Gamebooki od Wydawnictwa Edgard

Jakiś czas temu znów napisała do mnie przemiła kobieta reprezentująca Wydawnictwo Edgard. Tym razem padło pytanie o Gamebooki. W sensie czy ich nie chcę. Nim się dowiedziałam, że tak, że chcę, to musiałam dowiedzieć się co to takiego. Jak dotąd nie spotkałam się z takim tworem.

Przegrzebałam stronę wydawnictwa, poczytałam, poszperałam, podpytałam i dowiedziałam się co to. „A, to takie jakby opowiadanko paragrafowe z ćwiczeniami, tak?” Zaciekawiło mnie to bardzo. Zaintrygowało. Zachęciło. No i tak oto w moje łapy wpadły dwa nowe czytadła, w dodatku do nauki:

Enigmas
Near Death Experience

Dwa różne poziomy zaawansowania. Dwie różne tematyki. Za to jeden język: angielski. Cóż, jeśli chodzi o angielski, nie mam z nim jakiegoś super problemu, więc nie było tak, że się męczyłam nad tymi książeczkami, w pocie czoła wykonując ćwiczenia. Zagrałam, tzn. przeczytałam. W międzyczasie wykonałam trochę zadań, ćwiczeń, ale wszystkie robiłam w głowie, bo sorry, ale jestem za leniwa by bawić się w pisanie i odpowiadanie na pytania w książeczce. No i też nie było to jakieś duże wyzwanie, bo jak mówię, poziom trudności jest taki dość podstawowy. Jednakże to nie przeszkadzało mi się dobrze bawić. I zdecydowanie nie przeszkodziło mi to dojść do jednego bardzo ważnego wniosku. A mianowicie:

Żałuję, że nie było takich rzeczy, gdy zaczynałam uczyć się angielskiego!

gamebooki

Całość jest genialna. Mamy fabułę, mamy akcję. Na koniec każdego rozdziału, podejmujemy decyzję co robimy. Wybieramy z dwóch opcji i ten wybór determinuje to, który rozdział będziemy czytać później. Po każdym rozdziale, poza wyborem mamy kilka pytań dotyczących treści, a także zadania gramatyczne. W całości, na marginesie, mamy słowniczek. Wypisane trudniejsze słówka wraz z tłumaczeniem, pozwalają nam w pełni zrozumieć historyjkę.

Uważam, że to wspaniała, przyjemna zabawa. A jak wiadomo, najlepiej jest się uczyć poprzez zabawę. Póki co, mogę żałować, że te piękne, żółciutkie, innowacyjne czytadełka nie były dostępne 20 lat temu. Ale poza tym smutkiem i żalem jest coś jeszcze. To nadzieja. Nadzieja, że za jakiś czas pojawią się tego typu książeczki, w innych językach. Z przyjemnością zacznę się uczyć, chociażby po to, by poznać te króciutkie historyjki i sprawdzić, ile z nich byłam w stanie zrozumieć.

Za gamebooki dziękuję wydawnictwu:
Edgard_jezyki_bez-myszki