydanie, w twardej oprawie. A także dołączony plakat, który będzie mega rarytasem szczególnie dla fanów serialu. Na uznanie zasługuje też to, co dzieje się poza opowieścią. Otóż między rozdziałami jest martwy ptak. Kruk chyba. Białe tło i na samym dole, narysowany na szybko, niby niechlujnie, leżący na grzebiecie martwy ptak. Kontrast i prostota biją od tych stron i uśmiecham się do nich za każdym razem, bo to chyba najładniejsze strony w całej publikacji, choć cała reszta także trzyma wysoki poziom.
Po zakończeniu historii jest coś jeszcze. Różne materiały, między innymi galeria okładek. Zarówno różne warianty okładki do pierwszego tomu, jak i okładki do tomów kolejnych, które wywołują u mnie równie duże, jak w przypadku pierwszego tomu, zaciekawienie. Każda ma w sobie „to coś” i każda sprawia, że chcę, aby już została wydana i wpadła w moje recenzenckie łapska.
Tak, czekam. Zdecydowanie czekam na kolejne tomy komiksu: „Sons of Anarchy. Synowie Anarchii.” I powiem nawet więcej. Może jeszcze nie teraz, może lepiej trochę odczekam, ale spróbuję… Podejmę się tego i jeszcze raz usiądę do serialu i zobaczę, czy nie jestem w stanie go obejrzeć. Może źle trafiłam, może taki był tylko początek, że mnie odrzucił. Nie wiem, ale muszę się przekonać. Z resztą, nawet jeśli serial w dalszym ciągu będzie dla mnie męczarnią, to zawsze mogę złapać za kolejne komiksy, co też uczynię z przyjemnością.
Za komiks dziękuję wydawnictwu:
