Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet – Stieg Larsson
Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet. Jeszcze zanim dowiedziałam się co to takiego, tytuł ten już mi się podobał. Ciekawy. Mocny. Intrygujący. Jak się okazało, dokładnie taki jak cala lektura.
Po poznaniu tytułu, dowiedziałam się czegoś jeszcze. Że to pierwsza część trylogii Millennium. W dodatku kryminał. Mało tego, to szwedzki kryminał. Przerażała mnie ta nowa moda na szwedzkie kryminały, tak jak przeraża mnie sam język szwedzki. Z językiem na szczęście nie mam tu do czynienia, bo całość jest przetłumaczona na „normalny”, na nasz. Jednakże gatunku tego ominąć się nie da. Ale czy chciałam go omijać? Sama nie wiem.
Owa fascynacja tego typu literaturą zaczęła się w Polsce nie po premierze książki, a raczej po premierze filmu, takie przynajmniej mam wrażenie. Z resztą tak niestety na ogół bywa. I gdy film zyskał sławę, jeszcze większą poczytalnością zaczęła cieszyć się pierwsza część, jak i cała trylogia Stiega Larssona. Czy mnie to dziwi? Ani trochę. Może dziwiło i irytowało na początku, teraz przestało.
Zaczęłam, bo z kilku źródeł (tych wiarygodnych, zaufanych, znajomych mi, a nie medialnych i obcych) słyszałam, że warto. I faktycznie warto. Cholernie warto. Czyta się, a właściwie to płynie czy nawet leci przez całość. Nie ważne, że to ponad 600 stron. Ani przez chwilę lektura ta nie wydaje się za długa. Wręcz pod koniec miałam wrażenie, że mogłaby być jeszcze dłuższa. Końcowa akcja jakby mi przyspieszyła. Tak jakby autor chciał szybko skończyć, żeby zacząć już nowy tom. A może po prostu wciągnęłam się tak bardzo, że zaczęłam czytać za szybko? Nie istotne jaki powód. Ważne, że leci się przez książkę z przyjemnością. Nie ważne, czy jesteś mężczyzną, który nienawidzi kobiet czy je kocha. A może jesteś kobietą, która kocha kobiety, lub tez ich nienawidzi. To nie ma znaczenia. Nic nie ma znaczenia, poza tym, że książka jest rewelacyjna i to, że stała się bestsellerem, totalnie mnie nie dziwi. Szkoda tylko, że autor nie dożył już tego, nie zobaczył jaki sukces odniosła jego debiutancka powieść.
Mikael Blomkvist – uporządkowany, rzetelny dziennikarz. Lisbeth Salander – aspołeczna buntowniczka i researcherka. Ich życiowe drogi przecinają się w pewnym punkcie. Zadziwiające jest to, że osoby z tak odmiennymi poglądami i nastawieniem do świata, są w stanie współpracować. I robią to naprawdę dobrze, próbując rozwikłać tajemniczą historię rodziny Vangerów.
Nie wiem jaki powinien być kryminał. Pewnie intrygujący. Trzymający w napięciu. Wciągający do ostatniej strony. Taki właśnie jest. A przynajmniej taki był dla mnie. Może źle to zabrzmi, ale uważam, że mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, są rewelacyjni. Nie ważne, że ich nienawidzą. Ja za to ich uwielbiam. I Wam też radzę się z nimi zapoznać bliżej, nim oni zrobią to na swój sposób…