Rick and Morty – Tom 9 – Starks – Ellerby – Howard – Williams – Mati – Meza–Leon – Stern

Dziewiąty tom komiksowych przygód Ricka i Morty’ego rozpoczyna dwuczęściowa opowieść. Choć tytuł: „Drużyna zemsty na Ricku” brzmi niezwykle kusząco, to jednak sposób narracji nie przypadł mi do gustu. O ile sama postać pana Kupkizpupki jest spoko (choć może nie koniecznie w tym tłumaczeniu), opowiadana przez niego historia była ciekawa, to sposób jej podania nie zachęcał mnie do kontynuacji. Cieszyłam się, gdy ów fragment dobiegł końca.

Aczkolwiek pewne szczegóły zapadły mi w pamięci. Jak chociażby Pan Micha (jeden z Mr. Meeseeks), który ostro przypakował siedząc w celi, a w zasadzie to nie on mnie zachwycił, tylko jego tatuaże. „Look at me”, „can do” czy symbol nieskończoności to wzory tak adekwatne, że aż mnie rozczuliły. A teksty jak np. „jeśli smrodzisz to wychodzisz” nie tylko pasują do kontekstu, ale też są zgrabnie przetłumaczone, co jest dużym plusem publikacji.

„Fred i Piardy” to krótka historia, jakich wiele. Klasyczna już walka z bohaterami z innego wymiaru. Choć wątek ten towarzyszy nam na każdym kroku, nie nudzi, gdyż zawsze poprowadzony jest inaczej i zaskakująco.

Kolejna opowieść: „Obrończy: początek” zauroczyła mnie od pierwszej strony, za sprawą krótkiego, jakże trafnego i bolesnego zdania. „Zaufaj mi, Supernowo. Nikt we Wszechświecie nie niszczy Ziemi lepiej niż ziemianie.” – to tekst, który jednocześnie urzeka, ale też smuci. Jednak ze smutku wyciągają nas zabawne treści, a także wspaniałe podpisy osób na paskach w TV. „Paulina Papla na żywo” i jej rozmówca „Podekscytowany prostak” to takie drobnostki, ale dla mnie właśnie te drobnostki są czymś zachwycającym.

Jeśli ktoś stęsknił się za Cronenbergami, nie będzie zawiedziony tomem #9. Choć „I kto teraz Cronenberguje” nie należy do najdłuższych i najznakomitszych produkcji, to sprawia frajdę. Nie wybitną, ale nadal utrzymujemy się na poziomie dobrego, satysfakcjonującego komiksu.

Na koniec jeszcze większej satysfakcji dla osób, które lubią nawiązania do popkultury. Tradycyjnie już, mamy tu wrzucone kilka dodatkowych komiksów, shortów. Tym razem są one w jednej konwencji. Otóż zawierają przygody w domenie publicznej, czyli mamy tu spotkania z fikcyjnymi bohaterami, których teoretycznie nie chronią prawa autorskie. Mamy nawiązania do Lovecrafta. Jest też Tomek Sawyer, który próbuje wkopać Morty’ego w malowanie płotu. Ogólnie bardzo dobry motyw i jest to chyba najlepsza seria szorciaków opublikowanych w komiksowym cyklu R&M.

Podsumowując: Rick and Morty – Tom 9 to bardzo dobra publikacja, aczkolwiek nie najlepsza z serii. Natomiast była na tyle pociągająca, że już nie mogę się doczekać sięgnięcia po kolejną – mam nadzieję – jeszcze lepszą część. I niebawem to zrobię, więc możecie spodziewać się recenzji już w przyszłym tygodniu! A w międzyczasie łapcie za ten numer!

Za komiks dziękuję wydawnictwu:

egmontlogo